Szczególnie nie czekałem na Dragon’s Dogma II. Mam już dość gier z ogromnymi światami. Fantastyki też mam dość, szczególnie po zeszłorocznym Baldur’s Gate i Tears of the Kingdom. Dlatego nie spodziewałem się wiele po kontynuacji już niemal zapomnianej gry z czasów PS3.
Szczególnie trudno opisać Dragon’s Dogma 2. Z jednej strony to kolejna gra fantasy z otwartym światem, skomplikowaną historią i mnóstwem zadań. Obejrzyj kilka zwiastunów, a z trudem odróżnisz ją od innych podobnych gier. Gobliny, szkielety, smoki – czy tego jeszcze nie widzieliśmy? Jednak po bliższym przyjrzeniu się staje się jasne, że Hideaki Itsuno nie jest głupi. Każdy, kto spędzi trochę czasu z tę grą, potwierdzi, że jest w niej coś, co może wciągnąć na setki godzin.
Czytaj także: Recenzja The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom. Osiągnięty ideał?
Świat Dragon’s Dogma to tradycyjna średniowieczna epopeja z elementami fantasy. Wszystko kręci się wokół smoka i ciebie – “zmartwychwstałego”, który może stanąć do walki z tym smokiem. Jako wybraniec masz unikalną możliwość przyzwania do służby “pionków” – wojowników, którzy czekają na twoje powrót w czyśćcu. To właśnie pionki (choć istniały one wcześniej) okazały się najbardziej interesującym elementem tej gry.
Największą siłą Dragon’s Dogma II są możliwości dostosowania. Gra zawiera najlepszy edytor postaci, jaki nie widziałem od dawna – pozwala on stworzyć kogokolwiek z niesamowitą dokładnością, i na tym spędziłem ponad godzinę. Jednak nie będziesz walczyć sam – zawsze towarzyszyć ci będzie mała grupa pionków, a te pionki można również stworzyć samodzielnie.
W grze jest dziesięć klas, zarówno ty, jak i twoje pionki mogą zapisać się do dowolnej z nich. Zbilansowanie grupy to klucz do sukcesu. Jeśli chcesz otoczyć się przyjaciółmi z prawdziwego życia – edytor na to pozwala. Możesz także wstawić do gry ulubionego bohatera z filmu lub nawet swojego pupila. W miarę postępu w grze będziesz spotykać stworzenia innych graczy; swoim pionkiem możesz podzielić się z przyjaciółmi, przesyłając im unikalny kod. Jednak pionki zależą od platformy, więc gracz na Xbox nie będzie mógł pobrać je z PS5. To irytujący błąd.
Czytaj także: Najlepsze gry wideo, stworzone w Ukrainie
W innych aspektach mamy przed sobą tradycyjną grę tego gatunku – obszerną, rozległą, pełna trudnych zadań. Jej najlepsze chwile związane są nie z fabułą (sama historia stała się lepsza, ale nadal nie pretenduje do nagród), a z codziennymi momentami – szukaniem skarbów w najdziwniejszych miejscach, przypadkowymi walkami i po prostu absurdalnymi incydentami. Wtedy chce się grze wszystko wybaczyć – nawet nudny start i słabą formę techniczną.
O formie należy wspomnieć oddzielnie. Mamy do czynienia z wydaniem tylko na nowoczesne platformy, PS4 i Xbox One nie są obsługiwane. Jest to flagowy tytuł na silniku RE Engine, z którego Capcom jest bardzo dumny. Jednak trudno jest opisać Dragon’s Dogma 2. W niektórych momentach gra jest naprawdę dobra, a w innych wygląda “mydlano” i biednie. Jej paleta kolorów jest przygaszona, co sprawia, że wydaje się mroczniejsza i bardziej powściągliwa – to nie Horizon Forbidden West, a raczej Skyrim.
Optymalizacja kuleje, a to na wszystkich platformach. Na Series X, gdzie ją testowałem, nowość prezentowała się dobrze, ale nie bez problemów. Niewyłączalny ray tracing (tę możliwość dodano dopiero parę dni temu) oznacza, że częstotliwość klatek nie przekracza 30 fps, a te “skaczą w różne strony”, chociaż VRR ratuje sytuację. Gra nie jest też wolna od freezów. Innymi słowy, potrzebny jest kolejny patch.
I nie można nie zauważyć obecności mikrotransakcji, co, jak się można domyśleć, nie cieszy. Ale to Capcom.
Czytaj także: Recenzja Like A Dragon: Infinite Wealth — I jestem nad morzem
Dragon’s Dogma II: Werdykt
W Dragon’s Dogma 2 można spędzić setki godzin i nadal jej nie zrozumieć. Jest “kapryśna” i bardzo nieoczekiwana, ale przy tym wyjątkowo znajoma. To prezent dla fanów oryginału i dla tych, którzy zmęczeni oczekiwaniem na nowe The Elder Scrolls i którym ręce swędzą, by zacząć walczyć z jakimiś tam błotnymi gadami. To prawie triumf – prawie. Do niego jeszcze potrzebny jest kolejny patch.
Czytaj także:
- Recenzja Xiaomi Redmi Note 13 Pro+: Zabójca flagowców
- Recenzja realme 12 Pro+: Średniak z kamerą-peryskopem
- Recenzja gamingowego smartfona ASUS ROG Phone 8 / 8 Pro – gorący i szybki!
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie