Infinix Zero Ultra to topowy model mało znanego producenta. Szkoda nawet, że wszyscy mówią o iPhone’ach i flagowych Samsungach, a tak mało uwagi poświęca się temu urządzeniu. Przyślą pora na to, żeby o nim szczegółowo opowiedzieć! Czy to w ogóle flagowiec?
Zawsze lubiłem obserwować, jak młode marki się rozwijają. Infinix jest właśnie taką. Nawiasem mówiąc, to nie jest jakiś “noname”, ale jedna z firm należących do koncernu Transsion Holdings, który znajduje się w TOP 10 największych producentów smartfonów na świecie.
Warto tutaj wspomnieć o Xiaomi, ponieważ “chińskie” produkty swego czasu zyskały na popularności również ze względu na dobry stosunek ceny do jakości. Teraz firma nadal zachowuje to podejście, ale bardziej kosztem submarek, takich jak POCO i Redmi. Ale topowe Xiaomi kosztują teraz jak topowe Samsungi, taka rzeczywistość.
Wiemy również, że rynek cały czas proponuje użytkownikom jakieś nowości, których dotąd nie było. Dodatkowo, pojawiła się pewna “dziura” po częściowym odejściu Huawei z rynku smartfonów, więc nowe marki starają się ją wypełnić. Ale nie twierdzę, że Infinix chce zająć miejsce Huawei czy Xiaomi, ponieważ konkurencja na tym rynku jest ostra. Chociaż firma robi zauważalne sukcesy. I jej nowy flagowiec to potwierdza.
Czytaj także: Recenzja smartfona Infinix Note 12 2023: Poznaj dziką bestię
Infinix Zero Ultra można uznać za flagowca marki. W ofercie jest również Infinix Zero 5G 2023, który ma ogólnie słabsze specyfikacje, ale dwa rodzaje chipsetów – Mediatek Dimensity 920 (jak w przypadku Zero Ultra) i mocniejszy Dimensity 1080. Nie wiem, dlaczego tak.
Jeśli chodzi o cenę, to byłem zaskoczony – od 2400 zł (sugerowana cena wynosi nawet 2999 zł)! Urządzenie jest droższe od wszystkich innych smartfonów, które są oparte na Dimensity 920 (na przykład, realme 9 Pro+, Redmi Note 11 Pro+ 5G, Vivo V23 5G). Czemu? O tym również teraz opowiem.
Czytaj także: Recenzja smartfona Xiaomi 13 Lite: Miniaturowa moc
Smartfon sprzedawany jest w dużym pudełku z ciekawą odblaskową powłoką. Wewnątrz znajduje się smartfon, etui, klucz do wyjmowania tacki SIM, kabel (oba końce USB-C) i potężna ładowarka 180 W. Jest też przejściówka z USB-C na gniazdo audio 3,5 mm. Już dawno nie widziałem takiego akcesorium w kompletach smartfonów.
Z jednej strony, nie ma nic niezwykłego w designie Infinix Zero Ultra. A z drugiej strony, wszyscy moi znajomi, którym pokazałem ten telefon, od razu powiedzieli „to podobno jakiś fajny flagowiec”. I bardzo się dziwili, kiedy słyszeli, jaka to jest marka, bo nigdy o niej nie słyszeli.
Nad przednim aparatem znajduje się ledwo zauważalny głośnik (zaznaczyłem na foto). Obok jest umiejscowiona lampa błyskowa do przedniego aparatu, czujniki światła i zbliżeniowy.
Z tyłu smartfon też wygląda imponująco, choć blok aparatu celowo jest ogromny, ale teraz jest taka moda.
Tylna pokrywa Infinix Zero Ultra jest wykonana ze szkła i ozdobiona wzorem w postaci śnieżnobiałych fal.
Boki wykonano z wytrzymałego srebrnego plastiku, nie mogę jednoznacznie stwierdzić jaka jest powłoka, chyba coś pośredniego pomiędzy połyskującą a matową powierzchnią.
Na górnej części widzimy półprzezroczystą białą tabliczkę, na której złotymi literami naniesiony jest napis „Powered by Infinix”. Prawie nie da się tego rozczytać, napis staje się widoczny pod pewnym kątem, ale udało mi się nawet zrobić zdjęcie.
Na dole jest gniazdo SIM, mikrofon, port USB-C i maskownica pierwszego głośnika, na górze mikrofon i otwory na drugi głośnik. Przycisk zasilania i sparowany klawisz głośności znajdują się po prawej stronie, z kolei lewa strona jest pusta.
Generalnie nie ma na co narzekać. Jedynie, co odróżnia Infinix Zero Ultra od prawdziwego flagowca, to plastikowa ramka obudowy.
Tutaj tylko dodam, że jest nie tylko biała, ale także czarna wersja Infinix Zero Ultra. Czarna trochę droższa (ok 200-300 zł), bo ma z tylu linie inspirowane włóknem węglowym oraz jest bardzie odporna na uderzenia. Oprócz tego żadnych różnic.
Przeczytaj także: Recenzja i test Motorola Moto G53 5G: szalu nie ma
Ekran to jedna z głównych zalet Infinix Zero Ultra. Wyglądałby harmonijnie nawet w znacznie droższym smartfonie znanej marki.
Wyświetlacz posiada wszystkie właściwości nowoczesnych matryc AMOLED. Zakres jasności jest bardzo szeroki – w ciemności ekran nie oślepia użytkownika, wygodnie jest korzystać z niego na zewnątrz w ciągu dnia, ponieważ ekran nie blaknie. Oczywiście kontrast, kolory, szybkość – wszystkie parametry są na najwyższym poziomie.
To najdziwniejszy element w smartfonie. Chipset Dimensity 920 wygląda nie na miejscu. Jest to chip dla smartfonów ze średniej półki cenowej, który został wprowadzony na rynek w 2021 roku. Nie jest przeznaczony do flagowych smartfonów. Ale z drugiej strony, jest to wydajne i zrównoważone rozwiązanie. Na smartfonie możesz wygodnie grać we wszystkie popularne gry, ale nie zawsze jakość obrazu i poziom FPS będą maksymalne. Ani razu podczas moich testów Infinix Zero Ultra nie miałem poczucia braku wydajności w jakimkolwiek zadaniu. Wszystkie funkcje działają idealnie, interfejs jest płynny.
Procesor prawie nie ulega throttlingu, nie traci mocy przy długotrwałym obciążeniu. Oto wyniki testu warunków skrajnych:
I kilka benchmarków:
Czytaj także: Test Samsung Galaxy S23: fajny kompaktowy flagowiec
Mam nadzieję, że rozumiecie, że nie można wierzyć producentom, którzy piszą cokolwiek na opakowaniu lub etui urządzenia, tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Często tak robią chińskie producenty, zwłaszcza te mało znane. Dlatego wiara w 200-megapikselowy aparat ze stabilizacją optyczną byłaby lekkomyślnością. Trzeba wszystko sprawdzać. I to zrobiłem!
Krótko mówiąc – aparat Zero Ultra nie jest zły. Zwłaszcza w doświadczonych rękach. W wielu sytuacjach główny moduł nie ustępuje wybitnym konkurentom. Niemniej jednak, nie jest to poziom współczesnego flagowca, ale raczej flagowca 2-letniego, czyli… nieźle, biorąc pod uwagę cenę w 2400 zł.
Standardowy tryb fotograficzny nosi nazwę AI CAM, co wskazuje na udział sztucznej inteligencji w tworzeniu obrazów. W trybie, głównym aparat wykonuje zdjęcia w rozdzielczości 4064×3048 pikseli, czyli 13 megapikseli (w celu zwiększenia światłoczułości i poprawy jakości zdjęć przy zmniejszeniu rozdzielczości). Można włączyć tryb 200 MP, ale wtedy ważne jest, aby nieruchomo trzymań smartfona podczas fotografowania, bo zdjęcia są zapisywane znacznie dłużej, a pliki są 10 razy większe niż zwykłe zdjęcia – około 50-80 MB.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA I WIDEO W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
Smartfon tu robi przyzwoite zdjęcia. Szczegółowość jest dobra, zakres dynamiczny – szeroki. Główny aparat robi kadry tak, jak powinien, o ile jest choć trochę światła.
Tryb nocny włącza się automatycznie. Ogólnie wszystko jest w porządku, ale nie podoba mi się sposób, w jaki aparat przetwarza światło, spójrzcie na przykład, jak wyglądają szyldy sklepowe i latarnie (maja jakby nimb).
Tryb portretowy z głównego aparatu jest “sztuczny”. Na poniższym zdjęciu widać, jak stara się utrzymać ostrość twarzy (swoją drogą, niezbyt dobrze) i rozmywa tło, a wraz z nim obiekty wokół, których nie powinno się rozmywać, bo są na pierwszym planie. Ten tryb w Infinix Zero Ultra wymaga jeszcze dopracowania.
Jakość zdjęcia z szerokokątnego obiektywu jest prawie identyczna jak z głównego, wszystko jest na wysokim poziomie przy dobrym oświetleniu.
Oprogramowanie aparatu pozwala na robienie zdjęć z maksymalnie dziesięciokrotnym zoomem. Zdjęcia w 2x nie są złe, ale dalsze powiększanie nie ma sensu, po na 5x nie będzie widać nawet tablic rejestracyjnych.
Smartfon dobrze radzi sobie z nagrywaniem, jakość jest przyzwoita, działa stabilizacja. Więcej przykładów w oryginalnej rozdzielczości znajdziecie na naszym Google Drive.
Producentom Infinix udało się umieścić lampę błyskową przedniego aparatu w cienkiej ramce nad ekranem. Przy słabym oświetleniu pomaga, choć nie zawsze będziesz wyglądać szczególnie dobrze.
Jakość selfie nie jest idealna, ale wystarczająca.
ZOBACZ WSZYSTKIE ZDJĘCIA I FILMY Z INFINIX ZERO ULTRA W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI
Oprogramowanie aplikacji aparatu jest proste, ale funkcjonalne. Wszystkie szybkie ustawienia są widoczne na ekranie podczas fotografowania. Dostępne są następujące tryby: tworzenie klipów z efektami specjalnymi, upiększanie, portret i zdjęcia nocne. Ważne: nie ma trybu Pro ani ustawień ręcznych.
Czytaj także: Recenzja budżetowego smartfona Realme C55: niezwykły we wszystkim
Procesor MediaTek Dimensity 920 nie należy do najmocniejszych, ale jest energooszczędny. W połączeniu z baterią 4500 mAh wszystko wygląda dobrze. Jeśli aktywnie korzystasz ze smartfona (bez gier i częstego fotografowania), baterii starczy na jeden dzień. Jeśli ciągle robisz coś bez wyłączania ekranu, smartfon wytrzyma około 8-9 godzin. Benchmark PC Mark Work 3.0 battery life, który symuluje pracę smartfona w różnych zadaniach, rozładowywał smartfon z włączonym ekranem od 100 do 20% przez prawie 11 godzin – to nie najlepszy, ale przyzwoity wynik.
Smartfon ładuje się mega szybko z dołączonego zasilacza 180 W. Od 15% do 100% – zajmuje to tylko około 10-12 minut.
Infinix Zero Ultra ma głośniki stereo. Rolę drugiego pełni głośnik mówiący, jest on wysokiej jakości, dzięki czemu dźwięk jest dobrze wyważony. Ale jakość jest przeciętna – dźwięk nazwałbym płaskim i niewyraźnym.
Czytaj także: Recenzja tabletu Huawei MatePad SE – fajny, tani i tylko z jedną wadą
Infinix Zero Ultra działa na systemie Android 12 z powłoką XOS.
Nie mogę nic złego powiedzieć o powłoce. XOS ma wszystkie funkcje współczesnych chińskich powłok, takich jak MIUI od Xiaomi i ColorOS od OPPO. Istnieje wiele gestów, motywów i innych ustawień.
Co ciekawe – na pulpicie możesz tworzyć duże foldery z aktywnymi ikonami. Dostępny jest pasek boczny z szybkimi funkcjami i skrótami do aplikacji.
Powłoka ma wiele wbudowanych aplikacji: własny sklep z aplikacjami, przeglądarkę, usługę strumieniowania muzyki, aplikację do monitorowania aktywności, klonowanie aplikacji, tryby dla dzieci i gry itp. Większość funkcji wymaga rejestracji konta Infinix.
Są też nieprzyjemne momenty. Na przykład, gdy smartfon znajduje się w kieszeni spodni i ekranem “przylega” do nogi, zaczyna żyć własnym życiem – włącza lampę błyskową lub aparat, robi puste zdjęcia lub wybiera pin.
Problem znika, jeśli w ustawieniach dezaktywujesz wszystko związane z gestami na wyłączonym ekranie i wybudzeniem przy dotknięciu ekranu. Miałem kiedyś coś podobnego z Huawei, ale ten błąd został naprawiony poprzez dodanie funkcji zabezpieczającej przed błędnym włączeniem ekranu w kieszeni lub torbie. Podobną opcję znalazłem w menu Zero Ultra. Ale z jakiegoś powodu ona nie działa…
Czytaj także: Test i doświadczenie z korzystania Samsung Galaxy Z Fold4: wielozadaniowe urządzenie
Testowałem Infinix Zero Ultra przez trzy tygodnie i bardzo mi się spodobał. Smartfon warty uwagi i ma wiele pozytywnych aspektów, choć nie jest pozbawiony wad.
Niezaprzeczalne zalety – przystępna cena, piękny ekran, energooszczędność, rekordowo szybkie ładowanie, ładowarka 180 W w zestawie (można naładować nie tylko telefon, ale w razie potrzeby także, na przykład, laptop), głośniki stereo, przyjazne oprogramowanie i porządny aparat główny 200 MP ze stabilizacją optyczną.
Główną wadą jest procesor Dimensity 920. Nie jest źly, jest po prostu dość słaby jak na flagowy model. Nie podobała mi się też “obfitość” dodanego oprogramowania w powłoce XOS, a także usterki związane z samoczynną aktywacją zablokowanego ekranu (mam nadzieję, że zostanie to naprawione).
Przypomnę, że czarna wersja jest droższa tylko ze względu na inny materiał “plecków”.
Czytaj także:
Autor polskiej wersji artykułu – Julia Pakhomenko
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie.
Leave a Reply