Categories: Recenzje gier

Recenzja Far Cry 6 – Totalny dysonans

Jestem czasami fanem całkowitego krytykowania kolejnego remake’u lub sequelu, ale są takie chwilę, kiedy sam występuję obrońcą takich gier. Broniłem Rage 2 i wielokrotnie broniłem Far Cry. Te gry, w całej ich różnorodności, prawie wszystkie zostały oskarżone o niechęć do rozwoju, starą formułę i brak ambicji. I ja je broniłem. A teraz nadszedł czas, aby ponownie zanurzyć się w świat przemocy i szalonego chaosu. Ale czy coś się zmieniło? Badamy nową Far Cry 6.

Nowy antagonista zakończył swoją przemowę i ekran na chwilę zgasł. Kamera zwraca się ku głównym bohaterom, którzy pompatycznie dyskutują o swoim przeznaczeniu. Zgodnie z oczekiwaniami nasza nowa postać odmawia zaangażowania się w czyjąś wojnę i deklaruje, że ma zamiar spakować swoje rzeczy i wyjechać do Ameryki. Ale wiemy, że nigdzie się nie wybiera. A kiedy obraz główny się “kończy”, południowoamerykański Rambo trzyma w rękach karabin. Czarne paski zniknęły. Mogę iść. Jestem w domu.

We wszystkich grach z serii Far Cry jest dla mnie coś uderzającego. Nie przepadam za otwartymi światami i pierwszoosobowymi strzelankami, ale czasami formuła jest tak dobra, że ​​gra zamienia się w narkotyk. Tak było w przypadku Far Cry 3, Far Cry 4 i Far Cry 5, choć z każdą kolejną częścią mój entuzjazm nieco słabł. Nie sądzę, żeby to była niechęć – cóż, nie z mojej strony. Pomiędzy częściami mija wystarczająco dużo czasu, aby znowu tęsknić za ulubioną grą, ale każdemu mojemu „powrotowi” towarzyszy etap uświadomienia sobie, że nowość jest jednocześnie zbyt podobna do poprzedniej części i zbyt inna. Z jednej strony twórcy boją się nawet dotknąć opracowywanego przez lata pomysłu rozgrywki, a z drugiej nawet rozumieją, że muszą coś zrobić inaczej. Dlatego za każdym razem wita nas pozornie znajomy świat, ale z wystarczającą ilością zmian, aby uczyć się wszystkiego od początku.

Czym jest współczesny Far Cry? To charyzmatyczny antagonista, grany przez aktora, który celowo przesadnie gra w każdym dialogu. To niesamowicie piękny otwarty świat, pełen tajemnic i niezapomnianych lokacji. Ta nieistotna historia obiecuje szokować. I sprawdzona rozgrywka, dająca swobodę wyboru – masz stels lub film akcji w najlepszych tradycjach Sylwestra Stallone.

Czytaj także: W co pograć online? Najlepsze gry do grania ze znajomymi

A Far Cry 6 wydaje się być tym wszystkim, a nawet więcej. Do roli złoczyńcy zrekrutowano wybitnego aktora Giancarlo Esposito, poprawiono oprawę graficzną na konsole nowej generacji, a fabułę uczyniono znacznie bardziej spójną i zrozumiałą niż w poprzedniej części. Ale z jakiegoś powodu nie byłem pod wrażeniem z nowego produktu.

Zapytaj dowolnego fana Far Cry, jak ważna jest fabuła, a nie usłyszysz ani jednej odpowiedzi, która byłaby taka sama. „Bardzo” – ktoś powie. „Dla mnie to obojętnie” – powie inny. Podczas gdy jedni graczy będą krytykowali zwroty akcji w Far Cry 5, inni powiedzą, że po prostu trzeba było być bardziej ostrożnym, w rzeczywistości wszystko jest tam wspaniałe. A którzy z nich się mylą? Faktem jest, że każdy znalazł dla siebie coś, co sprawiło, że pokochali nowy produkt. Nie oznacza to, że jego wady pozostają niezauważone. Po prostu łatwiej się z nimi pogodzić, niż całkowicie zrezygnować z dawki dopaminy, którą gwarantuje kolejna część.

Breaking Bad

Uważam się za jednego z tych, których ciekawi historia każdej gry. Nawet jeśli zapomnę wszystkie zwroty akcji po kilku miesiącach, nadal chcę zrozumieć, co się dzieje i czuć się zmotywowanym do zrobienia czegoś. Tak więc ogłoszenie nowego złoczyńcy wzbudziło moje zainteresowanie. W szóstej części rola przypadła Giancarlo Esposito, znanemu nam z takich seriali jak Breaking Bad, The Mandalorian i wielu innych. W Far Cry 6 wstępował w roli Antona Castillo, dyktatora Yara, fikcyjnej karaibskiej wyspy przygotowującej się do kolejnej rewolucji.

W przeciwieństwie do większości poprzednich antybohaterów, Castillo nie jest wariatem, który podporządkowuje sobie podobnych. Jest inteligentnym i wyrachowanym władcą, który legalnie zasiadł na swoim tronie, ale wkrótce ujarzmił całą armię i połowę kraju. Jak każdy autokrata, jego celem jest wzbogacenie się poprzez wyzysk pracy swoich przymusowych obywateli. I jakoś tak się złożyło, że kraj, który był o pięćdziesiąt lat za cywilizowanym światem, opracował… lekarstwo na raka? Tak, trochę w ten sposób. A teraz nasz bohater – lub bohaterka – o imieniu Dani Rojas musi powstrzymać dyktatora i zjednoczyć wyspę pod partyzanckim sztandarem. A może nawet uratować biednego syna władcy, Diego, który jest zmęczony rozlewem krwi. Pamiętam fabuły, które były znacznie nudniejsze.

Drzewko umiejętności już nie istnieje – zostało zastąpione przez ubrania z różnymi atutami. Tak, a sam Dani jest supermanem od pierwszych minut, tak dużego postępu nie widać.

Jednak i tak to wszystko brzmi dość znajomo. Być może dlatego, że grałem w Just Cause, gdzie każda gra ma dokładnie taki sam sens. Powiedziałbym nawet, że trzecia część miała najciekawszego złoczyńcę. Ale problem polega nie na tym, że wcale nie sprzeciwiam się postaci Antona Castillo, który zgodnie z oczekiwaniami okazał się najlepszą częścią nowości. Problem od dawna jest w punkcie kulminacyjnym, nawet z poprzednich części: nazywam to dysonansem tonalnym.

Nie wiem, jaki nastrój chciał stworzyć scenarzysta Navid Hawari. Jego historia jest równie dramatyczna, przerażająca i zabawna. Jest też przesadnie pretensjonalna. W pewnym momencie niedoszli rewolucjoniści krzyczą o wolność, płaczą za zmarłymi i przysięgają zemstę i wydaje się, że wszystko jest bardzo poważne. Później na ekranie telewizora rozwija się jednolita komedia. Ton skacze tam i z powrotem. Potępiamy bezsensowną przemoc rządzących, ale organizujemy walki kogutów i zabijamy psy w ramach żartobliwej wyprawy. Jednocześnie nasi bohaterowie bez wahania upajają się przemocą – w pewnym momencie mówią nam „baw się dobrze”!

Czytaj także: Recenzja gry Hitman 3 – doskonałe, ale przewidywalne zakończenie trylogii 

Próbując ośmieszyć powtórki z poprzednich części, sami bohaterowie komentują to, co się dzieje. Więc po tym, jak na samym początku Dani spalił pole tytoniem, żartobliwie komentuje, że „to jest mu w jakiś sposób znajome”. Cóż, rozumiesz…

Wszystkie części serii miały te problemy, ale nigdy nie były tak oczywiste jak tutaj. A gdybym miał prawo do głosowania, zmniejszyłem poziom poważności i hollywoodzkie monologi. Nowe części zyskały popularność po szczerze lekkomyślnym Far Cry 3, w którym przeciwstawili się nam piraci i najemnicy, a pomogły (?) kapłani, ale Far Cry 6 udaje, że jest czymś poważnym. Po co to komuś?

Rozgrywka po kubańsku w Far Cry 6

Jak zwykle tuż przed premierą gry Ubisoft zaczął mówić o „największej piaskownicy w historii” i chwalić się jej obłędnym pięknem. To banalne, ale logiczne: Kanadyjczycy naprawdę wiedzą, jak to robić, kreować fajny świat. I pod tym względem Yara nie ustępuje wszystkim poprzednim ustawieniom z serii. To piękna tropikalna wyspa, która przypomina mi wyspę z trzeciej części, z niesamowitą przyrodą. Jednak wszystko jest jak zwykle: zielone pustki są zasiedlane przez małe osady i obozy i to wszystko. Możesz poruszać się w dowolny sposób: łodzią, helikopterem, samochodem lub konno, choć często najpierw musisz wyczyścić elementy mapy, uwalniając punkty kontrolne na drogach i wysadzając działa przeciwlotnicze.

Ciężko jest opisać, jak bardzo tęsknię za piratami z trzeciej części. Naprawdę chcę przywrócić tę szaloną atmosferę. Mimo to konfrontacja z legalną armią nie jest tak interesująca.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko pozostało bez zmian, ale dość szybko gra ukazuje nam nowinki, bez których dałoby się i tak grać. Najmniej podobał mi się pomysł podatności wroga na różne rodzaje amunicji. Kule przeciwpancerne, kule balistyczne… to wszystko jest bardziej odpowiednie w The Division niż w strzelance z otwartym światem. Teraz nie możesz wspiąć się na górę i usunąć połowy obozu za pomocą snajperki, bo połowa twoich pocisków będzie bezużyteczna. Dodaje to nowy, niekoniecznie potrzebny samolot i wpływa na element rozrywki. Nikt nie chce myśleć o rodzaju kul podczas strzelania. Niemal od razu zupełnie zapomniałem o tym elemencie, po czym długo przeklinałem, że mój plan nie zadziałał. To, co uwielbiałem w poprzednich częściach, w Far Cry 6 stało się zauważalnie mniej intrygujące. I dlaczego? Co to jest, jeśli nie zmiana dla samej zmiany?

Kolejnym nowym elementem walki jest „supremo”, czyli specjalna broń, którą można kupić za osobny zasób. To ciekawy pomysł, ale jego wykonanie jest kiepskie: pierwsze „supremo” w grze pozwoliło mi wystrzelić w powietrze kilka pocisków samonaprowadzających – zarówno skutecznie, jak i sprawnie, ale przeładowanie broni trwa tak długo, że można jej użyć tylko raz na bitwę. Nie mogę powiedzieć, że jestem wprost przeciwny temu pomysłowi, ale można było wymyślić ciekawszy.

Czy wiesz, czego tu nie ma? Wieży radiowych. Tak, szczerze. Cóż, istnieją, ale nie pełnią już swojej poprzedniej funkcji. A ty mówisz, że Ubisoft się nie zmienia..

Ale dzięki różnorodności broni wszystko jest w porządku: w Far Cry 6 znajdziesz wszystkie możliwe rodzaje broni, a nawet kilka nowych produktów. Każdą broń można dostosować, zmieniając zarówno jej wygląd, jak i modyfikacje. Wszystko tutaj jest bardzo bogate i przemyślane. Kolejne pytanie brzmi, czy przeciętny gracz Far Cry chce spędzać tyle czasu na przekopywaniu się przez menu, dostosowywaniu swojego arsenału. Czy nie byłoby lepiej zostawić wszystko tak, jak było, pozwalając po prostu „pożyczyć” ich broń od wrogów i strzelać z tego, co masz?

Gdy odsuniemy na bok wszystkie negatywy, przed nami pozostanie rozpoznawalny obraz: wrogowie chodzą po mapie, a my uzbrojeni strzelamy i wszędzie biegami. To jest esencja Far Cry i to się nie zmieniło. Jak zawsze, chcę jak najszybciej opuścić misje fabularne i żałobne dialogi i oczyścić bazy adwersarzy. W takich momentach rozpoznaje się starego przyjaciela: wszystko wokół eksploduje w najlepszych tradycjach Just Cause i nie można przewidzieć wyniku bitwy. To chaos, piękny i równie uzależniający.

A co najważniejsze, wciąż jest fajnie. Mogę zakraść się do bazy, zastrzelić kilku niczego niepodejrzewających żołnierzy, a potem niechcący się zdradzić, bo mój krokodyl postanowił ugryźć oficera. Wkrótce rozlega się syrena (jasne jest, że krokodyl nie jest przypadkowy – ktoś założył na niego koszulkę) i podjeżdża czołg. Umieram. Próbuję ponownie. Wypędzam krokodyla, ale moja kula niewłaściwego typu odbija się od hełmu wroga i… syrena i czołg. Zaczynam od nowa. Ta sama historia, ale tym razem pędzę na dach budynku, wsiadam do helikoptera wojskowego, wzbijam się w powietrze, strzelam rakietami w czołg i wyskakuję z kokpitu, po czym helikopter rozbija się na głowach moich wrogów . I dlatego wciąż gram w Far Cry.

Czytaj także: Recenzja gry Cyberpunk 2077: Myszy płakały, ale nadal jadły kaktusa…

Po raz kolejny zauważam, że nie chcę używać broni z edycji deluxe. Nie dlatego, że jest zła, ale przeciwnie, zbyt dobra. Kiedy w pierwszej godzinie dostajesz maksymalnie napompowaną broń, gra staje się nudna.

Oczywiście AL jest jak zawsze głupy, a niepotrzebne innowacje zepsuły mój ulubiony aspekt – swobodę wyboru sposobu podejścia do konkretnego terytorium wroga. Deweloperzy mogą nazwać Far Cry 6 „piaskownicą”, ale mi się tak nie wydawało. Zbyt wiele ograniczeń, niepotrzebnie wszystko przemyślane. Powinno być prostsze. Ale nawet przy tym wszystkim się nie nudziłem. Chciałem grać, ale nigdy nie znalazłem siły, by zabić poszczególne obozy.

Far Cry 6: Strasznie piękne

Far Cry 6 trafił do sprzedaży 7 października, rok po premierze PlayStation 5 i Xbox Series X. Oznacza to, że oczekiwania też są inne. Oczywiście flagowa wersja to wersja na konsole nowej generacji i PC. PlayStation 5 i Xbox Series X mogą pochwalić się rozdzielczością UHD i 60 fps, ale ray tracing nie został dostarczony. Być może wynika to z ograniczeń Dunia engine.

Tak czy inaczej, nowość wygląda świetnie – zwłaszcza w ruchu. Obraz jest wyraźny i bardzo jasny, a poznanie piękna Yara jest naprawdę interesujące. Inna sprawa, że ​​podczas wygaszania ekranu od razu wracamy 6 lat temu. Mimo nawet nadmiernej szczegółowości twarzy, wszystkie postacie nie mogą pochwalić się wyrazistością. W 2021 dramatyczne sceny z udziałem aktora z Hollywood są słabo odbierane właśnie ze względu na słabą animację twarzy.

Wierni towarzysze-zwierzęcy, zwani tutaj amigos, nigdzie nie zniknęły. Na przykład Guapo to krokodyl w koszulce.

Zwróć uwagę, że wersja na PS5 ma dodatkową zaletę dzięki wykorzystaniu funkcji DualSense. Ubisoft już się z tym zna: rok temu takie gry jak Watch Dogs: Legion, Immortals Fenyx Rising czy Assassin’s Creed Valhalla otrzymały wsparcie dla kontrolerów. W Far Cry 6 nie ma nic szczególnie zdziwnego, ale tak, coś zostało zrobione: kontroler niezawodnie wibruje od eksplozji i „opiera się” podczas jazdy lub używania broni. Ale oczywiście nie na poziomie Deathloop – mogło być jeszcze fajniej.

Podsumowanie

Far Cry 6 pozostaje jedyną w swoim rodzaju: obecnie strzelanki solo w otwartym świecie prawie nigdy się już nie prezentują. Ma za co ją kochać: cudowna sceneria, dobrzy aktorzy i momenty totalnego chaosu, wyryte w pamięci… ale jest też za co krytykować. W szczególności nie spodobały mi się “innowacje”. Wygląda na to, że Ubisoft Toronto nie jest do końca pewien, gdzie szukać kolejnych inspiracji. Nie nudziłem się, ale gdy w trakcie gry pojawia się chęć powrotu do poprzednich części, zawsze jest to zły znak.

Gdzie kupić Far Cry 6?

Autor polskiej wersji artykułu – Julia Pakhomenko

Czytaj także:

Share
Denis Koshelev

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked*

Tags: TOPUlubione