Categories: Recenzje gier

Recenzja gry Cyberpunk 2077: Myszy płakały, ale nadal jadły kaktusa…

W ogóle nie wiem, jak to się stało, że na kalendarzu  już 2021 rok, a Cyberpunk 2077, na który tak długo czekaliśmy, nie jest już nową grą. Więc gdzie jest recenzja? Zwykle publikujemy materiały tak szybko, jak to możliwe, ale tym razem nie było tekstu. Więc dlaczego tak jest? Ponieważ wyciągnięcie wniosków z takiej gry jest bardzo trudnym zadaniem.

Tak czy inaczej, każdy, kto nie mógł się doczekać, od dawna spróbował (i być może zwrócił) nowość. Poświęciłam cały miesiąc walce ze sobą, a właściwie samej grze. Grać czy nie grać? Porzucić czy nie porzucić? Wyłożyć gniewną tyradę przeciwko CD Projekt RED, czy nie? Ponieważ wszystkie złe rzeczy, które słyszeliście o grze, są prawdą. Nie będziemy się uchylać – trafił do sprzedaży całkowicie zepsuty. Tak bardzo, że przez cały ten czas czułam się jak beta tester, ale już grałam w poprawioną wersję. Moja gra się zawiesiła, zepsuła się, zacieła się, a ja, posłusznie ją uruchomiłam. Ale dlaczego? To proste: lubię ją …

Upadek mitu

Cyberpunk 2077 to świetna ilustracja tego, jak gracze niczego się nie uczą. Bez względu na to, ile osób mówiło nam, żebyśmy nie wierzyli reklamom, nie kupowali pięknych obietnic twórców (Shawn Murray, czy wytrzymał tyle na próżno?) i oczywiście nie po to, żeby zamawiać w przedsprzedaży, ale nadal robiliśmy to, co zawsze: ślepo wierzyliśmy we wszystko i kupiliśmy grę ponownie rok przed jego wydaniem. Wiem, o czym mówię: sama miałam półtoraroczne zamówienie w przedsprzedaży, które sklep ostatecznie anulował.

Jak to? Dlaczego się nie uczymy? Nie sądzę, że jest sens długo dyskutować na ten temat. Cyberpunk 2077 jest już dostępny i jedno rozumiem na pewno: bez względu na to, jak dobrze pracują programiści, nic nie przebije ilości pracy wykonanej przez marketerów. Cześć i chwała im – dawno mnie tak nie okłamywano.

To wprowadzenie robię tylko w jednym celu: aby wyjaśnić, z której strony podchodzę do tego materiału. Podobnie jak miliony innych, ja również zostałam oszukana i rozczarowana. I przez długi czas chciałam przeklinać twórców. Ale teraz rozumiem, że wielu moich kolegów popełnia duży błąd, nie rozróżniając między grą, twórcą i wydawcą. Tak, zostaliśmy oszukani – przez wydawcę. To on postawił poprzeczkę tak wysoko, że żadna gra nie mogła jej dorównać – zwłaszcza jeśli była tak pośpiesznie wydana. Kupując Cyberpunk, nie kupujesz Cyberpunk 2077, który został ci sprzedany. Kupujesz zupełnie inną grę, która w niewielkim stopniu przypomina to, co reklamowali. Już teraz wchodzę na oficjalną stronę, gdzie spotykam się z głośnymi i całkowicie fałszywymi hasłami. To nie jest rewolucja. To nie jest gra pokoleniowa. To nie jest nowy wzorzec RPG, któremu będą równe wszystkie inne. To tylko gra wideo. I musisz to osądzić w próżni, starając się nie myśleć o tym, co mogło być. Nieważne, jakie to trudne.

Czytaj także:

Zgodnie z zaleceniami Philipa K. Dicka

Pogratulować Polakom – oprawa jest znakomita. Pozostawiając za sobą fajny, ale oklepany świat fantasy Wiedźmina, CD Projekt RED wkroczył w stosunkowo dziewiczy gatunek cyberpunku, który spopularyzował kultowy film Blade Runner. Dzięki niezwykłemu stylowi, ścieżce dźwiękowej i fabule ten film pozostaje prawdopodobnie najlepszą produkcją reżysera Ridleya Scotta. Ale jeśli mamy referencyjne dzieło kinematografii w tym stylu, to gry wideo mają mniej szczęścia – żadne z dużych studiów nie podjęło się jeszcze stworzenia naprawdę dużego dzieła w tym duchu. Dlatego kiedy zapowiedź Cyberpunk 2077 się odbyła, była to furia: obiecano nam projekt o niespotykanej dotąd skali i głębi, który jednocześnie będzie wyglądał „fajnie” dzięki nieśmiertelnemu stylowi gatunku.

