Categories: Recenzje gier

Recenzja Chivalry 2 – średniowieczny symulator Jedi

Rzadko robię recenzję na gry wyłącznie wieloosobowe, ponieważ po prostu ich nie lubię. Nie mam o nich nic do powiedzenia — wydają mi się monotonne, z nieustannym szlifowaniem i niekończącym się dążeniem do nowej rangi. Chivalry 2 — to coś innego. Jest to gra, w której nieodłączna toksyczność trybu wieloosobowego ginie na tle staromodnej rozrywki i już za to należy ją pochwalić.

Czym jest Chivalry 2? Są to bitwy wieloosobowe w średniowiecznej scenerii, w których preferowana jest broń do walki w zwarciu. To odróżnia Chivalry 2 od większości podobnych gier, w których preferowane są armaty. Sam pomysł nie jest nowy — oryginalne Chivalry: Medieval Warfare pojawiło się już w 2012 roku, a wcześniej warto przypomnieć sobie Star Wars Jedi Knight: Jedi Academy. 

Głównym celem gry jest wyciśnięcie pokrewnych gier For Honor i Mordhau. I udaje jej się dzięki większej dostępności i ogólnie atmosferze. Mimo bardzo krwawej zawartości nie ma nawet cienia powagi czy ponurości — w nastroju jest to coś w rodzaju Totally Accurate Battle Simulator. A to jej pomaga: dzięki głupiemu nastrojowi nawet początkujący czuje się komfortowo i nie boji się angażować w bitwy z doświadczonym przeciwnikiem. A przeciwnik jest naprawdę doświadczony: nie tylko ktoś zmarnował tysiące godzin w poprzedniej części, wielu zdołało zagrać dziesiątki godzin tylko w czasie testowania gry. Ale mimo to, przepraszam za terminologię, nikt nie czuje się frajerem — właściwa równowaga oznacza, że ​​nawet początkujący może odciąć głowę weteranowi w pewnych okolicznościach.

Czytaj także: Recenzja Necromundy: Hired Gun – naprawdę fajna, ale nie warta zakupu

Jednym z powodów, dla których Chivalry 2 jest tak łatwy do opanowania, jest samouczek. Jest tu jak najbardziej przystępny i krótki, ale doskonale wyjaśnia wszystkie podstawy rozgrywki. A ten proces wcale nie jest tak prymitywny, jak mogłoby się wydawać z filmów — może wyglądać jak rękoczyn bez specjalnego pomysłu, ale wszystko jest dokładnie odwrotnie: Torn Banner Studios zdołało zrobić tak, że walka będzie łatwa do opanowania, ale w tym samym czasie musi być dobrze przemyślana, aby poważni gracze zawsze mieli przewagę w pojedynkach jeden na jednego. 

Nie będę kłamał: w tej chwili Chivalry 2 nie można nazwać szczególnie bogatym w tryby czy zawartość. Do wyboru są trzy tryby – klasyczny deathmatch, mapy z różnymi zadaniami oraz free for all, gdzie każdy gra dla siebie. Być może najfajniejszą rzeczą jest walka na mapach z zadaniami: naprawdę czujesz, że jesteś częścią ogromnej armii, która albo atakuje, albo broni miasta. Kto atakuje i kogo? Tutaj musisz zagłębić się w menu, Wikipedię i własną wyobraźnię. Sama Chivalry 2 nie poświęca wiele czasu na fabułę gry i niewiele wyjaśnia, co motywuje obie strony. Niemniej jednak fani od dawna są przywiązani do jednej lub drugiej armii i wykazali się wręcz uroczą czcią dla kolorów niebieskiego lub czerwonego. 

Czytaj także: Recenzja It Takes Two — Cudowna gra z jednym minusem

Podstawą rozgrywki jest stara dobra bitwa z mieczami świetlnymi i innymi rodzajami broni. Wybór jest bogaty i można zarówno dostosować podstawową broń, jak i znaleść ją na polu bitwy. Istnieje również klasa łucznika, która może posługiwać się łukiem, ale brak pancerza czyni go bardzo wrażliwym na ataki. 

Główna cecha Chivalry 2 tkwi w szczegółach. Od dawna nie jest to tylko modyfikacja do Half Life, ale pełnoprawna gra z własnymi unikalnymi funkcjami. Mapy tutaj są dopracowane i pełne szczegółów, a pole bitwy jest bardzo interaktywne z obiektami, z którymi możesz wchodzić w interakcje. Widzisz kamień — weź go i rzuć we wroga ze ściany. Albo widzisz ogień? Podpal strzałę. Widzisz kurczaka? Weź to w swoje ręce. Widzisz… cóż, chyba już zrozumiałeś.

Wiem, dlaczego lubię Chivalry 2 i nie lubię zdecydowanej większości innych gier sieciowych. Jego przystępność i pozorna prostota przypominają mi gry z dzieciństwa, kiedy multiplayer wciąż wywoływał inne emocje. Kiedy tu przegrywasz, nie chcesz się denerwować, bo prawie zawsze to twoja wina i tylko twoja. Rozgrywka pozbawiona jest losowości, a każda bitwa to szermierka. Bezmyślne klikanie przycisków może zadziałać, ale zaczniesz wchodzić na listy najlepszych tylko wtedy, gdy sparujesz, zablokujesz i zadasz odpowiednie ciosy we właściwym momencie. Ale to frajda dla każdego — nawet dla tych, którzy tak jak ja chronicznie nie wiedzą, jak zapamiętywać kombinacje przycisków.

Czytaj także: Recenzja Bravely Default 2 — Powrót do przeszłości 

Robiąc pierwsze małe podsumowanie, możemy powiedzieć, że granie w Chivalry 2 sprawia dużo przyjemności. Nawet na kontrolerze, nawet dla początkujących bez doświadczenia. Drugie mini-podsumowanie dotyczy aspektu technicznego.

Pierwsza gra od Torn Banner nie była zbyt ładna, pomalowana w szare kolory, ale Chivalry 2 wcale tak nie wygląda. Tutaj od razu widać: to nowa, świeża gra, skierowana na nową generację sprzętu. Zachowuje klimat czarnego montypytonowskiego poczucia humoru z jasnymi kolorami, zabawnym głosem i dużą ilością gore. Słynny cytat „tis but a scratch” od razu przychodzi na myśl, zwłaszcza gdy twoja postać próbuje walczyć bez ręki. 

Głowy, ramiona i inne kończyny lecą w różne strony, a uczucie po każdym udanym trafieniu jest o wiele przyjemniejsze niż po precyzyjnym trafieniu w strzelance. Jeśli jednak nie potrzebujesz tego wszystkiego, możesz wyłączyć krew w ustawieniach. Ale radzę tego nie robić.

Grałem na PS5 i jestem ze wszystkiego całkiem zadowolony. Twórcy próbowali nawet dostosować się do wszystkich nowości DualSense i dodali obsługę wyzwalaczy adaptacyjnych i zaawansowanego haptycznego sprzężenia zwrotnego. Nic niesamowitego, ale mimo wszystko ładnie — zarówno piękny, ostry obraz, jak i zachowanie gamepada wyraźnie odróżniają wersję na PS4 od wersji na konsole nowej generacji. Do tego natknąłem się na minimum błędów — aż dziwnie jest mówić o nowej grze sieciowej i nie narzekać na jej powolną pracę. Jedyne, na co mogę narzekać, to tylko jedna awaria. Chivalry 2 obsługuje rozgrywkę międzyplatformową, więc znaleść kogoś do grania nie będzie problem.

Być może głównym problemem Chivalry 2 jest jego rozmiar: po spędzeniu za nim 10 godzin zobaczysz wszystko, co się da. Ale demokratyczna cena i obietnica „podwojenia rozmiaru gry” dzięki darmowym aktualizacjom budzą nadzieję. 

Czytaj także: Recenzja Destruction AllStars: Jedno nieszczęście pociąga za sobą następne 

Werdykt

Chivalry 2 to świetna gra, która odbiera graczom karabiny i daje im miecze i topory. To śmieszna, krwawa i widowiskowa nowość, w której wszystko sprawia przyjemność — zarówno wielkoformatowe bitwy z 64 graczami, jak i pojedynki jeden na jednego. Możesz do czegoś się przyczepić, ale nie ma chęci tego robić — i to mówi wszystko.

Gdzie można kupić?

Autor polskiej wersji artykułu – Eliasz Suchodolski

Czytaj także:

Share
Dmitry Koval

Piszę szczegółowe recenzje różnych gadżetów, korzystam ze smartfonów Google Pixel i interesuję się grami mobilnymi.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked*

Tags: TOPUlubione