Infinix Zero 30
Categories: Artykuły

Własne doświadczenie: Jak zmieniłam po 5 latach Android na iPhone

UPD: opublikowana cześć drugą — Jak zmieniłam Android na iPhone: Apple Watch i AirPods – czy ekosystem jest aż taki dobry?

Od dłuższego czasu pracuje dziennikarzem w sferze IT, posiadam duże doświadczenie w wykorzystaniu urządzeń i ich testowania. Był czas, kiedy zmieniałam telefony co 2-3 miesiąc. Kiedy świat podbijały smartfony, zmieniał się tylko system operacyjny. Nawet zdążyłam skorzystać jakiś czas z Windows Phone. Android i iOS – myślę, że to jest oczywiste. Ale ostatnie 5 lat było mi szkoda przepłacać za iPhone i korzystałam z flagmańskich smartfonów Samsung, który bardzo mi się podobał, ale.. chciałam więcej nowego doświadczenia.

Jak testowałam iPhone 11 Pro Max

Znalazłam na przecenie w outlecie prezentacyjną wersję aby wypróbować w przeciągu dwóch tygodni i zwrócić ale jeżeli bardzo się spodoba, to zostawić. Model – 11 Pro Max. Chciałam 12-sty ale ich w otlutetach jeszcze nie ma, a kupować nowy model dla testów i trzęść się nad nim – nie wchodzi w grę.

Doświadczenie nie powinno było za bardzo się różnić. 11 Peo i 12 Pro mają podobny design, ekrany, system kamer i inne. Oczywiście poprzednie pokolenie wyświetlacza nie jest takie i stare.

Gorące spotkanie od fanów

Zabawny moment – jak mnie spotkali fani iphonów w internecie. Na wiadomość „przetestuję i oddam” kilkanaście osób odpowiedziało mi „Nie oddasz!” , niektórzy nawet dodawali, że w końcu zaczęłam korzystać z tego, z czego dawno trzeba było i w końcu kupiłam sobie „normalny telefon”. Mówili, że iPhone jest telefonem wysokiego standardu i cudownym wytworem a “Androidy” – zacinającym się czymś. Dowody, że 5 lat korzystałam z „zacinającego czegoś” z własnej woli i byłam zadowolona, nikt nie przyjmował poważnie.

Cóż, liczyłam na cudo. Czekałam, że mi jak po pstryknięciu palcem odmieni się wszystko i nie będę chciała widzieć nic innego oprócz „elitnego telefonu świata”. Co z tego wyszło – musicie przeczytać.

Wrażenia z designiu i nie tylko

Pierwsze wrażenie – ładne , solidne urządzenie. I duże. Kiedy go zamawiałam, to myślałam, że duży ekran będzie lepszy od mniejszego. Rzeczywistość mnie rozczarowała. 11 Pro Max po prostu jest ogromny a do tego dość ciężki.

Duża przestrzeń pozioma prawie uniemożliwia korzystanie z telefonu jedną ręką. A masa – moja ręka zaczynała od niego boleć.

Przeprowadzka

iPhone’a nie miałam od 5 lat, tak więc w iCloud też nie było żadnych kopii zapasowych. W trakcie ustawień system zaproponował przenieść dane z Samsungu za pomocą narzędzia „Przenieś do iOS” . Postanowiłam spróbować. Zostały przeniesione kontakty, kalendarze, zakładki przeglądarki, historia wiadomości, zdjęcia a za tym program na iPhone miło zasegurował utylizować mój Samsung Galaxy S10+.

Co jeszcze sprawiło przyjemność – zostały przeniesione prawie wszystkie aplikacje z Samsungu. Miły drobiazg.

Zatem musiałam wszędzie zalogować się i poukładać wszystko na pulpicie. Nie będę tego wyodrębniać jako odzielny minus, ale w Androidzie ustawiałam ikonki aplikacji tam gdzie miałam ochotę, natomiast w Apple tylko w kolejności jedna za drugą – jeszcze byś tu żądził, za dużo chcesz.

Co mi się spodobało w iPhone

Krytykować będę dużo, więc zacznijmy od przyjemnego. Być może nie trzeba pisać tak oczywistych rzeczy, ale system jest idealnie przystosowany sprzętowo, bardzo szybki i płynny. Ładny projekt, budowa. Spodobał mi się wyświetlacz. Ładne odcienie, oddawanie barw, doskonałe dostosowanie do warunków oświetleniowych (TrueTone).

Podobało mi się też pierwsze doświadczenie z Face ID. Działa doskonale w każdych warunkach, choć w całkowitej ciemności. Androidy obsługują też rozpoznawanie twarzy, nawet te najtańsze, ale Apple ma inny poziom aparatów i algorytmy. W rzeczywistości Face ID działa w taki sposób, że w większości przypadków go nie zauważysz. Zbliżasz telefon do twarzy i jest on już odblokowany. Nie musisz przykładać palców.

Po 5 latach mojej „nieobecności” iOS wyraźnie się zmienił. Stało się wygodniejsze w małych rzeczach – widżetach, AppLibrary, systemie śledzenia czasu przed ekranem (Android też to ma, ale iOS ma lepszą implementację). Projekt jest tradycyjnie stylowy i dopracowany do ostatniego piksela. Nie chcę jednak mówić, że flagowce na bazie Androida, z których korzystałam, były gorsze. Jest wiele smartfonów z Androidem, zawsze wybierałam te najlepsze, nie miałam żadnych zastrzeżeń.

I jeszcze jedno – bardzo podoba mi się „dotykowa” reakcja iPhone’a. Mowa o wibracjach (haptyk feedback), które towarzyszą różnym akcjom – zarówno w systemie, jak i w aplikacjach, zwłaszcza w grach. Oczywiście smartfony z Androidem też mają wibracje (zawsze je wyłączałam), ale w iPhonie jest to zaimplementowane z całą duszą i dbałością o szczegóły, odrzut jest naprawdę przyjemny, nie przeszkadza.

Czytaj także: Recenzja Samsung Galaxy S21 Ultra: lepszy we wszystkim, ale dlaczego bez ładowarki? 

Wyzwania związane z przejściem z Androida na iPhone’a: ​​główne wady

Klawiatura i pisanie

Główna wada dla mnie. Jeśli tylko czytasz internet z telefonu i umieszczasz emotikony na Facebooku kilka razy dziennie, rozumiem, że wszystko ci odpowiada. A ja jestem dziennikarzem, pracuję z tekstami, dużo komunikuję się w sieci z kolegami i partnerami, ciągle coś piszę, nie zawsze siedzę w domu patrząc w laptopa. Jestem również bardzo aktywna w sieciach społecznościowych i ważne jest dla mnie, aby proces pracy z tekstem był wygodny.

Zwykła klawiatura iPhone’a jest szczerze słaba. Niewygodne przełączanie języka (w przypadku Pro Max jedną ręką nie da się dotrzeć do tej ikony), za dodatkowymi przyciskami ukryte są przydatne symbole jak przecinek, kiepska jakość autokorekty. Nie powiem nic o wskazówkach, działają mniej więcej chyba tylko dla języka angielskiego. Zwrócę również uwagę na konieczność przechowywania emotikonów na osobnej klawiaturze! Jeśli wyłączysz klawiaturę emoji, przycisk emoji zniknie również na innych klawiaturach. Apple-way, co mogę powiedzieć.

Aktywnie posługuję się językami polskim, angielskim i rosyjskim. Zwłaszcza z emotikonami muszę posiadać 4 klawiatury! Przełączanie się z tym „obozem” jest niewygodne. Ponadto ciągle jestem zdezorientowana, ponieważ na klawiaturze język polski i angielski wyglądają identycznie.

W klawiaturach innych firm ten problem został rozwiązany z wdziękiem – jeśli dwa języki używają alfabetu łacińskiego, to mają jeden układ. Klawiatura określa na tej podstawie używany język – poprawki i wskazówki. Powiedziano mi, że Apple ma podobną opcję dostępną dla wybranych par językowych, takich jak angielski/niemiecki, ale jak dotąd jest to opcja testowana.

