W ostatnich latach można odnieść wrażenie, że producenci smartfonów co jakiś czas zamykają się w jednym dużym pokoju bez okien i przez klika miesięcy główkują, w jaki sposób sprawić, aby ich kolejny gadżet wyróżnił się na tle konkurencji. W pewnym momencie jeden z nich wybiega z pokoju z radosnym krzykiem „Mamy to! To będzie hit!”; po czym następuje premiera kolejnego smartfona, który niekoniecznie dla wszystkich może się wydawać taki unikalny — czy, jak kto woli, wyjątkowy — jak to sobie wyobraża jego producent. OPPO Reno7 próbuje przyciągnąć konsumenta dwiema osobliwościami — pleckami z pomarańczowej ekoskóry oraz trybem aparatu o wymownej nazwie „Mikroskop”. Czy to jednak wystarczy, aby zdecydować się na wydanie praktycznie dwóch tysięcy złotych? Sprawdźmy!
Od razu zauważę, że nie jest to model najnowszy, z najnowszych testujemy Reno 8T – recenzja wkrótce. Ale ubiegłoroczny Reno7 nadal jest dostępny we wszystkich sklepach z elektroniką, fajnie się sprzedaje i adekwatnie kosztuje. Nie udało się nam wcześniej go przetestować, więc nadrabiamy!
Czytaj także: Recenzja OPPO A54s – budżetowiec, który ma dużą baterię i potrójny aparat
Tytułem niejednoznacznego wstępu
Co mamy na pokładzie? Ośmiordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 680 z układem graficznym Adreno 610, 6,43 calowy AMOLED wyświetlacz z częstotliwością odświeżania do 90 Hz i rozdzielczością 1080×2400 pixeli, jedną konfigurację pamięciową 8/128 GB (nie mylić z Reno7 5G 8/256GB, to zupełnie inny model!) z możliwością jej rozszerzenia za pomocą karty pamięci o maksymalnej pojemości 1 TB, trzy aparaty tylne 64 Mpix (główny) i 2 Mpix (monochromatyczny oraz makro), z których do codziennego zastosowania zostaje tylko jeden, 32 Mpix kamerę selfie, wejście 3.5 mini-jack oraz brak 5G.
Do tego wszystkiego dorzućmy baterię 4500 mAh oraz funkcję szybkiego ładowania SuperVOOC 33W, Corning Gorilla Glass 5, Dual SIM (swoją drogą tacka nie jest hybrydą, można zatem jednocześnie używać dwóch kart SIM oraz kartę SD), łączę USB Typu-C, skaner twarzy oraz skaner linii papilarnych pod wyświetlaczem.
Finalnie — zamykając oczy — możemy sobie wyobrazić średniostatystycznego średniaka/nieco ponad budżetowca (niepotrzebne możecie skreślić) ostatnich lat. Oczywiście do wyboru do koloru w pomarańczowym (Sunset Orange) oraz czarnym (Cosmic Black) odcieniach.
Warto zauważyć, że pudełko z akcesoriami wygląda hojnie: ładowarka 33W, kabel USB Typu-C, etui, fabryczna folia ochronna oraz instrukcja szybkiego uruchomienia telefonu. Ale to oczywiście nie wystarczy, żeby stwierdzić, czy ten średniak jest taki bardziej średni, czy taki lepszy. Zgłębiamy się zatem dalej.
Seria Reno7 to tak naprawdę trzy zbliżone do siebie modele — OPPO Reno7 Lite 5G, Reno7 oraz Reno7 5G. Jak łatwo można się domyślić, ten pierwszy będzie najbardziej okrojony z różnego rodzaju funkcjonalności, natomiast ten ostatni będzie najdroższy. Czy różnica jednak będzie aż taka zauważalna? Nie, najbardziej rzuci nam się w oczy na papierze oraz w momencie, kiedy po zakupie sprawdzimy konto bankowe.
Jednak środkowy model, nasz dzisiejszy bohater, z pewnością wyróżnia się na tle swoich braci ciekawym designem tylnej obudowy oraz wspomnianą na początku funkcją „Mikroskop”, do której jeszcze wrócimy. Jeśli chodzi o cenę, to obecnie najtaniej, na promocji, możemy znaleźć ten smartfon za 1299 zł, co, nawet biorąc pod uwagę obecną pędzącą do przodu inflację, nadal nie jest dobrą inwestycją technologiczną. Za chwilę wyjaśnię, dlaczego.
