W dzisiejszych czasach rynek smartfonów jest nasycony wieloma markami, z których każda stara się przyciągnąć uwagę konsumentów swoimi funkcjami i innowacyjnym designem. Wśród nich, chińska firma Cubot również zasługuje na uwagę, oferując budżetowe urządzenia o dobrej specyfikacji. Jednym z najnowszych modeli tej firmy jest Cubot A10, który kosztuje tylko ok. 380 zł. Dzisiaj przyjrzymy się mu bliżej, przeanalizujemy czy w ogóle opłaca się go kupić, a także powiemy na ile dobrze sprawdza się w codziennym użytkowaniu.
CUBOT A10 na pierwszy rzut oka niczym się nie różni od pozostałych ofert na rynku. Jednak jest to pierwsze złudne wrażenie. Jak tylko urządzenie dotarło do recenzji, byłam ciekawa za ile się sprzedaje – myślałam sobie, że cena z pewnością wyniesie 800+ złotych. A okazało się, że się myliłam. Nowinkę CUBOT A10 w wersji pamięciowej 4/128 GB kupisz jedynie za 380 złotych (na razie na AliExpress, później w polskich sklepach)! Jest to bardzo tani model i nic dziwnego, ponieważ firma ulepszając swoje oferty myśli o użytkownikach i ich kieszeniach.
W takim razie, czy taki niski koszt nie przełoży się na zbyt wiele uproszczeń? To się okaże. Dobra wiadomość jest taka, że bohater recenzji jest sprzedawany nie w jednym, a w trzech ciekawych kolorach: różowym, niebieskim i klasycznym czarnym – zatem każdy kupujący będzie mógł wybrać coś dla siebie.
Dane techniczne CUBOT A10
- Wyświetlacz: IPS TFT 6.56″, 20:9, 1612 x 720 pikseli, 269 PPI, częstotliwość 90 Hz
- Procesor: 8-rdzeniowy UNISOC T606 8 x 1.6 GHz, Cortex-A75 / A55
- Karta graficzna: ARM Mali-G57 MP1
- RAM i pamięć: 4 GB i 128 GB z możliwością rozszerzenia do 8 GB
- Slot karty SIM: dual SIM (Nano-SIM)
- Kamery:
- Główny moduł: 48 MP
- Przednia kamera: 16 MP
- Dźwięk: mono, mini jack 3,5 mm
- Bateria: 5100 mAh
- System operacyjny: Android 14
- Technologie bezprzewodowe: Wi-Fi 5, Bluetooth 5.0, Dual SIM, GPS, GLONASS, GALILEO
- NFC: nie
- Wymiary i waga: 10.4×165.6×75.5 mm, 200 g
Komplet
W ładnym niebieskim pudełku widzimy sam telefon, kluczyk do wyjmowania tacki SIM, dokumentację, ładowarkę 10W, kabel ładujący i przezroczyste etui. Dodatkowo, na ekran została naklejona folia ochronna, a to też uznaję za element zestawu.
Czytaj także: Recenzja smartfona realme C63: Dobry i w dobrej cenie
Design i ergonomia
W przypadku designu, miałam mieszane uczucia. Z jednej strony, design nie jest szczególnie zły, a z drugiej strony wygląda tanio i zaraz powiem dlaczego. Zacznijmy od układu elementów: po prawej stronie znajduje się przycisk zasilania i głośności. Po lewej stronie widzimy tylko tackę na kartę SIM. Z kolei na dole jest wejście Type-C i głośnik monofoniczny. Na górze zostało umiejscowione rzadkie w naszych czasach rozwiązanie – a mianowicie gniazdo mini-jack 3.5 mm do słuchawek przewodowych.
Ekran posiada wycięcie na aparat w kształcie kropli. Widzimy również dość masywny podbródek i ramki, które wizualnie zmniejszają wyświetlacz, stosunek ekranu do obudowy wynosi 69,2%.
Rogi są zaokrąglone, a całość obudowy jest plastikowa. Tylny panel testowego smartfona jest ciekawego jasnoróżowego koloru. Na nim mamy czarną wyspę aparatów, która sprytnie wtapia się w obudowę. Fajnym momentem jest to, że “plecki” nie łapią rys i śladów użytkowania.
Czemu mówiłam o taniości, skoro telefon wygląda konwencjonalnie? Jest to moja subiektywna opinia, ponieważ widziałam dużo smartfonów i mam z czym porównywać. Po pierwsze, brakuje, zgodnie z modą, płaskich boków, dodatkowo, czarna wyspa aparatów nieco nie pasuje do różu. Poza tym, jak mówię, wygląd jest ok.
Wymiary telefonu wynoszą 10.4×165.6×75.5 mm, A10 waży 200 gramów co wcale nie jest dużo. Smartfon dobrze leży w dłoni, chociaż jest trochę śliski, kiedy na przykład ręka się poci i może być niebezpiecznie, więc na wszelki wypadek radzę korzystać z etui. Dodatkowo, spokojnie można położyć urządzenie na płaską powierzchnię i nie spadnie, bo wyspa aparatów prawie nie wystaje ponad obudowę.
Czytaj także: Recenzja Motorola Moto G24: smartfon za 599 złotych
Wyświetlacz
Cubot A10 ma ekran IPS TFT HD+ o przekątnej 6.56 cala. Wyświetlacz ma proporcje 20:9 i rozdzielczość 1612×720 pikseli, co daje gęstość 269 PPI. Maksymalna częstotliwość odświeżania jest na poziomie 90 Hz, co nie jest złym wynikiem w tej kategorii cenowe, istnieje również adaptacyjny tryb dostosowujący częstotliwość odświeżania do wybranej treści.
Sam ekran oczywiście nie ma takiej kontrastowości i kolorów jak smartfony z AMOLED, jednak z wyświetlacza wygodnie korzystać zarówno w pomieszczeniu, jak i na dworze w słoneczny dzień. I w ogóle dla matrycy IPS i dla ceny 380 zł jest BAEDZO dobry. Ma dobre kąty widzenia i szczegółowość, co przekłada się na ogólny komfort użytkowania.
W ustawieniach możesz zmienić czcionkę, tryby wyświetlania, kontrast, włączyć podświetlenie nocne (tak tutaj się nazywa eliminacja niebieskiego odcienia wieczorem), a nawet podkręcić jasność wyświetlanych treści takich jak YouTube czy zdjęcia.
Dźwięk i haptyka
Niestety nie możemy marzyć o dźwięku stereo w tym przypadku, ale mogę zaznaczyć, że A 10 oferuje donośny dźwięk. Możesz skorzystać z przewodowych słuchawek, bo mamy tutaj gniazdo mini-jack. W ustawieniach nie ma korektora, ale za to da się ustawić haptykę dla wybranych czynności. Haptyka przy tym zwykła, jak u taniego modelu.
Metody odblokowania
Zdziwiło mnie to, że w CUBOT A10 nie ma skanera linii papilarnych, przecież nie kosztowałby za dużo. I bardzo SZKODA! Ponieważ nawet użytkownicy, którzy wybierają budżetowe urządzenia są przyzwyczajeni do tego typu odblokowania. Dla mnie, jest to najwygodniejszy format bezpieczeństwa danych. Tutaj mamy jedynie kod PIN i odblokowanie twarzą. FaceID działa sprawnie, jedynie w ciemności telefon mnie nie rozpoznawał, ale nie jest to niezawodna technologia, telefon da się “oszukać” nawet zdjęciem.
Łączność i transmisja danych
Cubot A10 obsługuje Wi-Fi 5, Bluetooth 5.0, LTE. Działa z dwoma SIM. Jednak kolejnym uproszczeniem jest brak NFC, co znacznie utrudnia proces płacenia telefonem w sklepach, a dokładnie go uniemożliwia (chociaż można włożyć kartę pod etui, kupić zegarek z funkcją opłaty itd., ale z NFC byłoby lepiej).
Czytaj także: Recenzja Infinix Smart 8 – cena mówi sama za siebie!
Aparaty
W telefonie mamy jedynie dwie kamery: główny moduł na 48 MP i kamerę do robienia elfie na 16 MP. Zacznę od selfie – wychodzą dobre, są filtry polepszające wygląd, ale jeśli ich nie używać i tak będziesz zadowolony, ponieważ kadry są jakościowe i nie miałam do nich żadnych uwag.
Główny sensor robi również przyzwoite kadry, jakościowe i jaskrawe z dobrym odwzorowaniem kolorów – patrz na zdjęcia. Jedynie kiedy robisz zdjęcia przedmiotowi, który się rusza, moduł nie zawsze dobrze się fokusuje i zdjęcia są rozmazane – widać to na przykładzie mojego kota, ale mimo wszystko udało mi się zrobić dla niego nowe “profilowe” ;).
Na nocne zdjęcia też nie mogę narzekać, za taką cenę mamy dobry wynik – widzimy ciepłe odcienie, nie ma efektu sztuczności i nie pojawiały się zauważalne szumy cyfrowe lub rozmycia.
Jeśli chodzi o wideo, to brakuje stabilizacji, poza tym filmiki są w porządku. Maksymalnie – FullHD 30 fps.
W interfejsie aparatu można włączyć tryb nocny (ale nie ma dużej różnicy), tryb HD (zdjęcia w pełnej rozdzielczości, ale znowu nie ma różnicy), tryb portretu, wideo time-lapse i słow-motion oraz pogrzebać w różnych ustawieniach.
Czytaj także: Recenzja Motorola Moto G34 5G – udany budżetowiec
Oprogramowanie
CUBOT działa na czystym systemie Android 14. Aplikacje i sterowanie nam dobrze znane, nie pojawiło się żadnych problemów. Znowu wkracza “ale”. Otóż ale, system mi się trochę zawieszał, kiedy próbowałam wysłać zdjęcia z galerii do dysku Google. Czasami praca była mniej płynna, niż bym chciała, tłumaczę to gorszym sprzętem i możliwe, że po nadejściu kolejnych aktualizacji sytuacja się poprawi.
Nie ma bloatware, to znaczy niepotrzebnych przeinstalowanych aplikacji – widzisz, realme, tak można! Dostępne tez różnorodne gesty. Fajną opcją była funkcja Smart Control, która wybudza telefon, kiedy go podnosisz. Mamy również wiele funkcji ułatwienia dostępu.
Jedyna pretensja – zbyt dużo błędów w tłumaczeniu interfejsu na język polski.
Wydajność
Cubot A10 jest wyposażony w ośmiordzeniowy procesor UNISOC T606, składający się z rdzeni Cortex-A75 i Cortex-A55, taktowanych zegarem 1.6 GHz. Karta graficzna – ARM Mali-G57 MP1. Pamięć RAM – 4GB, to niedużo, ale w ustawieniach można dodać jeszcze 4 za pomocą pamięci stalej, która wynosi 128GB. Nie doda to znacznej szybkości. bo to pamięć wirtualna, ale lepiej niż nic. Z kolej pamięć stałą można rozszerzyć za pomocą karty microSD (ale trzeba będzie wybrać – dwie SIM albo SIM + karta pamięci).
Dzięki temu procesorowi urządzenie zapewnia wydajność wystarczającą do codziennych zadań, takich jak przeglądanie internetu, korzystanie z mediów społecznościowych, prostych aplikacji (bank, taxi itd,) oraz granie w mniej wymagające gry. Nie oczekuj, że sprzęt zapewni turbo-szybkość, ale dla grupy docelowe taki rezultat będzie do zaakceptowania.
Czytaj także: Recenzja smartfona Cubot P80: Kolejny tani “chińczyk”
Bateria i czas pracy
Producent podaje, że CUBOT A10 ma baterię o mocy 5100 mAh, która zapewnia pracę do 2-3 dni, w trybie czuwania ten czas się wydłuży do 6-7 dni. I warto przyznać, że w rzeczywistości jest to zbliżony wynik, ponieważ nie mamy super mocnych podzespołów, ekranu z wysoką rozdzielczością, dodatkowo nie jest to telefon gamingowy, który potrzebuje ciągłego chłodzenia.
W moim przypadku, praca wyniosła 2.5 dnia, przy tym robiłam te rzeczy co zazwyczaj robię na swoim telefonie – grałam w gry a-la “zabójce czasu”, odpowiadałam na SMS’y, przeglądałam sieci społecznościowe, podczas wyjść na miasto robiłam zdjęcia oraz grzebałam się w ustawieniach, żeby dokładnie opisać pracę smartfona – i w sumie prawie każdy użytkownik, który nie jest związany z grami i profesjonalną edycją zdjęć i wideo będzie zadowolony.
Szybkiego ładowanie tutaj nie ma, ładowarka z kompletu ma móc tylko 10W. Dla pełnego ładowania A10 trzeba czekać prawie 2 godziny.
Podsumowanie i konkurencja
Nie można się nie zgodzić z tym, że CUBOT to firma, która stawia na budżetowe rozwiązania, które są skierowane do szerokiego grona odbiorców. Nowinka CUBOT A10 ma swoje niuanse, które dla mnie, są aż za dużym kompromisem. W tym brak skanera linii papilarnych, brak NFC i brak głośników stereo. Mimo wszystko warto rozumieć, że w cenie do 500 złotych nie możemy otrzymać wszystko, do czego jesteśmy przyzwyczajeni.
Ale w podsumowaniu chciałabym się skupić na pozytywach. Po pierwsze, urządzenie ma fajny kolor, posiada dobry komplet, przyzwoity ekran IPS i aparaty, dzięki którym zrobisz adekwatne kadry. Dodatkowo smartfon będzie działać przez dłuższy czas, a “czysty” Android bez reklamy stanie się wiernym pomocnikiem w codziennych zadaniach. I oczywiście w tym wszystkim główną rolę odgrywa cena w 380 zł.
No dobrze, a jakie są alternatywy? Na myśl przychodzą: Redmi 12 4G (udany ubiegłoroczny model nawet z ekranem AMOLED, który teraz można upolować za 430 zł, nasz test tutaj), Redmi 9A (tani, ale jest tylko wersja 2/64GB i też nie ma NFC), Redmi 9C NFC (tutaj jedyny plus to NFC i cena od 270 zł), Motorola Moto G04 (trochę droższa, ale z NFC i czytnikiem linii papilarnych), Redmi A3 (piękny design, dobry chipset), TCL 505 (399 zł, dźwięk stereo, dobry ekran i kamera). No a znacznie tańszy jest tylko jeden “chińczyk” – Infinix Smart 8 3/64GB w cenie od 280 zł, który ma i NFC, i fajny design, i skaner odcisków palców, tylko wersja Android trochę starsza i aparaty nie robią wrażenia (nasz test tutaj). Jak widać, nawet w tej polce cenowej da się, z czego wybrać! Udanych zakupów!
Gdzie kupić Cubot A10
- AliExpress (w polskich sklepach pojawi się później)
Czytaj także: