Bardzo interesujące jest obserwowanie, jak moi koledzy po fachu odbierają nowe produkcje od różnych studiów. W końcu pojęcie obiektywizmu w recenzjach praktycznie nie istnieje — nawet jeśli teoretycznie powinny one do niego dążyć. To, co jedni uznają za poważną wadę, innym uchodzi na sucho. Patrząc na to, jak przyjęto Metaphor: ReFantazio, można odnieść wrażenie, że gra to triumf na każdym froncie, ale wystarczy zagrać, by zrozumieć, jak trudno być w pełni obiektywnym.
Pozwólcie, że zacznę z innej strony. Kilka lat temu nasz portal opublikował recenzję Persona 5, która otrzymała mnóstwo pochwał. Stylowa, wypełniona po brzegi treścią gra wyróżniała się interesującą fabułą i muzyką, będąc niemal wzorem dla JRPG. Teraz mamy rok 2024, a po kilku remasterach, studio wraca z nową grą, choć tym razem pod zupełnie innym tytułem.
Szkolne intrygi zostały w tyle, a na pierwszy plan wysunął się zupełnie nowy, fantastyczny świat. Jednak wiele rzeczy pozostało bez zmian: system turowych walk jest niemal taki sam, podział na dni się nie zmienił, budowanie relacji społecznych jest bardzo podobne, a niektóre elementy fabuły brzmią znajomo. Styl studia jest rozpoznawalny — zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu.
Każda dobra RPG powinna oferować ciekawy i przemyślany świat, a w tej kwestii nie ma się do czego przyczepić. Twórcy ze studia Atlus ponownie stanęli na wysokości zadania, dając nam świetnie wykreowanych bohaterów, osadzonych w szczegółowo dopracowanym świecie — królestwie Euchronia. Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z klasycznym światem fantasy, ale z czasem dostrzegamy, że jest on lustrzanym odbiciem naszego. Jego liczne wady stają się tłem dla historii, a twórcy z Atlusa wykorzystują ten motyw, aby dotknąć głębokich tematów nierówności, uprzedzeń i relacji między naszym światem a światem fantazji.
To mieszanka, która będzie znajoma fanom poprzednich gier, ale nie będziemy zbytnio roztrząsać zalet Shin Megami Tensei — w końcu to zupełnie nowa gra z nowej serii. I to jest świetne, bo wszyscy ci, którzy obawiali się przystąpienia do długowiecznej serii, jaką jest Persona, mogą teraz wejść w ten świat bez strachu, że coś przegapili. Nie będę zdradzał zbyt wiele z fabuły, bo to ona jest największym atutem tej nowości. Nigdy nie wątpiłem w talent tego studia (a zwłaszcza artystów i scenarzystów), i tym razem także mnie nie zawiedli. Wyraziste postacie, świetna praca aktorów, świat, który aż prosi się o eksplorację — to wszystko tu jest. I jeśli to już wystarczy, byście chcieli zagrać, śmiało — możecie dalej nie czytać.
Czytaj także: Recenzja Paper Mario: The Thousand-Year Door
Oczywiście, są tutaj też inne elementy charakterystyczne dla gier Atlusa. I jeśli nie przypadł Wam do gustu system walki z ich wcześniejszych produkcji, to nie ma powodów do radości – mimo pewnych nowości (w tym elementów walki w czasie rzeczywistym), w gruncie rzeczy to wciąż ten sam turowy system, tak typowy dla wielu JRPG. System dopracowany w każdym calu, ale od razu rozpoznawalny.
W Metaphor: ReFantazio system walki to unikalne połączenie walk w czasie rzeczywistym z turowymi bitwami, co odróżnia go od w pełni turowego systemu znanego z Persony. W trybie szybkiej walki gracze zmagają się z przeciwnikami w czasie rzeczywistym, co przydaje się przy potyczkach z drobnymi wrogami. Z kolei w walkach drużynowych, przypominających te z Persony, rozgrywka przełącza się na tryb turowy, co pozwala na skuteczną walkę z silniejszymi przeciwnikami lub bossami.
