Root NationGryRecenzje gierRecenzja The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Osiągnięty ideał?

Recenzja The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Osiągnięty ideał?

-

Trudnym zadaniem jest wyjaśnić, czym gra ​​The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom jest wyjątkowa. Mogę opisać nowe funkcje Linka, wspomnieć o wielkości świata i pięknych zachodach słońca, ale ten opis wydaje się być drugorzędnym i niejako nieważnym. Ale to wszystko, co mogę zrobić: krzyczeć, krzyczeć i błagać o zakup tej nie taniej nowości. Bo to nie jest po prostu gra.

Do 2023 roku widziałem wszystko, co branża gier ma do zaoferowania – każdy gatunek, każdy pomysł skradziony sobie nawzajem lub dawno zapomniany. Gry są teraz do siebie podobne i chociaż ten fakt nie sprawia, że są źle. Jedynie, że nie bardzo interesujące.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Ale The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to jest… wow… ooo… noooo… nie do wiary! To są dźwięki, które wydawałem podczas grania. To nieustający przepływ przekleństw, zachwytów i gromkich uderzeń w (swoje) czoło po dziesięciu minutach tupania w jednym miejscu. To triumf pomysłowości, wyczyn programistyczny i arcydzieło narracji topograficznej. To pięć gier w jednej, z których każda zasługuje na nagrodę.

Przeczytaj też: Recenzja gry Kirby’s Return to Dream Land Deluxe — Triumfalny powrót platformówki

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Gra The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom została zamówiona w przedsprzedaży przez wszystkich moich znajomych. Często słyszymy, jak wysokie oczekiwania mogą “zabić” grę, ale The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom udowodniła, że można przekroczyć wszelkie nadzieje graczy i nie zawieść. W przypadku tego wydania, wymagania po prostu nie mogły być wyższe, bo Breath of the Wild już uznano za jedną z najlepszych gier w historii. Ale muszę powiedzieć, że nowince się udało zaskoczyć jeszcze więcej…

Wolność

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom zaczyna się jak każda inna gra – od ekranu powitalnego. Stały bohater Link i księżniczka Zelda eksplorują tajemnicze ruiny, gdy nagle coś idzie nie tak. Nasi bohaterowie rozstają się, a Link znów zostaje sam w świecie Hyrule. Tym razem, pamięć mu nie zanika i wszystko wydaje się znajome – zarówno jemu, jak i nam, bo Tears of the Kingdom to rzadka bezpośrednia kontynuacja serii, a jej świat wzorowany jest na świecie z poprzedniej części.

Nawet pomimo identycznego interfejsu, Tears of the Kingdom nie jest drugoplanową kontynuacją, wręcz przeciwnie, na jej tle, pierwowzór jest nawet trochę gorszy.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że jest to ogólnie ta sama gra. Interfejs pozostał ten sam, ale otrzymał kilka ważnych ulepszeń. Szybki dostęp do broni i ekwipunku jest nie do przecenienia. Wygląda na to, że producenci usłyszeli nasze uwagi.

Ale co takiego jest w tej grze, że wszyscy ją chwalą? Co ma w sobie, czego brakuje poprzedniczce? Hm…, niby wszystko jest identyczne. Ogromny – i znajomy – świat Hyrule wydaje się być taki sam, z tymi samymi cechami geograficznymi. Mechanika gry również się nie zmieniła: broń zużywa się i psuje, musisz gotować jedzenie i polegać na prawach fizyki, aby rozwiązać zagadki.

Główna różnica w stosunku do pierwszej części polega na nowym zestawie umiejętności Linka – możliwości cofania czasu, przesiąkania przez dowolną powierzchnię w kierunku pionowym i manipulowania materią. Ta umiejętność nazywa się Ultra Hand, pozwala na użycie dowolnego przedmiotu, który wpadnie w ręce, aby skleić go z innym. Ściąć drzewo oznacza, że masz kłodę. Sklejasz ze sobą trzy kłody i otrzymujesz tratwę. Dodajesz do tego wentylator i kierownicę i masz łódkę. I to jest najprostszy przykład użycia umiejętności. Da się tworzyć samoloty, roboty bojowe, mosty, samochody – co tylko chcesz.