Czytaj także: Recenzja słuchawek TWS OPPO ENCO Air 2 – niedrogie, ale dobre
Design naszym zbawieniem?
Ale najpierw przejdziemy do jednej z dwóch cech, które wyróżniają ten smartfon na tle konkurencji i jednocześnie mogą zostać jego ostatnim kołem ratunkowym. Jak już wiemy, OPPO Reno7 występuje w czarnej oraz pomarańczowej wersjach kolorystycznych. O ile ta pierwsza nie jest niczym wyjątkowym, to odcień Sunset Orange stylizowany pod skórę jest naprawdę strzałem w dziesiątkę. Zawsze lubiłem skórzany wzór plecków telefonów (na rynku trafiał się nam chociażby w serii POCO) i muszę przyznać, w połączeniu z tak odważnym pomarańczowym kolorem, design OPPO Reno7 zatrzyma na sobie nie jedno zaciekawione spojrzenie.
W dodatku telefon wygodnie trzyma się w ręku, jest on po prostu lekki i zgrabny, więc pod tym kątem nie będę miał żadnych zastrzeżeń.
Zauważyłem natomiast, że dość mocno przeszkadzało mi rozmieszczenie po różnych bokach Reno7 klawiszy głośności oraz power. O ile większość ze mną się nie zgodni, ponieważ dla tych osób umieszczenie trzech przycisków po jednej krawędzi może skutkować wciśnięciem nieodpowiedniego z nich w nieodpowiednim momencie, to dla mnie, jako osoby, która większość życia miała telefony z takim właśnie rozmieszczeniem, ten zabieg w przypadku OPPO nie przyniósł oczekiwanego pozytywnego efektu. Obstawiam, że dyskomfort sprawiało to, że zarówno przyciski głośności, jak i power, znajdują się na jednym poziomie, chociaż po różnych stronach smartfona; ja natomiast zawsze intuicyjnie szukałem ten ostatni trochę niżej jego rzeczywistego rozmieszczenia.
Wystarczy jednak czepiania się subiektywnej kwestii rozmieszczenia przycisków, z innych „dogodności” na dole mamy wejście 3.5 mm jack, USB-C, mikrofon oraz głośnik, po lewej stronie dodatkowo tackę do kart SIM oraz karty SD, a na górze jeszcze jeden mikrofon.
Ramki po bokach to oczywiście plastik, natomiast wyświetlacz to szkło Corning Gorilla Glass 5. Kamera selfie znajduje się po lewej stronie ekranu, a skoro już o nim mowa, to warto zaznaczyć, że chociaż podbródek na dole mógłby być mniejszy, to mi osobiście nie przeszkadzał w użytkowaniu i na tę różnicę w szerokości względem innych modeli od samego początku nie zwróciłem żadnej uwagi.
Natomiast na zdecydowany plus jest obecność folii ochronnej na wyświetlaczu prosto z fabryki. Ale mamy też minus – folia za bardzo się brudzi.
Jeśli chodzi o skaner linii papilarnych, to warto jeszcze raz nadmienić, że znajduje się on pod ekranem i jest zdecydowanie za nisko, czyli zbyt blisko dolnej krawędzi i tego dużego podbródka. O ile w przypadku chociażby Samsung Galaxy S21FE tak niska pozycja czytnika odcisków mi nie przeszkadzała, to przy gabarytach OPPO Reno7 używało się go niezbyt wygodnie. Nie jest to też najszybsze na Dzikim Zachodzie i najbardziej precyzyjne rozwiązanie, parę razy zdarzyło mi się, że skaner nie załapał mojego odcisku lub myślał ciut dłużej, niż zazwyczaj.
Finalnym słowem w temacie wyglądu mają być kamery tylne; jak już wspominałem, jest ich 3, umieszczone są w prostokątnej ramce lub — jak zwał, tak zwał — wysepce, która z bliska nie wygląda jakoś spektakularnie, natomiast, jeśli patrzeć na plecki z daleka — zupełnie tak jak w przypadku najsłynniejszych dzieł znanych malarzy — całokształt będzie wyglądał bardzo zgrabnie i w ogóle nie będzie kłuł oczu.
AMOLED AMOLEDowi nierówny
Wracając do wyświetlacza, AMOLED w średniakach nie jest już niczym nadzwyczajnym (jeśli oczywiście nie mówimy o serii Moto G 2023 roku). Zdarzają się jednak rodzynki, których ekran wygląda naprawdę bosko, nie zważywszy na nie najwyższą półkę cenową smartfona. W przypadku OPPO Reno7 tak się jednak nie stało. Bawiłem się na wszelkie sposoby jasnością, trybem i temperaturą kolorów ekranu w ustawieniach i po każdej zmianie, kiedy zaczynałem używać telefonu, bardzo szybko łapałem siebie na myśli, że kolory są po prostu wyblakłe.
Oczywiście kąt widzenia nadal jest zadawalający — nie zauważyłem w tym przypadku zniekształcenia kolorów nie do zaakceptowanie, a i na ulicy wyświetlacz nie stwarza jakichś znaczących problemów w odbieraniu obrazu, ale ogółem dochodzę do wniosku, że OPPO mogło postarać się trochę bardziej. I jeśli chodzi o starania, nie mówię tu jedynie o kolorach, ale także o częstotliwości odświeżania, która wynosi jedynie 90 Hz. Chociaż, patrząc na płynność działania systemu, nie mam pewności, czy dodanie 120 Hz zmieniłoby sytuację na lepsze.
Na słońcu ekran ma dużo refleksów i blaknie, co świadczy o słabym poziomie maksymalnej jasności.
Nie ratuje ekran pod względem wywierania pozytywnego wrażenia nawet dość rozbudowane ustawienia Always on Display, którymi bawiłem się dobre 15 minut i które naprawdę zapadły mi w pamięci, kiedy porównywałem je z rozwiązaniami od innych producentów. W tym momencie warto nadmienić, że OPPO również dodało bardzo dużo fajnych tapet, których przeglądanie i ustawianie sprawiło mi przyjemność. Ale, podsumowując, czy możliwości personalizacyjne pod kątem AoD oraz tapet grają jakiekolwiek znaczenie, jeśli przez większość czasu i tak nie widzimy tych elementów interfejsu? Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie retoryczne — jednoznacznie nie.
Czytaj także: Składany smartfon OPPO Find N: Recenzja i własne doświadczenie
Stare zardzewiałe “serce” OPPO Reno7
Już zdążyłem napomknąć, że OPPO Reno7 nie jest wzorcem płynności, natomiast teraz pora trochę więcej powiedzieć na ten jakże ważny temat. Warto zacząć od tego, że absolutnie niezrozumiała jest decyzja OPPO w wyborze procesora Qualcomm Snapdragon 680, który można porównać chociażby do Mediatek Helio G88 (który moim zdaniem i tak wypada lepiej) lub procesorów Apple czasów iPhone 7/8, a który jest niezłym cofnięciem się w porównaniu do poprzednich generacji serii Reno, gdzie mogliśmy zaobserwować między innymi cudowne Snapdragony 720G. I za ten „odważny” krok jednego z brandów holdingu BBK musimy słono płacić my, użytkownicy.
Cóż tu dużo mówić, telefon po prostu laguje nawet na etapie początkowej konfiguracji i pierwszych godzin użytkowania, kiedy mamy zainstalowanych zaledwie kilka dodatkowych aplikacji, pamięć RAM nic nie obciąża, a my próbujemy najzwyczajniej przewijać listę ustawień lub ekrany startowe. I, moim zdaniem, sytuacja tylko się pogarsza, jeśli włączymy odświeżanie 90 Hz.
Nic nam zatem nie powiedzą ok. 288 500 punktów AnTuTu Benchmark, skoro w codziennym użytkowaniu telefon sobie najzwyczajniej w świecie nie radzi. Myślę, że nie gra tu nawet znaczenia moje przyzwyczajenie do topowych smartfonów, ponieważ przez długi czas siedziałem na samych średniakach i doskonale pamiętam, co mogą zaoferować użytkownikowi najlepsze z nich.
Warto jednak zauważyć, że mimo swojej opieszałości i braku płynności przy podstawowych czynnościach, OPPO Reno7 nadal jest w stanie odpalić współczesne gry pokroju Call of Duty, PUBG czy World of Tanks na średnich lub niskich ustawieniach, więc te parę chwil w kolejkach do sklepu czy urzędu będziemy w stanie spędzić „z pożytkiem”. Nie oznacza to jednak, że ten model w jakimkolwiek stopniu możemy nazwać „tym do grania”, możliwość odpalenia tego typu tytułów jest po prostu jakimś tam miłym dodatkiem przy korzystaniu z tego smartfona. Na zdecydowany plus jest brak throttlingu przy dłuższym intensywnym użytkowaniu, ale na tym zalety tego procesora i jego optymalizacji się kończą.
Brak w tym modelu obsługi 5G, a możliwość dodania wirtualnej pamięci RAM w wariancie 2, 3 oraz 5 GB jest raczej bezużytecznym bajerem z dwóch głównych powodów — 8 GB wbudowanej pamięci podręcznej jest wystarczającą jej ilością nawet w większości flagowych urządzeń, a używanie wirtualnego RAMu i tak skutkuje „kradnięciem” pamięci wbudowanej. Jednym słowem bezsens.
Czytaj także: Recenzja OPPO Enco Free2: Przyzwoite słuchawki TWS z trybem ANC
Aparaty OPPO Reno7. Co zobaczymy pod mikroskopem?
Jeśli jeszcze nie jesteście zmęczeni — przechodzimy dalej. Będzie ciekawej! Następnym punktem naszej wycieczki serią Reno są kamery. OPPO Reno7 tak naprawdę posiada tylko jedną kamerę 64 Mpix (swoją drogą dość dobry sensor Omnivision OV 64B) i jedną kamerę selfie. Brak tu chociażby szerokokątnego modułu, za to jest tak zwany obiektyw monochromatyczny do robienia zdjęć portretowych oraz gwóźdź programu — obiektyw-mikroskop.
Cóż tu dużo mówić, zdjęcia z kamery tylnej, chociaż nie są rewelacyjnej jakości, ale przy dobrym świetle dziennym nawet mi się spodobały niezależnie od tego, czy włączone były 64 Mpix lub HDR, czy też nie.
ZDJĘCIA Z OPPO RENO7 W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
Obecny też jest 2x zoom cyfrowy, ale wątpię, czy znajdzie on szerokie zastosowanie w przypadku mobilnej fotografii tym modelem telefonu, jakość jest kiepska.
ZDJĘCIA Z OPPO RENO7 W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
Zdecydowanie większym odkryciem okazała się kamera selfie na 32 Mpix — ujęcia zrobione aparatem przednim wychodziły eleganckie, kolory zbliżone do rzeczywistych, a na samych zdjęciach nie brakowało szczegółów. Nawet przy nie idealnym oświetleniu. Sprawdziła nasza redaktorka Olga.
Tryb portretowy też w porządku, ale rozmycie tła wygląda dość sztucznie.
Niestety na tym kończymy z dobrymi informacjami na temat aparatów, bowiem zdjęcia nocne OPPO Reno7 wychodzą zdecydowanie kiepsko nawet w momencie, kiedy włączymy tryb nocny (a może z nim nawet gorzej, bo jest dużo szumów). Oto kilka przykładów:
ZDJĘCIA Z OPPO RENO7 W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
A niżej porównanie – tryb zwykły i nocny. W pełnym rozmiarze – tutaj.
Co do wideo, to tu czeka nas kolejne rozczarowanie — nakręcić cokolwiek możemy w maksymalnej rozdzielczości FHD i tylko w 30 klatkach na sekundę. Oczywiście nie ma co liczyć na optyczną stabilizacje, dostępny jest wyłącznie EIS, który również nie zasługuje na najwyższą ocenę. Wszystkie przykłady wideo z OPPO Reno 7 – w tym folderze.
I w tym momencie przejdziemy do wspomnianego już kilka razy mikroskopu. Bądźmy szczerzy, zoom 15x czy 30x w tym module aparatu to tylko tak zwana zabawka dla dzieci na wypadek, jeśli chcemy w ramach ciekawostki zobaczyć, jak z bliska wyglądają klawisze naszej klawiatury czy listek.
Ze względu na brak stabilizacji optycznej trzeba mieć naprawdę twardą rękę, żeby zrobić jakiekolwiek porządne nierozmazane zdjęcie tym obiektywem, a rezultat przybliżenia nie zawsze będzie wywoływał przysłowiowy efekt WOW.
Fajnie natomiast wygląda specjalny obręcz do podświetlania fotografowanych obiektów dookoła aparatu makro, bez którego mikroskop nie zadziała (bo potrzebuje dużo światła), a który również może służyć jako dioda powiadomień, połączeń lub ładowania, ale na tym cały zachwyt się kończy.
Podsumowując, nie bardzo chciałem się bawić z tym bajerem, ale nasza redaktorka Olga była bardziej zainteresowana i spróbowała “mikroskopować” tkaniny, cukier, chleb, sierść i nos kota i inne rzeczy. Niżej przykłady jej eksperymentów.
Zacznijmy od tkanin. Mikroskop pomaga zobaczyć strukturę splotu, nawet na materiałach, na których nie jest widoczny gołym okiem.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W TRYBIE MIKROSKOPA
Oto jak ciekawie wygląda odblaskowa tkanina na wózku dziecięcym:
A teraz inne przykłady. Niżej po kolei: karimata dla jogi, koło samochodzika Lego, skóra człowieka, ciasteczko, cukier, klocek Lego, igła kaktusa, chleb, ekran smartfona, ołówek.
Olga mówi: czasami nie mogłam przypomnieć sobie, co konkretnie sfotografowałam mikroskopem, na przykład:
Więc zaczęłam robić sobie podpowiedzi. Niżej po kolei – notes, dziurka routera, opakowanie tabletek, “kielich” jabłka, drapak dla kota, opaska odblaskowa, elementy słuchawek TWS.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W TRYBIE MIKROSKOPA
A propos kotów! Niżej próby sfotografowania mikroskopem sierści i noska kotka Olgi. Jakość kiepska, bo pozować nie chciał :-).
Fajna zabawa to także fotografowanie liści!
A tutaj popatrzcie na mech i pączek brzozy.
Wszystkie zdjęcia z mikroskopu OPPO Reno 7 znajdziecie w tym folderze. Ich rozdzielczość wynosi tylko 2 MP, są kwadratowe.
Jak widać, można uzyskać ciekawe efekty – mówi Olga, ale rzeczywiście wymaga to skupienia, nie każdy kadr jest udany. Możesz pobawić się tę funkcją przez pierwsze kilka dni, zaskoczyć nowością kilka znajomych, a potem najprawdopodobniej zapomnisz o mikroskopie.
Na koniec – tak wygląda aplikacja aparatu:
Czytaj także: Recenzja smartfona OPPO Reno 6 Pro 5G – taki fajny, że aż go chcę!
Niezbyt kolorowa ColorOS
Jeśli chodzi o soft, to OPPO Reno7 „out of the box” posiada Android 12 i system ColorOS v.12.1. Po kilku dniach użytkowania i sporej ilości aktualizacji telefon doczekał się Android 13 oraz ColorOS 13.0, ale to sytuacji pod względem komfortu użytkowania nie zmieniło.
Generalnie zauważyłem, że wszystkie zaproponowane nakładki graficzny czy to w przypadku realme, Vivo, OPPO (trójka, która jest częścią holdingu BBK), Xiaomi, Redmi, czy też innych telefonów-chińczyków nigdy nie różnią się za bardzo wyglądem, więc i w tym przypadku nie mogę powiedzieć nic szczegółowego na temat zaoferowanego nam interfejsu graficznego i radzę przeczytać nasze poprzednie testy OPPO.
Możliwe, że całe wrażenie od użytkowania zepsuły ciągłe zacinania się urządzenia, a możliwe, że system sam w sobie nie jest aż taki wyrazisty. Co jednak w drugą stronę może również stanowić jego zaletę, ponieważ nie odciąga przesadnie uwagi w przypadku codziennego użytkowania. Nie sprawia też żadnego problemu w połapaniu się, co gdzie jest i jak coś skonfigurować, więc jednym słowem można powiedzieć, że ColorOS spełnia swoją podstawową funkcję i ma w sobie wszystko, aby przeciętny użytkownik miał te niezbędne rzeczy, których potrzebuje i oczekuje od swojego smartfona.
Czytaj także: Recenzja OPPO Band: Niedroga bransoletka fitness z pomiarem SpO2
Niejednoznaczna, ale wciąż fajna bateria
W małej, zgrabnej, bardzo spasowanej i lekkiej (nadmienię, telefon ma gabaryty 160x73x7,5 mm oraz wagę 175 g) obudowie OPPO Reno7 udało się jedynie zmieścić baterię 4500 mAh. Dlaczego jedynie? Wydaje się, że 5000 mAh byłoby odpowiednim rozwiązaniem dla tego typu smartfonów. Jednak nawet z obecną baterią na pokładzie u mnie telefon spokojnie wytrzymywał dzień użytkowania — a czasami nieco ponad — co można uważać za standardowy dobry wynik i znak czasów.
Warto wspomnieć, iż miłym zaskoczeniem jest posiadanie szybkiego ładowania 33 W SUPERVOOC oraz odpowiedniego adaptera w zestawie. Co nam to daje? Otóż w 10 minut naładujemy telefon do ok. 15-17%, w pół godziny do ok. 50%, w 60 minut do ok. 90-93%, a w nieco ponad godzinę (ok. 70 minut) do 100%. Wynik nie rekordowy, ale dobry, poranne ładowanie w trakcie śniadania i szybkiego prysznica wypełni nam baterię niemal na 100% (a może nawet na 100%, jeśli ktoś je wolniej i więcej czasu spędza w łazience).
Dźwięk OPPO Reno7 i inne potencjalne niedociągnięcia
Pozostaje nam jeszcze parę drobnych kwestii. Jedna z nich to dźwięk. Cóż, w przypadku tego modelu jest to mono, bowiem w OPPO Reno7 do odtwarzania multimediów służy wyłącznie jeden głośnik na dolnej krawędzi obudowy. Na samym początku wsłuchiwania się pomyślałem, że jest to nawet całkiem niezłe mono, natomiast im więcej utworów i filmików na YouTube przewijało się przez moje uszy, tym bardziej nasuwał się tylko jeden wniosek — jest to nie tylko głośnik mono, ale i głośnik mono słabej jakości. Co innego można powiedzieć o korzystaniu z telefonu na słuchawkach, w tym przypadku wejście jack 3.5 mm jest bardzo dobrym rozwiązaniem i zapewni odpowiedni komfort słuchania ulubionej muzyki, czy też ciekawych podcastów.
W ustawieniach jest technologia RealSound – różne tryby odtwarzania. Domyślnie aktywowana opcja inteligentna.
Do wspomnianego wejścia słuchawkowego należy doliczyć wszystkie możliwe opcje typu GPS, A-GPS, Beidou, Galileo, GLONASS, QZSS, a także NFC, Bluetooth 5.1 oraz Wi-Fi zarówno 2.4 GHz, jak i 5 GHz. W tym wszystkim jedynym przykrym minusem może być standard pamięci wbudowanej UFS 2.2, co może i jest zjawiskiem dość częstym w średniej półce cenowej, ale moim zdaniem nie powinno być praktyką stosowaną, zwłaszcza przez takiego producenta, jakim jest OPPO.
Czytaj także: Recenzja i test OPPO A96 – niezwykle piękny budżetowiec
Dwa słowa na koniec… praktycznie dosłownie
Co można powiedzieć na sam koniec? OPPO Reno7 jest urządzeniem, które w wersji skórzano-pomarańczowej może przyciągnąć swoim wyglądem, zatrzymać zabawką w postaci mikroskopu, ale nie będzie to smartfon, który przywiąże do siebie i z którego będzie przyjemnie się korzystało na co dzień. Częste zacinania interfejsu i przeciętna matryca AMOLED sprawiają, że telefon jest raczej fajnym akcesorium na pokaz, a nie urządzeniem do pracy i odpoczynku, które towarzyszy nam w życiu codziennym.
Nawet jeśli złapiecie OPPO Reno7 na jakiejś dobrej promocji, męczenie się z jego użytkowaniem nie jest warte zaoszczędzonych srebrników, a fajny wygląd nie będzie w stanie sprawić, że zapomnicie, czy też wybaczycie producentowi wszystkie niedociągnięcia tego smartfona.
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie.
Gdzie kupić OPPO Reno 7
Czytaj także: