Categories: Smartfony

Życie z iPhone 14 Pro Max: Czy jest tak doskonały, jak się powszechnie uważa?

Ten post miałam napisać jeszcze w listopadzie, kiedy wreszcie doczekałam się purpurowego iPhone 14 Pro Max. W Polsce tradycyjnie braki, nie wiem czy stworzone sztucznie, czy wszyscy po prostu są tacy bogaci, ale nawet jeśli zamówimy nowinkę w dniu premiery, to na wersję Pro oraz Pro Max trzeba czekać 4-5 tygodni, a jeśli przegapimy odpowiedni moment, to nawet więcej, czasem aż do nowego roku. Zamówiłam więc w październiku, a czekałam do końca listopada i w końcu się doczekałam. Ale wrażenia opisuję dopiero teraz, bo miałam wiele innych ważnych zadań.

Jestem pewna, że ten artykuł przyda się naszym czytelnikom, tym bardziej, że nie będę robić typowej recenzji i opisywać, co telefon ma po lewej, a co po prawej stronie obudowy, jak grają głośniki i jak działa Wi-Fi. Moi koledzy pisali już o tym wszystkim na różnych portalach setki razy. Podzielę się wrażeniami z przejścia z modelu 13 oraz dłuższego użytkowania “czternastki”.

Generalnie, ten wpis można uznać za trzecią część mojej epopei o przejściu na iPhone’a. Pierwszą opublikowałam w 2021 roku, opowiadając w niej o tym, jak po 5 latach z Androidami kupiłam iPhone’a i z wielkim trudem przesiadałam się na niego. Teraz udało mi się już dogadać z jabłuszkiem (moje ulubione powiedzenie w tym przypadku — „do spania na suficie też można się przyzwyczaić”), ale wszystkie rzeczy opisane w tamtym artykule nadal mi się nie podobają, tak samo, jak w pierwszy dzień z iPhone. Po prostu kiedy się do tego przyzwyczaisz, nie jest to już irytujące.

Co do drugiej części — pisałam również o tym, jak rozbudowałam swój ekosystem, — kupiłam Apple Watch (on rzeczywiście jest najlepszy na rynku), a także AirPods (z nimi sytuacja jest dość skomplikowana i już ich nie używam). Cóż, teraz porozmawiajmy o iPhone 14 Pro Max.

Czytaj także:

Po co zmieniać?

Przed 14 Pro Max miałam iPhone’a 12 Pro (tylko przez pół roku, fajny telefon, ale po pierwsze był dla mnie za mały, a po drugie za krótko trzymająca bateria mnie dobijała), a następnie 13 Pro Max (olbrzym, ale ekran i bateria były już w porządku).

Wraz z premierą nowego iPhone 14 Pro Max postanowiłam zrobić upgrade. Wielokrotnie pytano mnie „po co?”. Odpowiedź jest generalnie lakoniczna – chcę i mogę. :-) O smartfonach piszę od wielu lat i to jest swego rodzaju kaprys, mieć zawsze nowego flagowca. I oczywiście mnie na to stać.

Swego czasu przez dłuższy okres nie mogłam się zdecydować na ponowny zakup iPhone’a (po kilkuletniej przerwie) właśnie ze względu na cenę. “Jabłuszka” są bardzo drogie i z roku na rok stają się jeszcze droższe. A kiedy się zdecydowałam, stało się to swego rodzaju inwestycją :-). Sprzedałam 13 Pro Max z gwarancją (zostawało dwa miesięcy) w dobrej cenie i musiałam tylko trochę dopłacić, żeby przejść na 14 Pro Max. Oczywiście flagowce na Androidzie bardziej i o wiele szybciej tracą w cenie. Więc obecnie nawet nie jest już takie proste wrócić do Androida, chociaż Galaxy S23 Ultra prawie mnie przekonał. :-)

Wygląd iPhone 14 Pro Max

Tu nie ma o czym pisać, bo kilka lat z rzędu nic się nie zmienia. Chociaż, kłamię, coś się jednak zmienia. Po pierwsze, ponieważ na pierwszy rzut oka telefony nie zmieniły się z wyglądu, pomyślałam, że moja bogata kolekcja etui do 13 Pro Max będzie pasować do nowego smartfona. Nic bardziej mylnego — przyciski i moduły aparatu są lekko przesunięte. Niewiele, ale… Nie wiem, czy to był celowy zabieg, czy jednak konstrukcyjnie nie było innego wyjścia, ale fakt pozostaje faktem — etui trzeba było kupować od nowa.