Jako wielki fan zarówno scenarzysty, jak i reżysera, również byłam pod wrażeniem tego pomysłu. Podobały mi się przedstawione projekty, motywy i po prostu pomysł na fantastyczną grę ze studia znanego z czegoś zupełnie innego. Ale co w końcu dostałam?

Akcja Cyberpunk 2077 toczy się, jak można się domyślić, w 2077 roku. Akcja odbywa się w  “wolnej” metropolii zwaną Night City, w której korporacje są właścicielami prawie wszystkiego, gdzie rząd i policja od dawna są kupione, a na ulicach szaleje prawdziwa wojna. Główny bohater po prostu nazywa siebie V – jest czymś w rodzaju Sheparda z Mass Effect: istnieje kilka opcji fabularnych, które, jak się wydaje, (spoiler – niezupełnie) wpłyną na to, jaką postacią się stanie. Jego wygląd można edytować, ale w lustrze można zobaczyć tylko twarz swojego V. Jak widać, kontrowersje zaczynają się od edytora postaci. Ale nawet nie uruchomiliśmy gry do końca!

Ostrzegam od razu: nawet nie myśl, że Cyberpunk 2077 to ogromna gra RPG, w której każda akcja ma konsekwencje. Jak słusznie zauważył założyciel naszej strony Vladislav Surkov, o wiele bardziej logiczne jest postrzeganie gry jako filmu interaktywnego. Tak, jest tutaj kilka finałów i tak, wiele twoich działań na coś wpływa, ale to nie jest coś, co się chce bez końca spróbować. Nie możesz zasadniczo fundamentalnie zmienić postać V. Nie ma znaczenia, czy spadł z samej góry na samym początku, czy też wzniósł się do bogactwa z błota – jego zakończenie jest już z góry określone. I nie ma znaczenia, czy zabił wszystkich, których spotkał, czy delikatnie uśpił wszystkich – nikt nie zwraca na to uwagi. W grze nie ma systemu reputacji. Pod tym względem jest nie tylko słabsza od wielu bezpośrednich odpowiedników, ale także od pozornie skromniejszych projektów, jak Wasteland 3 od inXile Entertainment. Nawet w grach Davida Cage’a, bez względu na to, ile mają problemów, lepiej odczuwasz konsekwencje swoich działań. 

Nie oznacza to jednak, że historia nie zasługuje na uwagę. Ani trochę! Otoczenie jest tu bardzo ciekawe i dobrze rozwinięte, ponieważ gra planszowa o tej samej nazwie pojawiła się w latach dziewięćdziesiątych. Dzięki ogromnej ilości materiałów o świecie „Cyberpunka” twórcy nie musieli wszystkiego wymyślać samodzielnie, jak na przykład BioWare, które stworzyło Mass Effect czy Dragon Age. Ale CD Projekt Red zawsze tak robił.

Prawie każda napotkana postać i NPC zostanie za coś zapamiętana. Zgodnie z oczekiwaniami, najmniej interesujący jest tutaj bohater, a znajomości zawarte w trakcie rozgrywki okazały się bardzo dobre.

Być może nadszedł czas, aby wspomnieć o Keanu Reeves – bo jak bez niego? Popularnemu hollywoodzkiemu aktorowi udało się kiedyś „sprzedać” Cyberpunk 2077 nawet tym ludziom, którzy również nie grają w gry, a także jest centralną postacią w narracji. Pocieszę cię: jest go tu dużo – to nie jest prosta kamea zrobiona na przykład przez piosenkarza Grimesa. Rocker i anarchista Reeves, Johnny Silverhand, to jedna z najbardziej kontrowersyjnych i interesujących postaci w grach wideo ostatnich lat. W trakcie mojej podróży udało mu się wzbudzić zarówno współczucie, jak i ostrą niechęć. Wspaniale jest widzieć tego sympatycznego aktora w zupełnie nietypowej dla niego roli.

Zgodnie z fabułą, Johnny jest od dawna nieżyjącą gwiazdą, która „wskrzesiła się” w umyśle V po tym, jak włożył chip ze swoją cyfrową duszą. Jego sarkastyczny sposób mówienia i obojętność na los innych czynią z niego bardzo interesującą postać. Nigdy nie wiadomo, kiedy ponownie się ogłosi i zechce porozmawiać.

Oprócz Johnny’ego jest wiele innych wspaniałych postaci: przyjaciel Jackie Wells, który narobił całego bałaganu, czarujący Panam Palmer, ostra Judy Alvarez, ponury Goro Takemura … na pewno kogoś polubisz.

Scenariusz też chce się tylko pochwalić: gra ma ogromną liczbę dialogów i opowieści, które prawie zawsze budzą zainteresowanie. Czasami zdarzają się dziwne chwile (np. kiedy V, mieszkający w ogromnej metropolii ze znaczącym kontyngentem azjatyckim, nazywa makaron „egzotycznym jedzeniem”), ale przede wszystkim byłam zachwycona. Jeszcze trochę, a porozmawialibyśmy o prawdziwym arcydziele „cyberpunku” na równi ze wspomnianym filmem i najlepszymi dziełami literatury. Ale…

Niestety, notoryczne „ale” pojawia się prawie zawsze. Zapewne dlatego, że Cyberpunk 2077 nieustannie zaprzecza sobie i obietnicom marketerów. I bardzo często takie sprzeczności bardzo psują wrażenie. Nawet świat – wydawałoby się, że coś, czego po prostu nie da się zepsuć taką obfitością materiałów – okazał się nieco tańszy niż kilka błędnych decyzji, które, jak mi się wydaje, również podjęli reklamodawcy. O czym ja mówię? To chyba pierwszy raz, kiedy narzekam…

To bardzo dziwne, że prawie nigdy nie widzimy naszej postaci. To niweluje cały sens dostosowywania, a wszystkie fajne ubrania w końcu nie mają znaczenia, jeśli widzimy tylko nasze ręce.

Myślę, że sam widziałeś kilka przykładów w internecie. I właśnie dlatego, że je widzieliście, wierzę, że to cała robota marketerów. No dobra, pojawił się Hideo Kojima – gdziekolwiek się pojawił, nie każdy wiedziałby. No dobra, nawiązałem bezpośrednio do „Biura”, co mogą zauważyć tylko fani. Ale dość często wpływ zewnętrznych przedstawicieli popkultury był tak duży, że wydawało się, że grzęźnie w parodii, a nie w pełnoprawnej (i poważnej!) grze. Najgorsze (jeśli jesteś wrażliwy na spoilery, nie kończ tego akapitu) było, gdy faktycznie GLaDOS (tak, ten z Portalu) zaczął odgrywać znaczącą rolę w jednej z najbardziej zapadających w pamięć misji gry.

Czytaj także: Recenzja gry Sakuna: Of Rice and Ruin 

Plastikowy świat i Lobotomized NPC

Tutaj chcę ponownie odnieść się do oficjalnej strony. Wchodzimy tam i co widzimy? „Poznaj rozległy świat Night City, który jest jaśniejszy, trudniejszy i głębszy niż cokolwiek, co widziałeś wcześniej”. Prawie pierwsza fraza na stronie, ale już chcę się sprzeciwić. Dobre ustawienie? Dobre. Ale „trudne” czy „głębokie” nie są słowami, których użyłabym, aby to opisać. Raczej „plastikowy” i „pusty”. I bardzo, bardzo płaski. 

Przypis: Zaznaczę tylko, że recenzja została wykonana na PlayStation 5. Konsola jest więcej niż potężna i zdolna do ściągnięcia takiego projektu. Ponieważ jednak deweloper (w przeciwieństwie do Ubisoft, EA, Activision i innych) nie znalazł czasu i energii na wykonanie specjalnej wersji na nowe konsole, musiałam zadowolić się przeciętnością. Ale nie pozostaje nic do zrobienia: wina za to spoczywa na programistach i tylko na nich.