Jeśli po rosyjsku uzupełnianie słów i autokorekta jakoś działa (choć w porównaniu z wyżej wymienionymi klawiaturami – jest słaba), to jak na język polski implementacja jest obrzydliwa. Nie tylko przewidywanie słów, ale także zakończenie wpisanego tekstu. Istnieje tylko poprawianie literówek, ale ta funkcja działa bardzo źle, często nie poprawia, gdy jest to konieczne.

Zwykła klawiatura zbyt wolno się uczy. Często piszę te same frazy w różnych miejscach. Dobre klawiatury natychmiast zapamiętują wpisane kombinacje i proponują kolejne słowa. To bardzo przyspiesza drukowanie. Apple tego nie ma. Jeśli zwykła klawiatura się czegoś nauczy, to zrobi to strasznie powoli.

Są miejsca, w których nie ma podpowiedzi z klawiatury. Mogą to być pola do wprowadzania danych. Nigdy nie wpisywałam swojego numeru telefonu lub adresu e-mail tak często, jak z iPhone’a! Inteligentne klawiatury już monitowały mnie, gdy wpisywała, pierwszą cyfrę mojego numeru lub literę mojego e-maila.

Powiedzieli mi, że jest Keychain, pamięta wszystkie hasła. A jeśli rejestruję się w nowych aplikacjach?

Dla autentyczności eksperymentu zmusiłam się do używania klawiatury Apple przez dwa tygodnie, ale to była tortura. Oczywiście można jej używać do wpisywania tekstu, ale zajmuje to sporo czasu. A przyzwyczajenie nie ma z tym nic wspólnego, klawiatura jest obiektywnie słabo zaimplementowana.

Tak, istnieją inteligentne klawiatury innych firm dla iOS! Zainstalowałam SwiftKey, którego używałam na Androidzie od lat. Ale na iOS ta klawiatura ma ograniczenia, więc nie możesz używać trzech języków jednocześnie. Ale SwiftKey ma wygodny układ, najlepsze (moim zdaniem) wskazówki, autouzupełnianie i autokorektę. A potem jest sztuczka z serii „drobiazg, ale fajny”. Jeśli skopiuję fragment tekstu, klawiatura proponuje go, można wkleić jednym dotknięciem. Oszczędza to dużo czasu.

Potem wypróbowałam Gboard. Klawiatura ta jest też “mądra” i świetnie się uczy. A co najważniejsze, możesz włączyć trzy układy jednocześnie, przy czym polski i angielski na jednym.

Inną rzeczą jest to, że implementacja klawiatur firm trzecich przez Apple jest ograniczona, ponieważ firma dba o ochronę danych użytkowników. Jest więc miejsc, w których system przełącza się na standardową klawiaturę.

Klawiatura Apple ma jeden plus – po długim naciśnięciu spacji ona staje się czymś w rodzaju touchpada, pozwala na przesuwanie kursora po tekście. W Gboard jest odpowiednik tej funkcji, ale mniej wygodny. W SwifKey nie ma czegoś takiego, za co otrzymuje drugi minus.

Kopiuj / wklej

Android-smartfony Samsung mają wbudowany “schowek”. Pamięta on kilka ostatnich punktów, które skopiowałam. Używałam tą opcję stale. Jeśli schowek nie jest zaimplementowany w niektórych powłokach dla Android, pomoże dowolna aplikacja. Ale nie w przypadku Apple oczywiście, bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.

Funkcja “powrót”, “wstecz”

Od czasu wprowadzenia gestów w Androidzie korzystam tylko z nich. Opcja „powrót” w menu i aplikacjach, przełączanie się między programami, wyjście na pulpit – szybko i wygodnie. W iOS te same gesty, ale w Androidzie lepiej zaimplementowano „powrót”. Tam on działa wszędzie i zawsze z ruchem palca w lewo lub w prawo. Zawsze korzystałam z lewej strony, ponieważ jest to wygodne, jeżeli trzymasz telefon w jednej prawej ręce.

W iPhonie na początku byłam oburzona, że gest należy wykonać od lewej do prawej strony! Oznacza to, że musisz przeciągnąć palec na dalszą stronę ekranu. Biorąc pod uwagę, jak duży i szeroki jest 11 Pro Max, był to ból.

Jednak, jak się szybko okazało, gestu „wstecz” można powiedzieć że nie ma. Gdzieś jest i działa nawet od środka wyświetlacza (czyli nie ma potrzeby ciągnąć palec daleko). Gdzieś działa tylko od lewej krawędzi. To w zasadzie nie zależy od aplikacji i konkretnego miejsca w systemie. Niektóre okna, menu itp. nie są zamykane gestem „wstecz”, ale przeciągnięciem w dół. I gdzieś (na przykład na Instagramie) to nie działa i trzeba sięgać po odległe przyciski. Rozumiem, że to kwestia przyzwyczajenia, ale lepiej, gdy wszystko jest ujednolicone. Na Androidzie gest cofania działa zawsze i wszędzie.

Wybieranie plików i inne niepotrzebne czynności dla prostych zadań

W Androidzie byłam przyzwyczajona do tego, że zdjęcia w galerii są wybierane długim dotknięciem (a następnie albo gest, aby wybrać kilka z kolejności, albo osobne dotknięcia na niektórych zdjęciach). Tak samo jest z plikami w aplikacjach. W iPhonie trzeba znaleźć przycisk „Zmień” (znajdują się one w różnych aplikacjach w różnych miejscach), nacisnąć go, a następnie zaznaczyć pliki. Jest to długo i niewygodnie.

Ta sama historia w galerii. Niektóre aplikacje tworzą własne foldery, w których przechowują obrazy. Nie lubię śmieci i od czasu do czasu usuwam takie foldery. W Androidzie jest to długie dotknięcie i przycisk „usuń”. W iPhonie najpierw należy kliknąć „wszystkie albumy”, potem „zmień” – a następnie pojawi się upragniony przycisk do usunięcia albumów. Tak samo w smsach: jeśli chcesz usunąć kilka na raz – najpierw „Zmień”, potem „Wybierz”, a dopiero potem tylko wybór do usunięcia. Trudno!

Nawet słuchawki bezprzewodowe (nie AirPods) łączą się za pomocą trzech dodatkowych dotknięć.

Złącze Lightning

Mój mąż i ja mamy laptopy z USB-C, więc w każdym pokoju znajdzie się kompatybilny kabel. Apple przeszedł na USB-C w zaawansowanych MacBookach i iPadach, podczas gdy iPhone’y nadal mają Lightning. Nie widzę aby dbali w jakikolwiek o wygodę użytkownika.

Czytaj także: Recenzja Samsung Galaxy S21: podstawowy flagowiec w nowym designie

Drobne błędy

Tutaj wymienię to, czego nie uważam za poważne wady. Przyzwyczaisz się do tego.

Intuicyjny i prosty?

Pisałam powyżej o niektórych rzeczach, których nie można nazwać intuicyjnymi. Ponieważ nie trzymałam iPhone’a w rękach przez 5 lat, wiele było nowego. Musiałam nawet wygooglować z pozoru takie proste rzeczy jak wyłączenie iPhone’a, jak przełączyć się w tryb PC w przeglądarce (Safari wcale nie jest przykładem wygody pod względem rozmieszczenia elementów).

Jakoś zachciało mi się ukryć osobisty tekst na zrzucie ekranu. W galerii Samsunga jest to opcja wbudowana. W iOS uruchomiłam edytor zdjęć, zobaczyłam tylko obrót i kadrowanie w dolnym wierszu i poszłam poszukać oprogramowania innej firmy. Później znajomy pokazał mi, gdzie została ukryta żądana funkcja. Nigdy bym nie zauważyła tego małego przycisku w górnym rogu!