Do tego mamy nowy kolor. Niebieskiego w sezonie 2022/2023 nie okazało się, zamiast niego pojawił się “Deep Purple”. Naprawdę nie wiedziałam, który kolor wybrać: czarny czy biały są nieciekawe, złoty trudniej sprzedać, natomiast purpurowy to coś nowego. Chociaż w rzeczywistości nie mogę powiedzieć, że kolor ten wyszedł jakiś ciekawy, chyba że jesteście fanem fioletowego.

Generalnie to iPhone jak każdy inny. Ogromna kanciasta “cegła” ze stosunkowo szerokimi ramkami ekranu, o ergonomii nie ma co nawet mówić. Testuję wiele telefonów, niektóre flagowce z Androidem są jeszcze większe, ale przy tym nie są tak grubaśne i kanciaste, dlatego trzyma się je o wiele przyjemniej.

Nie jest to jednak żadne zaskoczenie, to samo mówiłam o 13 Pro Max. Tyle, że jeśli potrzebujesz iPhone’a, a do tego dużego ekranu i najpojemniejszej baterii, to po prostu nie ma innego wyboru, niż Pro Max. Jak mówiłam, do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Czytaj także: Apple Airpods Pro 2 vs Huawei FreeBuds Pro 2: które słuchawki są lepsze i które z nich wybrać?

Wyświetlacz i «dynamiczna wyspa»

Mamy tu kilka nowości. Po pierwsze, rewolucja jak na iPhone’a — częstotliwość odświeżania teraz wynosi 120 Hz i wszystko wygląda płynniej, niż wcześniej.

Kolejną rewolucją jest tryb Always On Display. Co prawda mojego życia to nie odmieniło, ponieważ nie lubię zawsze włączonych wyświetlaczy — po co na próżno marnować baterię. Ale jeśli jesteście zainteresowani tą opcją, to wygląda to tak, że częstotliwość odświeżania spada do 1 kl./s, a jasność staje się minimalna (obraz jest wyblakły, szary), co oznacza, że nie jest to zupełnie czarny ekran z wyświetlanymi określonymi powiadomieniami białą czcionką, jak to ma miejsce na niektórych Androidach. Jednak wraz z grudniową aktualizacją stało się możliwe wyłączenie wyświetlania tapety, czyli w razie potrzeby można uzyskać wspomniany czarny ekran.

Następną jaskrawą nowością serii Pro 14 generacji jest “dynamiczna wyspa” (dynamic island). Zamiast dużego “notcha” zastosowano podłużne wycięcie na przednie aparaty. Zdania na temat tej innowacji są podzielone, ale mi osobiście takie podejście się podoba. Po pierwsze, zwiększyła się funkcyjna powierzchnia ekranu. Po drugie, wycięcie tylko na początku rzuca się w oczy, po kilku dniach przyzwyczaiłam się i przestałam go zauważać.

A co najważniejsze, wycięcie to zostało w ciekawy sposób wykorzystane softowo. I to jest właśnie „magia Apple”. Drobnostka, o której nikt inny nie pomyślał i której nikt nie będzie w stanie powtórzyć na tak dobrym poziomie. Myślę, że to, jak dynamic island działa, widzieliście chociażby w reklamie.

„Dynamiczna wyspa” może się wydłużać, rozszerzać, wyświetlać przydatne informacje. Dla przykładu, podczas rozpoznawania twarzy pojawia się tam animacja uwierzytelniania. Jeśli gdzieś idziecie z nawigacją w tle, wyspa pokaże podpowiedzi. Jeśli wezwaliście Ubera, zobaczycie, za ile minut przyjedzie samochód, a następnie możecie śledzić przebieg podróży. Jeśli zamówiliście jedzenie, w „wycięciu” zobaczycie, czy zamówienie zostało przyjęte i czy kurier już jedzie. Jeśli słuchacie muzyki, „dynamiczna wyspa” będzie miała mini equalizer i okładkę bieżącego utworu. Zrobione elegancko.

Co ciekawe, konkurencja jeszcze nawet nie próbuje skopiować „dynamicznej wyspy”. Tylko Xiaomi wypuściło budżetowca z wydłużonym wycięciem na przednią kamerę, ale to rozwiązanie nie ma żadnego sensu, poza minimalnym podobieństwem wizualnym do iPhone’a, “wyspa” Xiaomi nie oferuje żadnych animacji.