Metaphor rozwija system Press Turn znany z serii Shin Megami Tensei, wprowadzając nowe mechaniki. System Formacji pozwala graczom ustawiać postacie w pierwszym lub drugim szeregu, co wpływa na przebieg walki i otwiera dodatkowe możliwości strategiczne.
Czytaj także: Recenzja Dragon’s Dogma II: Świat pionków
Zamiast używania Person, w Metaphor postacie korzystają z Archetypów, które definiują ich umiejętności i role w walce. Kluczem do sukcesu jest odpowiednie łączenie konkretnych Archetypów, co tworzy naprawdę interesującą mechanikę. Nie myślcie, że Archetypy to po prostu inne nazwanie Person – to raczej wariacja na temat systemu klas znanego z serii Final Fantasy. Archetypy nadają bohaterom unikalne zdolności, słabości i odporności, ale w przeciwieństwie do Person, nie można ich zmieniać podczas walki. Zazwyczaj zdobywamy nowe Archetypy, nawiązując wystarczająco silne więzi z różnymi postaciami, a potem możemy je rozwijać w ich mocniejsze wersje.
System podwójnych walk poprawia tempo rozgrywki, pozwalając szybko rozprawiać się z mniejszymi przeciwnikami, bez niepotrzebnego przeciągania potyczek. Metaphor: ReFantazio dąży do zaoferowania bardziej elastycznego i dynamicznego systemu walki niż w Personie, przy jednoczesnym zachowaniu głębi i strategicznych elementów. Oczywiście, mimo tych wszystkich (naprawdę świetnych) zmian, duch poprzednich gier Atlusa wciąż jest obecny, więc jeśli nie przepadacie za turowymi grami, tutaj też wiele się nie zmieni. Jednak mam radę: dajcie grze czas, aby się rozkręciła. Jak to często bywa, pierwsze godziny są pełne samouczków i dialogów.
Niezwykle stylowa, z wciągającą fabułą i ciekawym podejściem do tradycyjnego systemu walki, Metaphor: ReFantazio zdobywa maksymalne oceny niemal w każdym aspekcie… poza techniczną stroną. I tutaj trudno mi ją bezkrytycznie chwalić. Co więcej, zastanawiam się, dlaczego moi koledzy z branży tak pobieżnie traktują ten temat, unikając szczegółowych komentarzy albo – nie daj Boże – krytyki. Ja jednak skomentuję: moim zdaniem trudno wybaczyć stan techniczny tej gry. Gdyby była to produkcja na Switcha, mógłbym przymknąć oko, ale pod każdym względem mamy do czynienia z tytułem bardzo podobnym do Persony 5 – gry, którą tworzono jeszcze na PS3.
Wiele ekranów ładowania, nijacy NPC, tekstury niskiej jakości, które przypominają te sprzed piętnastu lat – to wszystko trudno uznać za godne gry pretendującej do miana najlepszej w roku. Brakuje tu również pełnego dubbingu, a przysięgłem sobie, że nie będę więcej tego wybaczał firmom pokroju Atlus, które z łatwością mogą zapewnić wszystkim postaciom pełną oprawę głosową. To po prostu nie przystoi tak dużej firmie. Warto również wspomnieć, że niestety gra nie doczekała się polskiego tłumaczenia, co może stanowić problem dla osób, które nie władają angielskim na wysokim poziomie – a trzeba przyznać, że język użyty w grze nie jest łatwy.
Czytaj także: Recenzja Like A Dragon: Infinite Wealth — I jestem nad morzem
Werdykt
To, co Metaphor: ReFantazio robi dobrze, robi wręcz świetnie. Atlus wciąż pozostaje jednym z najlepszych studiów, jeśli chodzi o tworzenie interesujących fabuł i zapadających w pamięć postaci, a ich próba wykreowania zupełnie nowego świata zakończyła się sukcesem. Jednak chciałbym, aby nowy tytuł był bardziej znaczącym krokiem naprzód. Pod pięknymi animacjami menu i ciekawym stylem artystycznym wciąż kryją się nieprzyzwoicie niskiej jakości tekstury, a dialogi bohaterów są tylko częściowo dubbingowane. Po tylu latach chciałoby się, aby Atlus wreszcie porzucił te archaizmy i pokazał, jak mogłaby wyglądać ich JRPG bez ciągłych prób oszczędzania.