Twórcy każdej gry z dużym i dobrze przemyślanym otwartym światem starają się, aby w ich świecie chcieli „żyć” i stworzyć iluzję, że zanurzasz się w prawdziwy i żyjący wszechświat – bez względu na to, jak fantastyczną aluzją może być. Cyberpunk 2077 był również nieustannie reklamowany w tym duchu: najbardziej rozbudowany, najgłębszy … ale w rzeczywistości tak nie jest. Jestem pewna, że pierwotnie wszystko zostało jako tako przemyślane, ale zmiana priorytetów i banalny brak czasu doprowadziły do ​​tego, że z oryginalnych pomysłów prawie nic nie zostało. Night City jest tłem. Nie więcej. Pięknym, jasnym tłem.

Gdy tylko przypadkowo wyciągniesz pistolet w drugiej połowie miasta, cała populacja miasta kuca i drży ze strachu. Wszystkie samochody jadą tą samą trasą „na torach” i nie są w stanie ominąć nawet motocykla zaparkowanego na poboczu drogi. Policja jako taka nie istnieje – możesz zabić co najmniej połowę miasta, straci cię ona na pierwszym zakręcie. Wrogowie nawet nie myślą o szukaniu schronienia. Na tym tle Watch Dogs wydaje się niezwykle nowatorski.

Obiecali kupować i sprzedawać mieszkania – tak nie jest. Myśleli o komunikacji miejskiej – nie ma. Nie ma możliwości dostosowania mieszkania. W żaden sposób nie odnotowuje się obecności frakcji przestępczych. No i NPC … Nie przesadzam: w ostatnich latach zainteresowanie rozwojem sztucznej inteligencji w grach spadło do zera, ale jakaś imitacja aktywności umysłowej za pomocą aktualnych animacji zawsze była obecna. Czasami to wystarczy, aby miasto w grze było prawdziwe. Najlepszym przykładem jest Red Dead Redemption 2. Najgorszy, to ten , o którym teraz rozmawiamy.

Wszyscy tutaj są głupi – wrogowie, sojusznicy, zwykli przechodnie. Jednocześnie deweloperzy spieszyli się już z deklaracją, że jest to „błąd” i że AI… pojawi się wraz z łatką? Nie mam jednak pojęcia, jak można wydać grę, w której jakoś zupełnie zniknęła sztuczna inteligencja.

Na zanurzenie wpływa nie tylko współczynnik głupoty NPC, ale także ich liczba. Większość zwiastunów przedstawiała tętniące życiem miasto z zatłoczonymi ulicami i zatłoczonymi drogami, ale to Night City jest widoczne tylko dla posiadaczy imponujących komputerów. A inni niefortunni ludzie będą musieli mieszkać w zupełnie martwym mieście, w którym nie można zobaczyć więcej niż pięć samochodów na raz na drodze, gdzie nie ma motocykli i prawie nie ma ludzi. Rozumiem, że to tak łatwy sposób na odciążenie starych konsol, ale dlaczego właściciele nowego PS5 muszą to znosić, nie wiem.

Nie ma gry, z której nic nie zostało wycięte, ale liczba fałszywych obietnic w tym przypadku jest poza listą przebojów. Najbardziej obraźliwe jest to, że czekaliśmy na „prawdziwą następną generację”, ale otrzymaliśmy coś niezwykle archaicznego. Kiedy w dobie superszybkich dysków SSD trzeba chwilę poczekać na załadowanie poziomu, jak w pierwszym Mass Effect, a potem usiąść przy wieżyczce, jak w jakimś początkowym tytule na PS3, staje się jasne, że żadne rewelacje raczej na nas nie czekają.

Czy naprawdę potrzebny jest otwarty świat, biorąc pod uwagę względną liniowość fabuły? Ciężko powiedzieć. Najczęściej służy jako dekoracja. Tak i nie ma specjalnego sensu jeździć po nim – najczęściej gracze będą korzystać z systemu szybkiej podróży i nie zawracać sobie głowy własnym samochodem. Bo jazda w Cyberpunk 2077 to kolejna nieprzyjemna rozmowa…