Natomiast realme w swojej budżetowej nowince C55 zamiast wydłużonego wycięcia zrobił „mini kapsułę” ​​— swego rodzaj odpowiednik animacji w iOS. Póki co wyświetla ona jedynie informacje o podłączeniu do ładowania, korzystaniu z transferu danych oraz krokach. Obiecują więcej, ale wybór raczej nie będzie ogromny i chyba nie ma co czekać na wsparcie tego feature’a przez aplikacje firm trzecich — co innego w przypadku Apple.

Ogólnie rzecz biorąc, iPhone ma cudowny, wysokiej jakości wyświetlacz z doskonałym odwzorowaniem kolorów, wysoką rozdzielczością i szerokimi kątami widzenia. Jasność na słońcu jest znakomita, ale tylko do momentu, aż telefon nie uzna, że ​​się nagrzał (dzieje się to nawet w przyjaznych +20 – +23 stopniach na zewnątrz) i nie zmniejszy poziomu jasności praktycznie dwukrotnie. Wtedy to już tylko szukać cienia.

W dodatku ekran to AMOLED i Apple nie zadbał (jeszcze?) o redukcję migotania. Osobiście od czasu do czasu zauważam PWM przy minimalnej jasności. Jednak ta osobliwość mi i moim oczom nie przeszkadza.

Czytaj także: Test Samsung Galaxy S23: fajny kompaktowy flagowiec

Aparaty iPhone 14 Pro i co w nich denerwuje

Aparaty iPhone’ów z roku na rok stają się „szybsze, większe, mocniejsze”, a więc tym razem również wprowadzono wiele ulepszeń. Pierwsza “rewolucja” — aparat główny po wielu latach z matrycą 12 MP ma teraz 48 MP.

Co prawda to nie jest jakiś tam Android, więc nie można tak po prostu wybrać trybu „48 MP” i zacząć cykać foty. Finalnie i tak otrzymujemy pomniejszone 12-megapikselowe ujęcia, ale zrobione to jest w trosce o nas — wyrazistość jest wyższa, sensor wychwytuje więcej światła (a dokładniej, jak twierdzi Apple, o 65% więcej).

Jeśli nadal chcemy mieć 48 megapikseli, możemy robić zdjęcia w formacie ProRAW i w natywnej rozdzielczości, ale takie ujęcia trzeba następnie poddać obróbce, co jest rozrywką nie dla każdego. W dodatku ważą takie fotki 50-70 MB. Większość nadal używa aparatów na zasadzie „włącz i zrób zdjęcie”. Ja również nie jestem wyjątkiem.

Generalnie nie można powiedzieć, że w porównaniu do 13 Pro nowszy 14 Pro robi dużo lepsze foty, zwłaszcza przy idealnym oświetleniu. Ale warto przyznać, ostrość jest nieco wyższa, również przy słabym oświetleniu. Chociaż nadal nie na tyle, żeby robić przesiadkę tylko ze względu na aparat.

W przypadku teleobiektywu, mimo że obecnie przybliża on 3x, powróciła również opcja 2x, która się bardzo przydaje. W dodatku obiektyw szerokokątny ma nowy czujnik. Jakość jest  w porządku (ale niestety nie przy słabym oświetleniu). Są też pewne niuanse, o których powiem niżej.

Przedni aparat został ulepszony tylko „na papierze” i według moich odczuć zarówno 13ka, jak i 14ka robią dobre zdjęcia. W trybie portretowym dodatkowo pojawił się zoom. Dodany również tryb nagrywania Action, który jest przystosowany do mocnego potrząsania kamerą, ale ja rzadko kręcę jakiekolwiek filmiki, więc brak 8K w iPhone’ach mi nie przeszkadza, po co tak duża rozdzielczość?

Porozmawiajmy teraz o tym, co zauważalnie się zmieniło i doprowadza aż do szału. Nie jestem mocna w optyce i modułach kamery, ale w związku ze zmianą aparatu głównego (wydaje się, że jego rozmiarów) zmieniła się również ogniskowa. I ze względu na to iPhone 14 Pro Max, nawet będąc niezbyt blisko fotografowanego obiektu, przełącza się na obiektyw szerokokątny w trybie makro. 13 Pro Max robił to tylko wtedy, gdy byliśmy naprawdę blisko.

Pokażę przykład. Przy takiej odległości od niezbyt dużego obiektu główny moduł wciąż jest w stanie zrobić co nieco ostre ujęcie. Jeśli przesuniemy się bliżej, to musimy się już przełączać na obiektyw szerokokątny.