Od czasu do czasu muszę szybko złożyć 2-3 zdjęcia w kolaż. W Samsungu wystarczy zaznaczyć te zdjęcia i kliknąć pozycję „kolaż” w menu. Na iPhonie to ie zrobisz bez aplikacji innych firm. A one (bo na iOS wszyscy są strasznie wypłacalni) albo proszą zapłacić, albo odlewają duży znak wodny na kolażu.

Nie napisałam od razu o budziku, aktualizuję. Aplikacja jest ogólnie bardzo dziwna. Na przykład, musisz zmienić czas alarmy, gdzie najpierw klikniesz? Oczywiście na czas i minuty? Ale nie! Musisz sięgnąć po przycisk “Zmień” w lewym dolnym rogu, a następnie wybrać alarm do zmiany!

Nadal istnieje przycisk “Ustaw”, który wysyła do aplikacji Zdrowie, aby ustawić rutynę snu. Po co tyle komplikacji, Apple?

Jeśli starsze wersje iOS miały bardzo fajne “skrętki” do ustawiania zegarka i alarmu, teraz zostały zmniejszone, stało się bardzo niewygodne.

Niuanse wielozadaniowości

Wśród wad iOS natrafiłam na wzmianki o słabej wielozadaniowości. To było krytyczne wiele lat temu, ale teraz, moim zdaniem, wszystko jest na poziomie. Jednocześnie jest tak skonstruowane, że żadna aplikacja nie pochłania przypadkowo zasobów w tle. Nadal istnieją pewne niuanse. Na przykład, jeśli wysyłasz duży plik do komunikatoru Telegram, musisz poczekać, aż zostanie wysłany – zadanie zostanie zresetowane w tle. To samo dotyczy niektórych usług w chmurze. Jednak, jak powiedział mi znajomy programista, problem nie dotyczy systemu, a w twórcach opragromowania, coś nie zostało dostosowane.

Powiadomienia

Android ma wygodną „kurtynę” dla powiadomień, wystarczy ją lekko opuścić, aby zobaczyć, co jest nowego, jaka dziś data. W iOS – nie kurtyna, ale szyrma jakaś. Aby zobaczyć powiadomienia lub datę, należy ją przeciągnąć na sam dół, znów nie jest to bardzo wygodnie.

Inną rzeczą jest to, że za każdym razem, gdy otrzymujesz powiadomienie, iPhone włącza ekran! Ta latarka mnie rozprasza. Przeszukałam ustawienia – nie mogłam znaleźć możliwości wyłączenia go. Googlowanie też nie pomogło. Zapytałam znajomego miłośnika iPhone’a, odpowiedział – „Dlaczego?”. Klasyczne – „Po prostu tego nie potrzebujesz”! Android ma miliard funkcji i zbędnych ustawień, a świetny iPhone nie jest niczym przeładowany. OK.

Nawiasem mówiąc, nie wymyśliłam, jak od razu usunąć wszystkie powiadomienia, musiałam ponownie wygooglować. W Androidzie w jednym miejscu jest czytelny przycisk “oczyścić” od wielu lat, w iOS trzeba żeby utrzymywać krzyżyk, nie jest to oczywiste.

Niuanse Face ID

Napisałam powyżej, że rozpoznawanie twarzy jest realizowane doskonale. Ale przy braku czytnika linii papilarnych (który, jak udowadniają smartfony z Androidem, da się wbudować w ekran i wszystko będzie działało idealnie) nie zawsze jest to wygodne. W pierwszych dniach musisz pogodzić się z tym, że telefon nie zawsze cię rozpozna. Ale trzeba przyznać, że Face ID szybko się uczy.

Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których nic nie zrobić bez hasła. Na przykład w sklepie, gdzie trzeba założyć maseczkę, w której telefon w ogóle nie pozna właściciela. A skaner linii papilarnych nie dba o to, czy nosisz maskę, czy burkę.

Najlepiej mieć obie metody odblokowania i wybrać tę, która jest wygodniejsza.

“Huk” w ekranie

Wspomniałam już, dlaczego Apple trzyma się „grzywki”, podczas gdy androidy mają długie zgrabne wycięcia na przednie aparaty – ze względu na zaawansowany system kamer dla Face ID. W zasadzie grzywka nie jest irytująca. Ale „zjada” użyteczny obszar ekranu.

Czytaj także: 10 najlepszych flagowców 2020 roku: smartfony, które warto kupić i w 2021! 

Używam MacBooka. Co dał mi ekosystem?

Czasami pisali do mnie: używasz MacBooka, jak możesz nie używać iPhone’a? Z łatwością. Przez wszystkie lata nie doświadczyłam żadnych niedogodności związanych z telefonami Google. Kupując iPhone’a, nie poczułam też niebiańskiego szczęścia.

Co jest wygodne? Wspólny schowek – kopiuj na MacBooku, wklejaj na iPhonie i odwrotnie.
Udostępniona historia / wkładki / zakładki w przeglądarce Safari też mogą być wygodne, ale ja z tego nie korzystam. Zwykle jeśli czytam coś na laptopie, to kontynuuję. Jeśli rozmawiasz przez telefon, to przez telefon.

Możliwość odbierania połączeń na swoim laptopie? Nie wiem, w zasadzie rzadko odbieram telefony, nie widzę aż takiej potrzeby.

AirDrop do szybkiego przesyłania plików to świetna rzecz. Chociaż możesz zainstalować  podobne oprogramowanie na Androida. Nie będzie aż tak prosto i pięknie, ale będzie działać.

Nie mówię, że ekosystem jest zły i bezużyteczny. Doskonale zaimplementowany, może przyzwyczaię się i będę z niego częściej korzystać. Jednak osobiście mogę żyć bez ekosystemu, nawet z MacBookiem.

Podsumowując: o gadżetach idealnych

Trochę pofilozofuję. Nic nie jest doskonałe. Coś gdzieś jest lepiej zaimplementowane, coś gdzieś gorzej. Wszędzie są swoje własne niuanse. Wiele zależy od nawyku. Ludzie często mówią „to jest najlepsze na świecie, idealne…”, ponieważ są do tego przyzwyczajeni. Nawet jeśli niektóre rzeczy zostaną źle wdrożone, możesz się do nich przyzwyczaić, a nawyk zostanie doprowadzony do automatyzmu. Nie ma w tym nic złego.

Kto przeczytał do końca – pisz w komentarzach! A jeśli ktoś dokonał takich przejść (niezależnie w jakim kierunku) – podziel się wrażeniami.

Co do mnie – zwróciłam iPhone 11 Pro Max do outletu. I zamówiłam … iPhone 12 Pro! Nie uważam iPhone’a za idealny, ale postanowiłem spróbować go używać przez długi czas. Jest dość fajny. A potem może znowu cofnę się do Androida i podzielę się wrażeniami.

P.S. Opublikowana cześć druga — Jak zmieniłam Android na iPhone: Apple Watch i AirPods – czy ekosystem jest aż taki dobry?

Czytaj także:

Share
Olga Akukin

Dziennikarka w dziedzinie IT c ponad 15-letnim doświadczeniem. Uwielbiam nowe smartfony, tablety i urządzenia typu wearables. Przeprowadzam bardzo szczegółowe testy, piszę recenzje i artykuły.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked*

View Comments

  • Kupiłem... Mam bardzo podobne odczucia. Dwa miesiące się przyzwyczajam do udziwnień i małych pierdoł... Chciałem dać szansę bo może za długo byłem z androidem (od początku i nigdy nie miałem iphona). Jednak jak bym miał cofnąć czas to bym nie kupował. Android pod względem intuicyjności, personalizacji i prostoty obsługi bije ios na głowę.

    Cancel reply

    Leave a Reply

    Your email address will not be published. Required fields are marked*

    • ooo! mam zupełnie tak samo!
      już kilka razy chciałam sprzedać iPhone-a, ale trzymam się.
      kupiłam AirPods oraz Apple Watch aby wszystko razem przetestować, z całej trójki podoba mnie tylko smartwatch...
      planuje wytrzymać około roku i wracać na jakiś topowy android :)

      Cancel reply

      Leave a Reply

      Your email address will not be published. Required fields are marked*