Nieoczekiwana strzelanka

Cyberpunk 2077 to pierwszoosobowa gra RPG. Klasycznych elementów gatunku jest wiele: przeładowany ekwipunek, duże drzewko umiejętności, możliwość rozwoju postaci zgodnie z własnym stylem gry. Jak to często bywa w przypadku deweloperów przyzwyczajonych do pracy z PC, interfejs gry pozostawia wiele do życzenia: ustalenie, gdzie jest, nie jest takie proste, a zarządzanie całością za pomocą kontrolera jest bardzo niewygodne. Ale do wszystkiego się przyzwyczajasz, a po 10 godzinach przestałam narzekać i zacząłam powoli rozumieć, jak tu wszystko działa. Na początku stworzyłam postać wieloaspektową, ale teraz rozumiem, że jest to bezużyteczne – lepiej od razu dowiedzieć się, kim chcesz się stać i rozwijać się w tym kierunku. Bo naprawdę fajne umiejętności i zdolności, dzięki którym gra staje się znacznie przyjemniejsza, ujawniają się dopiero na samym końcu. 

Zdecydowałam się zostać hakerem stealth i uznałam, że ta kompilacja jest jedną z bardziej interesujących. Możliwość „hakowania” wrogów poprzez ładowanie wirusów w ich implanty pozwala na szybkie infekowanie całych baz – pod koniec mogłam zabić kilkunastu NPC bez użycia żadnej broni. To prawda, że ​​nie ma tak wielu okazji, aby być właściwym hakerem (netrunnerem) – jest jakoś mało umiejętności, a niewiele z nich jest naprawdę pomysłowych. Gra nie zawsze wytrzymuje porównanie nawet z Watch Dogs Legion – czasami chciałam mieć większą interaktywność świata i przez długi czas z przyzwyczajenia próbowałam dostać się do samochodu i kogoś przejechać. To nie zadziałało: wszystkie hacki są pasywne i nie będziesz w stanie „dostać się” do niczego. Szkoda.

Design to coś, czego nie można zarzucić. Szczególnie podziwiają różne samochody z wyszukanymi wnętrzami.

Bez względu na to, jak bardzo chciałoby się uniknąć walki, jest to niemożliwe: broń będzie musiała zostać wydobyta. Jeden z graczy opisał kiedyś Cyberpunk 2077 jako „interesującą wariację na temat Far Cry”, a dostrzeżenie w tych słowach prawdy stało się nawet obraźliwe. Bo Cyberpunk to przede wszystkim strzelanka. Tak, możesz używać bliskiej walki lub nawet specjalnych ostrzy, ale nie polecałabym tego. Ale nie wszystko jest złe: pomimo tego, że większość krytyków wypowiadała się negatywnie o lokalnej strzelaninie, nie miałam żadnych skarg. Tak, trzeba się do tego przyzwyczaić, ale tutaj wszystko mi się podoba. Armaty są ciekawe i średnio zróżnicowane, a nawet prymitywne misje (których jest większość), gdzie trzeba wyczyścić wrogie obozy, w ogóle się tym nie nudziłam. 

Ukończenie głównego wątku fabularnego zajmie ci około 30 godzin, a wykonanie wszystkich możliwych misji i zadań zajmie ci dużo więcej czasu, więc jest tu wystarczająco dużo treści. Ale przy całej tej obfitości miałam wrażenie, że gram w prototyp, a nie w główną grę. To uczucie przerodziło się w rodzaj wewnętrznej walki, kiedy wydawało mi się, że polubiłam Cyberpunk 2077, ale jednocześnie nie mogłam powstrzymać się od myślenia o tym, co by się stało, gdyby nie przyspieszono wydania gry. Tu i ówdzie widać początki większych i ambitniejszych pomysłów, które jednak nigdy do niczego nie doprowadziły. 

Jednak zawsze postępowałam według wskazań Satoru Iwata. Legendarny Japończyk powiedział, że gry powinny być zabawne. A przy wielu problemach, których nie mogę usunąć z Cyberpunk 2077, jest to cholernie zabawne. Pociągnęła mnie po piętach, tak bardzo, że dość szybko przestałam przeklinać i pomyślałam, jak szybko do niej wrócić. Właściwie jedyną przeszkodą dla mnie były uporczywe i wszechobecne błędy. W mojej pamięci nie było innej gry, która tak często się zawiesza i wychodziła w tak surowej formie. Tak, przeszłam przez Cyberpunk 2077 i tak, czerpałam z niego dużo przyjemności, ale nie neguje to faktu, że programiści potrzebują co najmniej kolejnych sześciu miesięcy, aby nadać mu przyzwoity wygląd – szczególnie na konsolach. Podczas gry natknąłam się na wiele błędów, które nie tylko uniemożliwiły mi grę, ale także anulowały moje postępy w ciągu ostatnich pół godziny. Jedyną rzeczą, która uratowała, były hojne zapisy, które gra sama wykonuje. W rzeczywistości szybki restart rozwiązuje większość problemów. Ale nie zawsze. Czasami musiałam cofnąć ogromną ilość czasu, aby przestało zakłócać interfejs.

Jest wiele błędów i nie ma sensu opisywać ich wszystkich. Powiem tylko, że wszystko może się zdarzyć. Raz – i twoja broń przestaje działać. Dwie i pół ekranu zajmuje teraz zdjęcie broni, którą mogłeś sobie zrobić w innym miejscu. A zdarza się, że wrogowie albo odmawiają w pewnym momencie walki z tobą, albo nie rezygnują z ważnego przedmiotu, bez którego nie można ukończyć misji. Tak więc w samym finale jeden z antagonistów wspiął się na jakiś balkon i właśnie tam zginął, i nieważne, jak bardzo chciałam z nim w końcu porozmawiać, nie mogłam. Znam też tych, którzy mają szczęście nie natknąć się na nic poważnego, ale tak duże ryzyko zepsucia wrażenia nie jest tego warte – lepiej poczekać, aż CD Projekt Red zakończy pracę.

Spieszę się przekazać użytkownikom konsoli PS5 – w grę można grać i dobrze się bawić. Najważniejsze to wyłączyć wszystkie graficzne dekoratory w ustawieniach i anulować HDR, który w tej grze jest zupełnie brzydki. Dzięki szybkości 60 fps na sekundę grało się przyjemnie, a wizualnie nie mam żadnych szczególnych zastrzeżeń – dzięki kompetentnemu wykorzystaniu lekkiej i fajnej grafiki Cyberpunk 2077 wygląda dobrze niemal wszędzie. Głównym problemem tej platformy jest słaby zasięg rysowania i (o czym już mówiliśmy) brak ruchu i ludzi. 

Na koniec odnotuję ścieżkę dźwiękową. Długo nie ma nic do powiedzenia: jest fajnie. Aktorzy głosowi (mówimy o oryginalnych aktorach anglojęzycznych) poradzili sobie ze swoją pracą z hukiem; w rzeczywistości gościnnie Keanu Reeves był najmniej emocjonalny, z jego zwykłym spokojnym sposobem odczytywał dialogi bez większego entuzjazmu. Ale wszyscy poradzili sobie. Muzyka jest jeszcze lepsza: kompozytor Marcin Przybyłowicz, Paul Leonard-Morgan i Piotr Adamczyk dali nam jedną z najlepszych ścieżek dźwiękowych roku. Do tego dochodzi mnóstwo wspaniałej licencjonowanej muzyki.

Gra jest oczywiście w całości przetłumaczona, ale polecam grę w oryginale lub z napisami, ponieważ tłumaczenie zostało wykonane bez cenzury, z prawdziwym nadużyciem. Ale oryginalnym aktorom po prostu nie da się przerwać, zwłaszcza że w naszej wersji gry można usłyszeć niezdrową liczbę nieprofesjonalnych YouTuberów.

Czytaj także:

Podsumowanie

Cyberpunk 2077 jest, jak na ironię, najlepszym przykładem tego, jak wielka korporacja może zatopić nawet niezatapialny statek. To także najbardziej żywy oksymoron z gier wideo, jaki kiedykolwiek widziałam. To jedna z najlepszych gier na świecie – i jedno z największych rozczarowań. Chcesz grać bez końca – i przeklinać. Chcę ją doradzić – i poprosić o odroczenie. Bardzo się cieszę, że udało mi się zagrać w ten  pół mityczny projekt, ale nigdy nie przestanę wierzyć, że w wyniku działań wydawcy odebrano nam prawdziwe arcydzieło i wydano jego żałosne podobieństwo. A co mogło być, nigdy się nie dowiemy. Ale jedno jest pewne: w każdym razie nie będzie nudno. 

Gdzie kupić grę Cyberpunk 2077?

Share
Katarzyna Lewczuk

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked*