Pod koniec czerwca Motorola wprowadziła ulepszoną linię swoich składanych gadżetów Razr 50 i Razr 50 Ultra. Dziś proponuję zapoznać się z podstawowym modelem tej serii. On dostał upgrade designu i szereg nowych funkcji, co najważniejsze – teraz posiada ten sam duży ekran zewnętrzny, co ubiegłoroczny Razr 40 Ultra. Jednak pięćdziesiątka straciła miano najtańszego “składaka”, którym mógł pochwalić się poprzednik. Proponuję dowiedzieć się, pod jakim kątem została ulepszona Motorola Razr 50 i co teraz potrafi.
Bohater recenzji różni się od starszej wersji Ultra specyfikacjami ekranów (większe ramki, niższa rozdzielczość zewnętrznego ekranu, niższa szczytowa jasność i częstotliwość odświeżania), chipsetem (Pro ma niemal topowy Qualcomm SM8635 Snapdragon 8s Gen 3, u zwyklej – Mediatek Dimensity 7300X), rodzajem pamięci (mniejszy wybór opcji oraz przestarzała wersja UFS 2.2), częściowo uproszczonymi aparatami, starszą wersją Wi-Fi, wolniejszym ładowaniem. Lepsza jest tylko pojemność akumulatora wynosząca 4200 mAh (Ultra ma 4000 mAh). Różnic jest dużo, ale starsza wersja kosztuje nieco więcej, od 4850 zł.
Natomiast Motorolę Razr 50 8/256 GB można kupić w cenie 3499 zł (na starcie sprzedaży kosztowała o 500 zł drożej). O ile ubiegłoroczny Razr 40 miał miano najtańszego składanego smartfona (kosztował 3500 zł na starcie), o tyle Razr 50 nie goni się za tym mianem i kosztuje przeciętnie, jak na ten segment. Nadal jest tańszy od Galaxy Flip6 (oficjalna cena 5150 zł), ale droższy od chińskich rywali (ZTE Nubia Flip, Blackview HERO 10, Vivo X Flip Phone, OPPO Find N2 Flip).
Jeśli smartfon jest droższy, to logiczne, że użytkownicy oczekują poprawy w stosunku do ubiegłorocznego modelu. Przyjrzyjmy się więc Razr 50, i przeanalizujmy jak wypada na tle poprzedniej generacji.
Przeczytaj także: Recenzja Motorola Razr 40 Ultra: Składak, który wyznacza trendy
Opakowanie Motoroli Razr 50 jest estetyczne i wpisuje się w trend dbałości o środowisko. Nie zawiera plastiku, karton ulega biodegradacji, nawet atrament jest sojowy. Przyjemny bonus – perfumowany karton. Wydawałoby się, że to taki subtelny, niemal niezauważalny element, a jednak spełnia swoje zadanie – urządzenia Motoroli zapadają w pamięć.
Komplet też jest eko, więc ładowarki tu nie znajdziecie. I to smutne, bo Razr 40 ją miał. W pudełku znajdziesz smartfon, kabel do ładowania Type-C – Type-C, dokumentację, klucz do tacki SIM, a także etui znakomitej jakości i pasek do niego.
Etui składa się z trzech plastikowych części (przód, tył i mały bok chroniący zawias), które są połączone ze sobą za pomocą tkaniny. Nawiasem mówiąc, etui jest całkowicie pokryte tkaniną od zewnątrz. Materiał jest bardzo przyjemny w dotyku i wygląda niecodziennie. Dodatkowo, aby etui lepiej „siedziało” na smartfonie (bo przednia część etui to tylko ramka pozostawiająca dostęp do dodatkowego ekranu), od wewnątrz znajduje się kilka cienkich taśm klejących.
Przeczytaj także: Recenzja i test Motorola razr 40: Co potrafi najtańszy składak?
Motorola Razr 50 to klasyczny przedstawiciel „kieszonkowych” składanych smartfonów. Po złożeniu ma skromne wymiary (88,08×73,99×15,85 mm) i, swoją drogą, nie ma żadnych szczelin pomiędzy połówkami.
Kiedy otworzysz Razr 50, otrzymasz pełnoprawnego smartfona (171,30×73,99 mm) z ekranem o przekątnej 6,9 cala i grubości zaledwie 7,25 mm. Kiedy trzymasz go w ręce – czuć lekkość.
W obudowie zastosowano topowe materiały – rama została wykonana z wytrzymałego aluminium, ekrany są chronione szkłem Gorilla Glass Victus, a elementy obudowy pokryte wegańską skórą. W dotyku ten materiał nie przypomina zwykłego zamiennika skóry – jest matowy, nieco szorstki. Powłoka jest bardzo przyjemna i wizualnie wygląda cudownie.