Każdy metr w grze to nowe wyzwanie. I wyzwania mają kilka rozwiązań, żadnych ograniczeń. Gra przywróciła mi poczucie wolności – mogę po swojemu dotrzeć do celu.

Przeczytaj też: Recenzja Fire Emblem Engage – sequel, ale nie taki, na jaki czekałeś

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Natychmiast po rozpoczęciu gry, Link może iść gdzie zechce – śpieszyć się na poszukiwanie głównego złoczyńcy lub spędzić setki godzin na szukaniu “Koroksów”. Pomimo tego, że jest to kolejna gra z otwartym światem, nie jest zgodna ze zwykłą formułą, w której misje są tylko odmianami „idź tam, zrób to, wróć”. Tears of the Kingdom podaje wskazówki, jakim kierunkiem należy podążać i podpowia graczowi, jak dojść do celu.

To jest gra logiczna. Jest wiele bitew, duely, ale traktujesz je jako logiczne zadania. Niemal każdego wroga można zignorować lub pokonać w nieoczywisty sposób, wykorzystując pomysłowość. Pozwala to uniknąć monotonii i poczucia, że ​​wykonujesz rutynową pracę.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Wolność wyboru jest dobra także z innego powodu – pozwala iść do przodu nawet wtedy, gdy utkniesz. Tears of the Kingdom nie wymaga robienia rzeczy w określonej kolejności. To pozwala grze stać się dostępną dla niedoświadczonych graczy. Tę cechę przypisywałem Breath of the Wild, toteż Tears of the Kingdom kontynuuje ten pomysł.

Żadna rozgrywka w tej grze nie będzie taka sama. Przetestowałem to z żoną. Prawie nie dotyka gier, ale zarówno pierwsza, jak i ​​druga część testowanej gry potrafiły ją zainteresować. I nieważne, że nie rozumie, jak parować ciosy – Tears of the Kingdom pozwala radzić sobie z wrogami na tuzin innych sposobów. Zatem gra jest dla każdego!

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom
Wśród nowych umiejętności jest możliwość „sklejenia” broni z dowolnym przedmiotem na świecie. Każdy miecz można łączyć z pudełkiem, innym mieczem, grzybem, kamieniem i tak dalej. Modyfikuje to charakterystykę broni.

Świat pod światem… i nad

Od wydarzeń z pierwszej części minęło kilka lat, bohaterowie się zestarzeli, miasta się zmieniły, ale góry pozostały w tych samych miejscach. Główne zmiany następują zaraz po rozpoczęciu gameplaya– Link i Zelda rozpoczynają nowy proces, który przywrócił do życia głównego antybohatera w historii serii. To z kolei “rozdzieliło” ziemię i na niebie unosiły się wyspy. Właśnie na takiej wyspie zaczynamy naszą podróż i to one reprezentują nową część świata.

Możesz bezproblemowo podróżować między tymi „światami”. Wyspy nie są ze sobą połączone i dotarcie do nich jest zagadką. Wielkość wysp jest w sumie mniejsza niż reszty świata, ale i tak, zwiedzanie zajmie Ci kilkadziesiąt godzin.

To jest tylko część nowości. Druga, najbardziej imponująca zmiana dotyczy podziemia, które poszerza świat Tears of the Kingdom. Ta mroczna, przerażająca przestrzeń, w którą możesz wpaść, pozwala znaleźć jeszcze więcej sekretów i zasobów.

Przeczytaj też: Recenzja Xenoblade Chronicles 3: bariera językowa

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

W pewnym sensie, Tears of the Kingdom to największa tego typu gra w mojej pamięci. Za każdym rogiem kryje się zadanie. Studnie skrywają podziemne tajemnice, a góry to jaskinie z własnymi zagadkami.

Fabuła

Pierwsza gra była dobra dla wszystkich, ale fabułą tak naprawdę się nie wyróżniała. W pewnym sensie sytuacja powtarza się i w Tears of the Kingdom. Seria kładzie nacisk na przygodowość, a nie ciekawą fabułę. Nie nudziłem się jednak, zawsze słuchałem tego, co opowiadają mi bohaterowie. Nie brakuje tu humoru i absurdalnych sytuacji typowych dla japońskich gier.

Mógłbym narzekać, że większość dialogów nie jest udźwiękowiona, ale w tej grze nie jest to problemem. We wszystkich głównych momentach ścieżką głosowa, a aktorzy są znani i dobrzy.

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom

Warto zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową. Kompozytorzy Manaka Kitaoka, Maasa Miyoshi, Masato Ohashi i Tsukasa Usui zasługują na wymienienie. Gra “brzmi” magicznie, są wszystkie istniejące instrumenty – od shamisena po saksofon. Muzyka nigdy nie staje się szumem tła i występuje w roli emocjonalnego przewodnika.

Jakoś działa

Przed wydaniem gry dużo mówiono o tym, jak ogólnie będzie działać. Switch nie jest nową konsolą, jej sprzęt ma już prawie dziesięć lat. Aonuma niedawno przyznał, że premiera mogła mieć miejsce wiosną ubiegłego roku, jednak postanowiono przełożyć ją o rok, by doprowadzić wszystko do perfekcji. Rezultat tego odpowiedzialnego podejścia jest jak najbardziej widoczny. Osobno chciałbym zwrócić uwagę na zakres rysunku – świat nie rozmazuje się nawet z wysokości pływających wysp.

Tak, obraz jest ograniczony do 720p i 900p w stacji dokującej, wszystko przy 30 fps. Niewiele jak na współczesne standardy, ale nie obchodziło mnie to. Fajna grafika to dobrze, ale dopóki masz przed sobą fenomenalną grę, wszystko to przestaje mieć znaczenie.

Czytaj także: Recenzja Nintendo Switch Lite: wygoda vs funkcjonalność

Podsumowanie

The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to coś więcej niż kolejny sequel. To przebój kulturowy i prawdziwe arcydzieło technologiczne. Nie lubię głośnych epitetów, ale jeśli jakakolwiek gra zasługuje na miano świetnej, to właśnie ta. Ale nie da się do końca zrozumieć o czym mówię tylko ze screenów czy filmów – w ten sposób oko skupia się tylko na technicznych wadach konsoli. Ale jak tylko zaczniesz grać, zrozumiesz, że jest to tak wysoki poziom, że drobne niuanse techniczne wcale nie psują wrażenia z gry.

Recenzja The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Osiągnięty ideał?

Gdzie kupić grę

Czytaj także:

OCENY WEDŁUG SEKCJI
Prezentacja (wygląd, styl, szybkość i wygoda interfejsu użytkownika)
10
Dźwięk (gra aktorów, muzyka, inżynieria dźwięku)
10
Grafika (jak wygląda gra w kontekście platformy)
9
Optymalizacja [Switch] (płynność działania, błędy)
10
Gameplay (szybkie sterowanie, wciągająca gra)
10
Narracja (fabuła, dialogi)
8
Stosunek ceny do treści
9
Spełnienie oczekiwań
10
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to coś więcej niż kolejny sequel. To przebój kulturowy i prawdziwe arcydzieło technologiczne. Nie lubię głośnych epitetów, ale jeśli jakakolwiek gra zasługuje na miano świetnej, to właśnie ta.
Denis Koshelev
Denis Koshelev
Recenzent technologii, dziennikarz gier, entuzjasta Web 1.0. Od ponad dziesięciu lat piszę o technologii.
- Advertisement -
Subscribe
Notify of
guest

0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments
The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom to coś więcej niż kolejny sequel. To przebój kulturowy i prawdziwe arcydzieło technologiczne. Nie lubię głośnych epitetów, ale jeśli jakakolwiek gra zasługuje na miano świetnej, to właśnie ta.Recenzja The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Osiągnięty ideał?