Oto porównanie, po lewej ujęcie jest bardziej oddalone, po prawej próba zbliżenia, przy której makaron nie jest już ostry.

A teraz zdjęcie za pomocą obiektywu głównego (po lewej) i zdjęcie za pomocą obiektywu makro (po prawej). Przy takim oświetleniu nie ma szczególnych problemów z jakością, ale widać wyraźnie, że rozmycia tła prawie nie ma i nie wyglada to najlepiej.

Na czym zatem polega problem ze zbyt „wczesnym” przejściem na obiektyw szerokokątny? Na tym, że jakość zdjęć zrobionych obiektywem szerokokątnym daleka jest od tej z aparatu głównego. A im słabsze oświetlenie, tym bardziej jest to zauważalne — pojawia się szum, rozmazanie. I nawet jeśli oświetlenie jest dobre, przy użyciu obiektywu szerokokątnego tło się rozmyła nie tak dobrze, jak przy użyciu aparatu głównego. Oto kilka innych przykładów (obiektyw szerokokątny po prawej stronie):

W efekcie większość zdjęć z jakimikolwiek obiektami na pierwszym planie nie jest najlepszej jakości. Kupowanie tak drogiego telefonu i robienie za jego pomocą „paskudnych zdjęć” to czysty absurd! Wyciąganie wniosków z miniatur zdjęć może być trudne, ale wierzcie mi na słowo, telefony testuję od ponad 15 lat i oprócz mojego prywatnego iPhone’a trzymałam w rękach wszystkie aktualne flagowce.

Tryb ultra-makro oczywiście można wyłączyć tapnięciem po jego ikonie w lewym dolnym rogu.

Ale to nie rozwiązuje problemu — główny obiektyw po prostu nie łapie ostrości z bliska (13 Pro łapie, jak również modele konkurencji, takie jak Galaxy S23 Ultra czy Huawei P60 Pro). Aby ujęcie było ostre, trzeba odsunąć się niemal na drugi koniec pokoju! Oczywiście przesadzam, ale zdjęcia trzeba robić naprawdę z daleka. A jaki w tym problem? Po pierwsze, aby gdzieś wstawić takie zdjęcia, musimy je obrobić, przyciąć, a to zajmuje czas. Po drugie, gdy patrzy się na obiekt w obiektywie z takiej odległości, nie zawsze jest jasne, czy jest on wyostrzony i nie raz trafiały mi się kiepskie ujęcia.

Problem ten stał się szczególnie dotkliwy, gdy nadeszła wiosna i rozkwitły różne roślinki. Uwielbiam fotografować kwiaty. I to nie tylko w trybie makro (nie jest z nim źle, ale pod warunkiem, że jest idealne oświetlenie i brak wiatru), ale także zwykłe szersze ujęcia z pięknym rozmyciem w tle. iPhone ciągle przełącza się na obiektyw szerokokątny, blokuję to. Później, po bliższym przyjrzeniu się zdjęciu, widzę, że wiele obiektów jest po prostu nieostrych. Kilka przykładów (powiększony obiekt po prawej stronie dla ułatwienia):

W dodatku moim zadaniem jest między innymi fotografowanie sprzętu do recenzji. Często konieczne jest fotografowanie drobnych elementów — krawędzi, przycisków, złączy. Jestem zmuszona przełączać się na obiektyw szerokokątny, co powoduje niższą jakość zdjęć, zwłaszcza jeśli nie ma za dużo światła. Albo znowuż, robić zdjęcia z daleka, a następnie spędzać dużo czasu na kadrowaniu. Ogólnie męczarnia za duże pieniądze. Kilka przykładów z serii „znowu nieostre” (mam tego sporo):

A tu, może nie jest to bardzo dobrze widoczne, ale przy niedoskonałym oświetleniu jakość zdjęcia z obiektywu szerokokątnego absolutnie nie jest satysfakcjonująca:

I ostatni przykład. Swego czasu testowałam budżetowy smartfon realme C55 i przypadkowo udało mi się zrobić dobre ujęcie na zachodzie słońca (poniżej po lewej). Chciałam go powtórzyć za pomocą iPhone’a, żeby uzyskać lepszą jakość i wrzucić do Instagrama, ale nie pykło, „niewłaściwa” ogniskowa nie pozwoliła mi sfokusować kamery na pąku brzozy, a zmiana na szeroki kąt „zabiła” całą magię rozmytego tła. Zdjęcie z iPhone’a 14 Pro Max znajduje się po prawej stronie.

