W ostatnich latach modne stało się łączenie pozornie niepołączalnych gatunków. Od metra z domieszką „Pokemona” po Ponga z akcją fabularną – której po prostu nie widzieliśmy! Ale deweloperzy wciąż znajdują coś, co może zaskoczyć. Tak, Sakuna: Of Rice and Ruin z XSEED Games i Edelweiss udało się połączyć platformówkę i symulator farmy. I okazało się… nieźle!
Czytaj także:
Sakuna: Of Rice and Ruin to dziwna gra, ale zaczyna się bardziej niż zwykle od platformówki. Tutaj gra wydaje się przyjemna, ale typowa dla gatunku. Ale im dalej, tym dziwniej – i fajniej. Chyba najlepsze wrażenie w pierwszej godzinie gry robią aktorzy głosowi – kolejna rzadkość w takiej grze. Ale tak jest: Laura Post (znana nam z 13 Sentinels: Aegis Rim i Persona 5: Royal) jest niezrównana w roli kapryśnej i zepsutej Sakuny, a inni aktorzy nie zawodzą. Jeśli oglądasz anime z angielskim dubbingiem, na pewno rozpoznasz kilka głosów.
Jest to ważne, ponieważ fabuła odgrywa ważną rolę w Sakuna: Of Rice and Ruin. To, co już jest, jest najlepszą częścią tego! Było dla mnie niezwykle interesujące śledzenie przygód bogini płodności o tym samym imieniu, która została wygnana po tym, jak zwykli ludzie włamali się do krainy bogów z jej winy. Nic nie robić, to jednoczyć się z nimi i odpierać siły zła. Nie zdradzę żadnych perypetii i powiem tylko, że rzadko spotykam się z tak dowcipnym i zjadliwym scenariuszem w takich tytułach.
Czytaj także: Recenzja gry Cyberpunk 2077. Myszy płakały, ale nadal jadły kaktusa…
Dobry humor w grach wideo – rzadki gość, a za to Sakuna: Of Rice and Ruin już chce się pochwalić. Ale historia jest historią, a rozgrywka jest nie mniej ważna. I tutaj rozmowa jest bardziej skomplikowana, bo za dziwną nazwą kryje się jeszcze bardziej ekscentryczne nadzienie.
Kiedy natknąłem się na zwiastun, Sakuna przede wszystkim wydała mi się platformówką akcji z domieszką farmy. No i dobra platformówka: zarządzanie bohaterką to przyjemność, walka też z lokalną fauną. Akcja jest bardzo szybka i płynna – pomaga stabilna liczba klatek (60 kl./s). Jako broń Sakuna używa głównie wszelkiego rodzaju narzędzi rolniczych i możesz przełączać się między bronią ciężką i szybką. Możesz łączyć ataki w biegu, a to bardzo ważne, bo nasza bohaterka jest prawie bezbronna – dziwne, ale nie potrafi ani unikać ataków, ani ich blokować.
Kolejna umiejętność bohatera – użycie taśmy do szybkiego poruszania się, chwytania wrogów i kombinacji. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziwny system zmiany pory dnia. Każdy poziom musi przez niego przejść bardzo szybko, w przeciwnym razie nadejdzie noc i wrogowie staną się zbyt silni. Utrzymuje to sprytne tempo, ale moje wrażenie z tego włączenia jest trochę zepsute – nie lubię, gdy się spieszę, i nienawidzę wszelkiego rodzaju timerów w grach.
Na początku nie możesz nic zrobić z tymi silnymi przeciwnikami – Sakuna jest za słaba. Aby ją ulepszyć, musisz uprawiać ryż. Tak, w końcu dotykamy drugiej części Sakuna: Of Rice and Ruin. Na początku myślałam, że farmienie jest nieznacznym dodatkiem do gry, aby wyróżniać się na tle konkurencji, ale całkowicie się myliłam! Obie części „Sakuny” są opracowane jednakowo.
Jak wspomniałam, tylko uprawiając ryż bohaterka staje się silniejsza. A element farmy jest bardzo dobrze rozwinięty: szczegółowo powiedziano nam i pokazano, jak ten proces przebiega w prawdziwym życiu. Bardzo – bardzo szczegółowo: ogromna liczba drobiazgów wpływa na plon. Nawóz, poziom wody, stopień uprawy… zastanawiasz się, ile uwagi Edelweiss poświęciła temu pierwiastkowi.
Kiedy tworzysz grę z zasadniczo różnymi elementami, zawsze jest to ryzyko. Ponieważ są fani platformówek i nienawidzący symulatorów farmy. Nie ma od tego ucieczki. A takim ludziom Sakuna: Of Rice and Ruin w niektórych momentach wyda się fajne, a w innych niesamowicie nudne. Tylko z tego powodu po prostu nie mogę go wszystkim polecić. Nawet jeśli oba elementy są wykonane na najwyższym poziomie.
Czytaj także:
Werdykt
Sakuna: Of Rice and Ruin to dziwna gra, która okazała się dużo bardziej ambitna, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Wyróżnia się świetnym aktorstwem głosowym, zabawnym scenariuszem i połączeniem dwóch niekompatybilnych gatunków. Ale czy taki eksperyment przypadnie ci do gustu, nie mogę powiedzieć.