Wróćmy jednak do ekranów. Zewnętrzny ekran jest taki sam, jak w ubiegłorocznym modelu Ultra. To znaczy nie malutki, a „dorosły” wyświetlacz o przekątnej 3,63 cala z szeroką funkcjonalnością. Rozmiarami przewyższa go jedynie zewnętrzny ekran w Razr 50 Ultra, bo nie ma górnej ramki i ma przekątną aż 4 cale.
W dolnym rogu zewnętrznego ekranu umieszczono moduły głównego aparatu, które lekko wystają ponad obudowę.
Po rozłożeniu Razra 50, naszym oczom ukaże się duży, 6,9-calowy wyświetlacz o cienkich ramkach. Ważne jest, że ramki wewnętrznego ekranu są lekko podniesione, aby obie części ekranu nie stykały się ze sobą. To rozwiązanie zapewnia długotrwałą trwałość urządzenia. Na ekran jest naklejona folia zabezpieczającą. Oczywiście nie można tę folię zrywać – w przypadku składaków to krytycznie. Aparat do selfie umieszczono na górze pośrodku ekranu, a nad nim znajduje się maskownica głośnika, który dodatkowo z dolnym głośnikiem stwarza efekt stereo.
Na środku ekranu jest niewielkie wgłębienie. Widać go przy zablokowanym ekranie i oczywiście jest wyczuwalne w dotyku, ale nie zniekształca obrazu.
Razr 40 spełniał normę IP52 (miał ochronę przed kurzem i zachlapaniami), z kolei Razr 50 pozostał bez ochrony przed kurzem, ale za to, poprawiła się ochrona przed wilgocią – IPX8 (można go nawet zanurzyć w wodzie). To dobrze, ale po co było rezygnować z ochrony przed kurzem? Pytanie jest retoryczne. Uważam jednak, że odporność na wilgoć jest ważniejsza, ponieważ znamy więcej przypadków, gdy telefon ucierpiał od wody.
Po lewej stronie ekranu widać slot na kartę nanoSIM.
Po prawej stronie znalazły się przyciski regulacji głośności oraz przycisk zasilania, który został połączony ze skanerem linii papilarnych, a także otwór na mikrofon (tu tak w ogóle zastosowano ich trzy, zapewniają wysokiej jakości redukcję szumów).
Na dole widać złącze Type-C, główny głośnik i kilka dodatkowych otworów na mikrofony.
Przeczytaj także: Recenzja Motorola Edge 50 Fusion: Piękny i udany smartfon
Konstrukcja zawiasu nie uległa zmianie w stosunku do poprzedniego modelu. Jest metalowy i wygląda solidnie.
Motorola Razr 50 rozkłada się płynnie i delikatnie oraz można ją “ustabilizować” w różnych pozycjach. Dzięki temu nie ma potrzeby korzystania z podstawki w trakcie rozmowy online czy nagrywania wideo.
Razr 50 to przykład przemyślanego designu, który zapewnia komfort użytkowania niezależnie od tego, czy telefon jest złożony, czy rozłożony. Zaledwie 7,25 mm grubości i 188 gramów wagi sprawiają, że jest wyjątkowo cienki i lekki. Proporcje 22:9 dodają mu elegancji, a jednocześnie czynią wygodnym w użytkowaniu, mimo sporej przekątnej ekranu. Dodatkowo, wegańska skóra i matowe boki zapewniają doskonałe dopasowanie w dłoni i zapobiegają przypadkowemu wyślizgnięciu się smartfona.
W pozycji zamkniętej otwiera się dostęp do większości aplikacji – od kalendarza po komunikatory czy nawet YouTube.
Wewnętrzny ekran to 6,9-calowa matryca pOLED. Rozdzielczość – FHD+ (1080×2640), gęstość pikseli 413 ppi, a częstotliwość odświeżania sięga 120 Hz. Istnieją dwa tryby pracy częstotliwości i oba są adaptacyjne: standardowy (do 60 Hz) i wysoki (do 120 Hz). W obu przypadkach wykorzystywane są inteligentne algorytmy poprawiające obraz w zależności od rodzaju wyświetlanej treści. Dodatkowo ekran obsługuje HDR10+, pokrywa przestrzeń DCI-P3 w 120%.
Jasność jest zdecydowanie wystarczająca do pracy w słoneczny dzień – sięga do 3000 nitów (przy tym zewnętrzny ekran oferuje 1700 nitów, co też jest w porządku).
Dostępne są trzy tryby odwzorowania kolorów: naturalny, jasny i nasycony. W każdym można regulować temperaturę obrazu (istnieje kilka trybów automatycznych i „ręcznych”). Oczywiście jest również mnóstwo opcji dostosowywania, od motywów kolorystycznych po wygląd ikon.
Wróćmy do miejsca składania ekranu. Zagięcie jest widoczne gdy na przykład wyświetlacz jest wyłączony lub ustawiony pod pewnym kątem podczas użytkowania. W dotyku, oczywiście, jest również namacalne. Ale patrząc bezpośrednio, wcięcie jest prawie niezauważalne. Jeśli chodzi o tekst, obrazy, filmy i kanały w mediach społecznościowych, nawet gdy próbowałam specjalnie “dostrzec” pasek, nie udawało mi się.
W miejscu składania ekranu rzeczywiście można dostrzec delikatne zagięcie, szczególnie gdy ekran jest wyłączony lub ustawiony pod kątem podczas użytkowania. W dotyku zagięcie jest wyczuwalne. Jednak podczas normalnego użytkowania, kiedy patrzysz bezpośrednio na ekran, zagięcie jest praktycznie niezauważalne. Nawet podczas przeglądania tekstu, obrazów, filmów czy kanałów w mediach społecznościowych, nie udało mi się dostrzec widocznego paska.
No i oto mój werdykt – główny ekran jest przepiękny, soczysty, jasny i ma świetne kąty widzenia. Jedyne co mi się nie podobało to folia ochronna. Moim zdaniem, brakuje jej gładkości, dodatkowo pozostają na niej ślady palców.
Przeczytaj także: Motorola Edge 50 Pro vs Redmi Note 13 Pro+: Test i porównanie
Tylny wyświetlacz to 3,63-calowa matryca pOLED 1066×1056. Częstotliwość odświeżania wynosi 90 Hz, jest obsługa HDR10+.
Pod kątem jakości ekran zewnętrzny nie jest gorszy od głównego, jedynie częstotliwość sięga 90 Hz, a maksymalna jasność jest niższa. No i kurz i odciski palców też są na nim bardzo widoczne, niestety.
Ekran zewnętrzny to nie tylko wygodny podgląd do selfie czy filmów kręconych głównym aparatem – jego możliwości są znacznie szersze. Możesz na nim pracować z większością zainstalowanych aplikacji, od Chrome po YouTube, odtwarzaczami muzyki czy Telegram. Oznacza to, że do wykonania większości zadań w ogóle nie musisz otwierać smartfona.
Na zewnętrznym wyświetlaczu możesz ustawić różne panele. Główny ekran, na którym wyświetlany jest czas, poziom naładowania baterii oraz ułatwiony dostęp do najczęściej używanych aplikacji (który, nawiasem mówiąc, możesz dostosować do swoich potrzeb), możesz uzupełnić o następujące panele:
Niepotrzebne panele można ukryć. Ekran zewnętrzny dostosujesz za pomocą ustawień.
Ten ekran nie jest już jedynie dodatkiem, ponieważ umożliwia wykonywanie wszystkich codziennych czynności. Możesz na nim korespondować, korzystać z wyszukiwarki, przeglądać kanały w mediach społecznościowych, oglądać filmy i czytać wiadomości. Oczywiście korzystanie z większego ekranu wewnętrznego wygodniejsze w wielu sytuacjach, ale dobrze, że możliwości zewnętrznego są niemal nieograniczone. Możemy sami wybrać, na którym ekranie chcemy pracować. To cenna opcja, która wcześniej była dostępna jedynie w modelu Ultra.
Czytaj także: Test porównawczy smartfonów Motorola Moto G: G14 / G24 / G24 Power / G32 / G54 / G72 / G84
Wewnątrz Motoroli Razr 50 znajduje się świeży 8-rdzeniowy chipset Dimensity 7300X, wykonany w procesie 4 nm i zaprojektowany specjalnie dla składanych urządzeń. Jedną z unikatowych cech Dimensity 7300X jest obecność APU MediaTek – akceleratora funkcji AI. Grafikę przetwarza ARM Mali-G615 MC2. Również mamy wszystkie potrzebne bezprzewodowe standardy – Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.4, NFC oraz usługi geolokalizacji (GPS, A-GPS, GLONASS, Galileo).
Pojemność RAM w smartfonie to 8 GB (LPDDR4x) z możliwością wirtualnej rozbudowy o kolejne 8 GB, a pamięć stała wynosi 256 GB (UFS 2.2). Warto zaznaczyć, że slot jest pojedynczy (można w nim zainstalować tylko jedną kartę nanoSIM), nie ma możliwości rozszerzenia pamięci flash za pomocą karty microSD. Ale Razr 50 obsługuje także e-SIM.
Wykorzystany sprzęt może nie jest topowy, ale mogę nazwać go szybkim i zwinnym. Podczas testów nie było żadnych problemów z wydajnością – smartfon radził sobie doskonale z każdym zadaniem. Przy intensywnych obciążeniach, np. przy długotrwałych testach w benchmarkach, lekko się nagrzewał w okolicach aparatu, ale nie krytycznie. Ogólnie rzecz biorąc, wydajność Motoroli Razr 50 jest wystarczająca w każdym scenariuszu użytkowania. Kompaktowy składak także radzi sobie z większością gier mobilnych. Wyniki w testach są całkiem dobre.
Smartfon działa na „czystym” Androidzie 14, ale ma kilka autorskich dodatków oprogramowania My UX. Znajdziesz tutaj niemal te same funkcje, które są na wszystkich urządzeniach marki – wygodne i funkcjonalne gesty Moto (przewijanie smartfona w dłoni, aby otworzyć aparat lub potrząśnięcie, aby włączyć latarkę), możliwość podziału ekranu na dwie części (co prawda nie jest to obsługiwane przez wszystkie aplikacje), a także mnóstwo ustawień umożliwiających personalizację interfejsu, od czcionek po tła.
Motorola znacznie rozszerzyła i ulepszyła szereg wbudowanych aplikacji. Kiedyś była tylko aplikacja Funkcje Moto, teraz dodatkowo mamy Moto Secure do zarządzania ochroną danych (w tym funkcje bezpieczeństwa i prywatności ThinkShield od Lenovo), Family Space (z dostępem do wybranego oprogramowania), Gry (przydatne opcje w trakcie gamingu), Moto Unplugged (dostęp tylko do wybranych programów, aby telefon zbytnio Cię nie rozpraszał), Moto Connect (bezprzewodowe udostępnianie ekranu na telewizorze i monitorze), Ready For (smartfon działa jak komputer PC po podłączeniu do telewizora lub monitora – mamy interfejs a-la windows), SmartConnect (połączenie między urządzeniami Moto i Lenovo).
Ze „zbędnego” oprogramowania domyślnie zainstalowane są jedynie: Fitbit oraz Spotify, ale można je usunąć.
Przeczytaj także: Recenzja Motorola Edge 50 Pro: Najlepszy w swoim segmencie
Motorola Razr 50 ma zarówno skaner twarzy, jak i odcisków palców, który umieszczono z boku w przycisku zasilania. Oba warianty są bardzo szybkie w działaniu. Skaner linii papilarnych działał błyskawicznie, ale byłam też mile zaskoczona rozpoznawaniem twarzy. Skaner reagował w mgnieniu oka – nie zdążyłam jeszcze w pełni otworzyć smartfona, a on już odblokowany. Jedynym niuansem jest to, że nie będzie w stanie rozpoznać właściciela w ciemności przy niskim poziomie podświetlenia ekranu. Ale nawet przy 30% jasności proces pójdzie sprawnie.
Motorola Razr 50 posiada przyjemnie brzmiący dźwięk stereo. Jest obsługa Dolby Atmos i zaawansowane ustawienia dźwięku. W aplikacji Dolby Atmos możesz dostosować dźwięk nie tylko do różnego rodzaju treści (filmy, muzyka, gry, podcasty), ale także dodać mu określonego nastroju – wzmocnić wysokie częstotliwości, wokale czy dodać więcej basu. Dodatkowo dostępny jest tryb dźwięku przestrzennego oraz inteligentnego dźwięku, w którym urządzenie samo ustala optymalne ustawienia.
Ogólnie podobało mi się brzmienie Razr 50. Jest dość obszerne i stara się wypełnić sobą całą przestrzeń. Chociaż brakuje trochę “czystości” i głośniki nie są dość dobrze zbalansowane.
Moduł główny składa się z dwóch czujników: 50 MP z przysłoną f/1.7, optyczną stabilizacją i możliwością nagrywania wideo do 4K przy 30 kl./s oraz szerokokątnego 13 MP f/2.2 z kątem widzenia 120°.
Domyślnie główny aparat fotografuje z rozdzielczością 13 MP, a żeby uzyskać 50 MP, musisz wybrać odpowiedni tryb fotografowania. Nawiasem mówiąc, jeśli chodzi o tryby fotografowania, aplikacja ma wszystko, czego potrzebujesz (Pro, Portret, Panorama), a z ciekawych niuansów mogę wymienić zdjęcia seryjne (Photobooth), kolor punktowy, Tilt-Shift i fotografowanie obydwoma aparatami jednocześnie. Dostępny jest tryb zwolnionego tempa dla filmów, a także skaner kodów QR, Google Lens i filtry.
Czym zaskakuje aparat Motorola Razr 50? Całkiem niezłą jakością obrazu, dorównująca flagowcom. Co więcej, nie tylko przy naturalnym lub wystarczającym oświetleniu sztucznym – fotografowanie w nocy również mnie nie rozczarowało.
I nawet nie zawsze potrafię się zdecydować, które ujęcie bardziej mi się podoba – w trybie normalnym czy nocnym. Algorytmy “nocne” dodają obrazowi ostrości i głębi kolorów, a bez niego zdjęcia wyglądają bardziej miękko i naturalnie, choć czasem nie są tak wyraźne. Oto porównanie, po lewej stronie mamy podstawowy tryb fotografowania, po prawej – tryb nocny.
Moduł szerokokątny nie jest w stanie zaskoczyć. Pokazuje większą przestrzeń w kadrze, ale skupia się głównie na środku zdjęcia. Kolejnym niuansem jest wyblakłe odwzorowanie kolorów. Niżej szeroki kąt mamy po lewej:
ZDJĘCIA Z MOTOROLA RAZR 50 W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
Przedni aparat Razr 50 ma rozdzielczość 32 MP i przysłonę f/2.4. Tutaj możesz także kręcić filmy w rozdzielczości do 4K przy 30 kl./s. Mamy różnorodne filtry, ustawienia poprawiające wygląd, a także tryb grupowego selfie. Aparat nie jest zły, zapewnia głębokie i przyjemne kolory oraz dobry kontrast.
Przeczytaj także: Recenzja Motorola Moto G34 5G – udany budżetowiec
Bateria w Motoroli Razr 50 ma pojemność 4200 mAh, czyli jak u poprzednika. Istnieje szybkie ładowanie o mocy 30 W. Smartfon obsługuje także ładowanie bezprzewodowe 15 W, ale w przeciwieństwie do Razr 50 Ultra nie ma ładowania indukcyjnego. W Razr 40 prędkość ładowania bezprzewodowego wyniosła zaledwie 5 W, nowinka ma lepszą sytuację.
Może się wydawać, że 4200 mAh to niewiele jak na smartfon z dwoma ekranami, ale jedno ładowanie wystarczy na cały dzień. W PCMark smartfon uzyskał wynik 11,5 godziny z aktywnym ekranem jasnością 50%. Można więc śmiało liczyć na 12-13 godzin aktywnego użytkowania. Nie wszystkie urządzenia z 5000 mAh są w stanie zapewnić taki wynik. Właśnie tak wygląda optymalizacja — równowaga pomiędzy sprzętem i oprogramowaniem.
Motorola Razr 50, choć droższa od swojego poprzednika Razr 40, oferuje znaczące ulepszenia. Dzięki zwiększonemu i funkcjonalnemu ekranowi zewnętrzny, jak w zeszłorocznym Razr 40 Ultra, będziesz musiał rzadziej otwierać smartfona, ponieważ większość codziennych zadań możesz wykonywać bezpośrednio na nim. Oba ekrany charakteryzują się wysoką jakością, podobnie jak design, materiały i konstrukcja Razr 50. Dodatkowo, obudowa została wzmocniona, uzyskując certyfikat IPx8 (w porównaniu do IP52 w poprzednim modelu). Zaktualizowano również sprzęt i oprogramowanie, a jakość zdjęć świadczy o ulepszeniach w aparatach. Cieszy również przyjemny dźwięk stereo i dobry czas pracy.
Co można wybrać zamiast Razr 50? Głównym konkurentem jest oczywiście Samsung Galaxy Flip 6, który można znaleźć w mniejszej cenie w sklepach internetowych. Świeża szóstka oferuje topowy „sprzęt” (chipset Snapdragon 8 Gen 3) i 12 GB RAM-u, pełną ochrona IP68, Wi-Fi 7, ale zewnętrzny wyświetlacz IPS posiada stosunkowo niewielką rozdzielczość 748×720.
Przyjrzałabym się także Razr 40 Ultra. Jego cena stała się przyjemniejsza (~ 5000 zł), a parametry pod wieloma względami są zbliżone do Razr 50. Ma duży ekran zewnętrzny i bardziej zaawansowany chipset Snapdragon 8+ Gen 1. Ale stopień ochrony tylko IP52. Dodatkowo akumulator ma niską pojemność 3800 mAh, a ładowanie bezprzewodowe jedynie 5W.
Czytaj także:
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie
Autor polskiej wersji artykułu – Julia Pakhomenko
Leave a Reply