Realme C55
iPhone 14 Pro Max

Mam nadzieję, że Apple coś z tym zrobi przy następnej generacji. Albo udoskonali główny aparat albo obiektyw szerokokątny (aby jakość zdjęć makro zrobionych za jego pomocą nie była tak słaba).

Co jeszcze nie jest w porządku? Generalnie wszystko ok, ale po doświadczeniach z testowaniem flagowców innych firm naprawdę brakuje mi lepszego teleobiektywu (obecnie on po prostu przybliża ze średnią jakością, mogłoby być lepiej) oraz jakościowego zoomu! Zoom jako taki jest, ale na poziomie średniaków innych firm. Niemniej on całkiem często się przydaje, dlatego w tak drogim telefonie chciałoby się ujrzeć coś bardziej porządnego. Cóż, zobaczymy, czym zaskoczy nas iPhone 15.

Ogólnie oczywiście mamy do czynienia z drogim smartfonem, który cyka świetne zdjęcia przy każdym oświetleniu. Ponieważ nie robię pełnoprawnej recenzji, nie będę tutaj dawać zdjęć z różnych modułów i w różnych trybach, ale pokażę kilka przykładów, aby nie ograniczać się do nieudanych ujęć, jak wyżej :-).

Czytaj także: Recenzja smartfona Xiaomi 13: kompaktowy i wydajny, ale nie idealny

Szybkość działania, pamięć, soft

Apple co roku wypuszcza nowe procesory, obecnie króluje A16, o kilkadziesiąt procent bardziej szybki niż poprzednik, według zapewnień Apple. Ale dzisiaj i iPhone 12 jest bardzo szybki, tak samo 13ka i 14ka są również mega szybkie. Myślę, że nawet jeśli Apple wprowadzi coś rewolucyjnego i poprawi wydajność nawet o 50%, nie zauważymy tego bez specjalnych testów syntetycznych. Krótko mówiąc, wydajność jest na poziomie. A jak inaczej za taką kwotę.

Co do pamięci — mam wersję podstawową na 128 GB — nie jestem na tyle bogata, żeby płacić więcej :-). 128 GB w zupełności starcza mi na kilka tysięcy zdjęć i filmików oraz niezbędne aplikacje (ale prawie nie gram w gry), wszystko inne trzymam w “chmurach”. Wolnej mam ponad połowę pamięci. Jeśli jednak porównywać do konkurencji, większość smartfonów na Androidzie w tym przedziale cenowym oferuje co najmniej 256 GB pojemności.

Oprogramowanie jak to oprogramowanie, raz do roku są duże aktualizacje i coś tam jest dodawane, a dzięki długiemu okresowi wsparcia stare modele pozostają aktualne.

iOS jak to iOS — ma swoje plusy i minusy, nie jest idealna, ale warto zaznaczyć, że ideału nie istnieje. Przyzwyczaiłam się i jest ok.

Czas pracy iPhone 14 Pro Max

Na prezentacji było powiedziane, że żywotność baterii wzrosła względem poprzednika. Nie mogę powiedzieć, że to zauważyłam, zarówno 13 Pro Max, jak i 14 Pro Max wydają się działać tak samo – i przez bardzo długi czas. Żywotność “Maxów” to jedna z ich najważniejszych zalet. Jestem osobą, która patrzy na ekran smartfona 6-8 godzin dziennie, rzadko wypuszczam telefon z rąk, jest on dla mnie zarówno narzędziem pracy, jak i środkiem komunikacji, rozrywki, poznawania nowych rzeczy i tak dalej. Z topowych modeli tylko iPhony „Pro Max” wytrzymywały ze mną od rana do wieczora, a ostatnio dołączył do nich Samsung Galaxy S23 Ultra. A więc nie tylko iPhone’y potrafią…

Natomiast to, co jest naprawdę irytujące, na przykładzie iPhone’a, to brak wystarczająco szybkiego ładowania. Nawet z zasilaczem od iPada (nie ma mocniejszych opcji) uzyskamy tylko szczytowe 20-27W. W praktyce jest to pół godziny od zera do 50% i prawie półtorej do 100%.

Oczywiście już słyszę, jak fani krzyczą „nie potrzebujemy tego!!!”, “szybkie ładowanie psuje baterię!” i tym podobne. Nie chcę wchodzić w dyskusję, powiem tylko, że było już wiele badań na temat szybkiego ładowania, nie wpływa ono tak bardzo na żywotność baterii, żeby stało się to zauważalne. I tak naprawdę niewiele osób chodzi z tym samym telefonem przez tak długi czas (3-5 lat). Typowe zużycie baterii litowych jest znacznie bardziej zauważalne, więc nie ma czym się martwić.

Natomiast o wiele więcej udogodnień płynie z szybkiego ładowania, w dowolnym momencie podłączasz na krótko telefon pod ładowarkę — i za chwilę masz taki poziom baterii, że ​​starczy do końca dnia. Po testach nowoczesnych Androidów powrót do iPhone’a z powolnym ładowaniem jest jak cofnięcie się do ubiegłego stulecia.

Jest możliwość bezprzewodowego ładowania. W tym z MagSafe (magnesy dla lepszego mocowania), co jest wygodne. Długo zbierałam się z myślami, ale w końcu kupiłam (za szalone pieniądze, bo chciałam mieć certyfikowaną przez Apple) stację ładującą Belkin 3w1. Teraz już nie zsunę w nocy przez przypadek telefonu z ładowarki, bo trzyma się pewnie. Nie wymieniałam wszystkich etui na kompatybilne z MagSafe, tylko nakleiłam naklejki na istniejące, tak jest taniej :-).

Czytaj także: Test smartfona Realme GT3: Szybki i wściekły

Podsumowanie

Od dawna nie ma sensu co roku zmieniać topowych modeli, są one aż po brzegi zapchane technologicznymi rozwiązaniami, że nawet po kilku latach nie stają się przestarzałe. Zmiana iPhone 13 na iPhone 14 również nie ma większego sensu, chyba że bardzo chcecie i macie dodatkowe pieniądze. Ale zmiana 10ki lub 11ki jest tego warta, poczujecie różnicę zarówno pod względem ekranu, szybkości działania, jak i aparatów, a “świeża” bateria to zawsze dobrze.

Generalnie iPhone 14 Pro Max to udany flagowiec… dla miłośników “jabłuszka”. Jest piękny, wykonany z materiałów premium, z perfekcyjną konstrukcją, świetnym ekranem, cudownymi aparatami, superszybkim działaniem, długim czasem pracy na baterii… Ale ponieważ moją pracą jest testowanie nowych smartfonów, nie mogę powiedzieć, że jest to idealne urządzenie. Dla fanów “jabłka” — owszem, najbardziej zaawansowane. Co do reszty… Tenże Galaxy S23 Ultra (moja recenzja) jest lepszy pod względem aparatów, a do tego nie jest gorszy pod względem innych parametrów.

Lub popatrzmy na nowego Huawei P60 Pro. Tak, nie ma tam wsparcia serwisów Google i już pewnie nie będzie, ale wszystko da się ogarnąć. A aparaty są zachwycające, zwłaszcza teleobiektyw, iPhone ma wiele do nadrobienia. Chociaż oczywiście można powiedzieć, że dla typowego użytkownika z grona „włącz i zrób zdjęcie” niewielkie różnice między aparatami różnych flagowców nie są tak ważne, więc iPhone będzie więcej niż zadowalającym wyborem. Ale ja właśnie jestem jedną z osób z tej grupy i nowa ogniskowa iPhone’a 14 Pro strasznie mnie denerwuje, niewygodne staje się robienie zdjęć z bliska.

Design iPhone 14 Pro Max nie uważam za udany, nawet jeśli jest już to swego rodzaju klasyka. Urządzenie jest za duże, za ciężkie i zbyt kanciaste — w świecie Androida są smartfony z taką samą lub większą przekątną ekranu, ale jednocześnie bardziej zaokrąglone i kompaktowe. Jeśli mówimy o sofcie, ma on wiele zalet, ale są też irytujące wady, niektóre rzeczy w Androidach są zdecydowanie lepiej zaimplementowane. Oczywiście mówię o Androidzie na przykładzie zaawansowanych modeli o podobnie wysokiej cenie, nie ma sensu porównywać iPhone’ów do średniaków czy budżetowców.

Ogólnie to wszystko, co chciałam napisać. Jeśli ktoś ma pytania, zastrzeżenia lub cokolwiek do dodania — zapraszam do komentarzy! I dziękuję za uwagę! :-)

Gdzie kupić iPhone 14 Pro Max

Czytaj także:

Share
Olga Akukin

Dziennikarka w dziedzinie IT c ponad 15-letnim doświadczeniem. Uwielbiam nowe smartfony, tablety i urządzenia typu wearables. Przeprowadzam bardzo szczegółowe testy, piszę recenzje i artykuły.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked*