Pod koniec roku na wydarzeniu w Dubaju, firma Huawei zapowiedziała słuchawki w nowym formacie – „Open Wireless Stereo”. Nazywają się Huawei FreeClip i wyglądają, delikatnie mówiąc, niezwykle. Zeszłej wiosny testowałam FreeBuds 5 i stwierdziłam, że to bardzo dziwnie wyglądające słuchawki, ale FreeClip okazały się jeszcze dziwniejsze. Cóż, teraz szczegółowo się przyjrzyjmy nowemu produktowi.
Czytaj także: Recenzja słuchawek bezprzewodowych HUAWEI FreeBuds SE 2
FreeClip to pierwsze słuchawki Huawei-a w formacie OWS (Open Wireless Stereo), zwanym także Open-Ear lub Air Conduction. Format jest stosunkowo młody i wyróżnia się tym, że słuchawki w ogóle nie blokują kanału słuchowego użytkownika, czyli ze da się słychać wszystkie dźwięki otoczenia tak samo, jak bez nich. Dla kogo mogą być przydatne? Cóż, na przykład dla osób uprawiających sport na świeżym powietrzu, jeżdżących na rowerach, rolkach. Teoretycznie przydadzą się też pracownikom biurowym lub młodym rodzicom, którzy chcą zajmować się obowiązkami domowymi, ale jednocześnie słyszeć, co robią ich dzieci.
Tak, istnieją słuchawki douszne, które również nie stwarzają efektu „zatyczek”, jak dokanałowe, a mimo to częściowo blokują kanał słuchowy. Są też słuchawki z efektem przewodnictwa kostnego (bone conduction), które w ogóle nie mają głośników (i nie mieszczą się w małżowinie usznej), ale takie rozwiązanie zawsze ma łączący klips, dlatego dany format nie dla każdego będzie wygodny. Również jakość dźwięku przy użyciu przewodnictwa kostnego nie jest najlepsza.
Zatem ukazał się format Open-Ear, w którym są głośniki i dźwięk przekazywany jest nie przez kości, a przez powietrze (stąd nazwa “air conduction”), przy tym jest specjalnie ukierunkowany. Na rynku nie ma zbyt wielu modeli słuchawek Open-Ear, najpopularniejsze to Shokz OpenFit i JBL Soundgear Sense, istnieje wiele analogów (można sprawdzić tutaj), lecz w większości są to rozwiązania mało znanych w Polsce marek. Inną opcją są słuchawki Sony Linkbuds, które kiedyś testowaliśmy. Ale Huawei FreeClip wyróżniają najbardziej niezwykłym designem.
Jeśli chodzi o wszystkie aktualne słuchawki producenta, Huawei zdecydował się postawić FreeClip na równi z topowymi FreeBuds Pro 3 (nasz test tutaj) i wycenił nowy produkt na 899 złotych. Naszym skromnym zdaniem, to przesada, taka cena znacznie ogranicza grono potencjalnych nabywców.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej nowym słuchawkom, abyśmy mogli wyciągnąć obiektywne wnioski.
Czytaj także: Test Samsung Galaxy Buds FE: Najbardziej przystępne TWS słuchawki Samsunga
W małym kartonowym pudełku oprócz słuchawek znajdziesz krótki kabel USB-A na USB-C oraz instrukcję obsługi.
Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam słuchawki na prezentacji, skojarzyły mi się z jakąś zabawką erotyczną. Kiedyś takie porównanie miało miejsce w przypadku FreeBuds 5 (komuś przypominały Satisfyer). No cóż, każdy ma swoje skojarzenia, ale jedno jest pewne – słuchawki przyciągają uwagę.
Ale zacznijmy od etui. Jest owalne, nieco wyższe w stosunku do obudowy FreeBuds Pro 3. Wykonane z matowego, przyjemnego w dotyku plastiku, na którym nie pojawiają się zarysowania (sądząc po moim wieloletnim doświadczeniu w korzystaniu z FreeBuds).
Etui posiada przycisk do aktywacji trybu parowania, wskaźnik ładowania oraz złącze typu C otoczone metalową obwódką.
Gdy etui jest otwarte, dioda LED pokazuje stan naładowania słuchawek, z kolei jeśli wyjąć słuchawki lub etui będzie zamknięte, zobaczymy poziom naładowania samego etui. Indykator może być zielony (75% lub więcej), żółty (naładowanie od 25% do 75%) lub czerwony (mniej niż 25%).
Huawei FreeClip dostępne są tylko w dwóch wersjach kolorystycznych – metalicznej szarości, znanej nam z serii FreeBuds (wygląda bardzo efektownie!) oraz fioletu. Testujemy fioletową opcję, to delikatny odcień, który może trochę się zmieniać w zależności od oświetlenia. Wydaje mi się, że ta wersja jest najbardziej odpowiednia dla kobiet.
Wygląd samych słuchawek trudno opisać słowami, łatwiej pokazać na zdjęciu. Huawei porównuje model do klipsów na uszy.
Konstrukcja Huawei FreeClip składa się z trzech części:
Producent twierdzi, że C-brigde wykonany jest ze stopu niklowo-tytanowego z gumową powłoką i wytrzyma dowolne obciążenie. Jest elastyczny, można go bez problemu zgiąć – nie spowoduje to złamania.
Słuchawki wykonane są z błyszczącego plastiku, narzekać mogę na to samo co w przypadku modeli FreeBuds – materiał brudzi się przy kontakcie ze skórą i nie to wygląda zbyt reprezentacyjnie.
Nie ma tutaj podziału na prawą i lewą słuchawkę – możesz je włożyć do uszu i do etui jak chcesz, FreeClip same dostosują kanały audio.
Pokażę Wam jak wygląda Huawei FreeClip na uszach. To nie są tylko słuchawki, lecz także modne akcesorium, zdecydowanie wyróżniają się na tle zwykłych “buds’ów”, wzrok przyciąga kolczyk-pierścień.
To, czy FreeClip są piękne, czy nie, jest kwestią gustu. Powiem, że podobają mi się te słuchawki na sobie i innych kobietach i dziewczynach, natomiast na mężczyznach wyglądają kontrowersyjnie. Tak, są mężczyźni, którzy noszą piercing, kolczyki i inną biżuterię, być może również spodoba im się design Huawei FreeClip, ale zdecydowanie nie są one dla każdego.
Na zakończenie tej sekcji dodam, że Huawei FreeClip są chronione przed wilgocią zgodnie ze standardem IP54. Nie trzeba ich specjalnie myć pod kranem, ale słuchawki nie boją się przypadkowych kropli wody, potu czy nawet deszczu. Ale uważaj na etui – nie posiada żadnej ochrony przed wilgocią.
Czytaj także: Poznajmy Huawei Watch Ultimate Design: smartwatch z 18k złotem za 13000 zł
Inżynierowie Huawei twierdzą, że przeanalizowali ponad 300 tysięcy uszu, aby stworzyć idealny format słuchawek typy “Open wireless Stereo”. Dlatego polecają FreeClip osobom, dla których zwykłe słuchawki TWS z jakiegoś powodu wydają się niewygodne.
Czy FreeClips są wygodne? Trudno powiedzieć. Każdy człowiek jest inny, każde uszy są unikatowe, więc tylko próbować wyciągąć własne wnioski.
Nie mogę mówić za wszystkich, ale powiem o własnych odczuciach – słuchawki dobrze leżą w uszach (a może lepiej powiedzieć – wiszą na uszach), są lekkie (każda słuchawka waży 5 g), w ogóle ich nie czuję. Choć założenie takiego „klipsu” na początku nie było łatwe, po prostu nie rozumiałam, jak z nimi “współpracować”. A to ważne, bo jakość dźwięku zależy od sposobu założenia słuchawek. Ale to kwestia przyzwyczajenia – po parę dniach już nie miałam problemów.
Musisz zrozumieć, że nosząc FreeClip masz nie tylko okrągłą “kapsułkę” w uszach, ale także dodatkową część z tyłu ucha. Nawet ergonomiczny format tego boba (Comfort Bean) niektórym osobom przeszkadza. Ale osobiście przyzwyczaiłam się do konstrukcji słuchawek i szybko przestałam zwracać uwagę na nietypowy design.
I jeszcze jedno – jest zima, noszę czapkę, wystające pierścienia C-Bridge w tym przypadku przeszkadzają, a czasami nawet czuję przez nie ból. Poza tym przez sposób założenia czapki i jej dopasowanie się do uszu, trzeba ciągle poprawiać słuchawki, żeby wydobyć porządne brzmienie, czasem przechodzą w niemal monofoniczny tryb.
Generalnie wrażenia są mieszane. Moim zdaniem, Huawei FreeClip nie mogą być słuchawkami do codziennego użytkowania. Jest to raczej dodatkowa opcja dla osób biegających, ćwiczących lub jeżdżących na rowerze. Przydaje się tu zarówno otwarty format, jak i konstrukcja klipsa – słuchawki niezawodnie trzymają się na uszach. Nie mamy tutaj różnego rodzaju “haczyków” czy “mocowań”, w które zwykle są wyposażone sportowe słuchawki TWS, przez co takie modele mogą powodować dyskomfort. Jeśli jednak spojrzeć na Huawei FreeClip jak na słuchawki przeznaczone wyłącznie do uprawiania sportu, cena wydaje się zbytnio wygórowana.
Ponadto Huawei FreeClip mogą stać się udanymi słuchawkami dla osób, u których po prostu inne modele TWS nie trzymają się w uchu. Na przykład mój syn ciągle gubi słuchawki, zatem taka konstrukcja gadżetu rozwiązałaby problem. Ale pojawił się inny – chłopak powiedział, że nie będzie nosił „kolczyków”.
Czytaj także: Recenzja flagowych słuchawek HUAWEI FreeBuds Pro 3: Jeszcze lepiej!
Podobnie jak w przypadku innych słuchawek Huawei, użytkownik ma dwie możliwości parowania — poprzez ustawienia Bluetooth w telefonie lub za pomocą aplikacji Huawei AI Life.
W przypadku pierwszej opcji wszystko jest proste. Otwierasz etui, naciskasz znajdujący się z boku przycisk przez kilka sekund, aż wskaźnik zacznie migać i wyszukujesz potrzebny model na liście dostępnych urządzeń Bluetooth. Jednak taka uproszczona opcja nie pozwala na wykorzystanie wszystkich możliwości słuchawek, dlatego polecam zainstalowanie programu Huawei AI Life (wersję dla Android trzeba pobrać ze strony Huawei).
W aplikacji możemy odnaleźć kilka przydatnych ustawień i uzyskać potrzebne informacje. Zobaczymy poziom naładowania słuchawek oraz etui, możemy wyszukać słuchawki (one będą emitować dźwięk o wysokiej częstotliwości, a w przypadku korzystania ze smartfona Huawei możesz zobaczyć ich lokalizację na mapie), włączyć auto pauzę przy wyjmowaniu z ucha oraz tryb niskiego opóźnienia dla graczy, zaktualizować oprogramowanie. Znajdziemy tutaj też opcję “extra volume” (głośność wyższa od systemowej), ale warto wiedzieć, że pogarsza ona jakość dźwięku.
Są też gotowe presety (które, swoją drogą, nie zmieniają zbyt mocno dźwięku), ale, niestety, nie ma korektora, jak w innych słuchawkach Huawei.
Trochę rozczarowuje implementacja gestów. Nie ma, na przykład, opcji regulacji głośności. Rozumiem, że w formacie FreeClip raczej trudno ją zrealizować, ale jest bardzo niewygodnie – muszę szukać telefonu, aby poprawić głośność.
Sterowanie Huawei FreeClip odbywa się poprzez delikatne „stuknięcia” po całym obszarze słuchawek. Przy tym gadżet reaguje na dotyk nie od razu, a po jakimś czasie (dość małym, ale jednak). Nie ma opcji pojedynczego dotknięcia, bo byłoby dużo błędów podczas poprawiania pozycji słuchawek. Podwójne dotknięcie każdej słuchawki pozwala na odebranie telefonu, dla prawej i lewej można wybrać spośród kilka opcji (play/pauza, następny utwór, poprzedni utwór, asystent głosowy albo nic). Jest też opcja potrójnego dotknięcia, która pozwala na przełączanie utworów.
Fajną opcją Huawei FreeClip jest praca z dwoma urządzeniami jednocześnie i łatwe przełączanie się pomiędzy urządzeniami. Najpierw sparowałam słuchawki ze smartfonem i laptopem, a potem wszystko odbywało się automatycznie. Na przykład, jeśli w trakcie oglądania jakiegoś wideo na laptopie, przychodziło połączenie na smartfon, słuchawki przełączały się na smartfon. Kiedy po rozmowie znowu włączałam film – już słyszałam dźwięk z laptopa.
W końcu nie trzeba przełączać się pomiędzy urządzeniami ręcznie, nie musimy wyłączać Bluetooth w telefonie, aby on nie próbował ciągle połączyć się ze słuchawkami itd. Funkcja działa z każdym systemem operacyjnym — iOS, MacOS, Windows, Android. Jest to mega wygodne!
Czytaj także: Recenzja realme Buds Air 5 Pro: Zapłaciłabym za nie więcej!
Cóż, przejdźmy do najciekawszej części. Jak brzmią nasze niezwykłe słuchawki Open-Ear? Jeszcze raz podkreślę, że dźwięk przekazuje tradycyjnie – drogą powietrzną, ale jest specjalnie kierowany dzięki inteligentnym technologiom. „Kulki” słuchawek nie blokują kanału słuchowego: ze słuchawkami czy bez słyszymy dźwięki otoczenia tak samo dobrze.
Czy w tym formacie można zapewnić dźwięk wysokiej jakości? Można. Ale wszystko zależy od tego, co rozumiesz jako dźwięk wysokiej jakości. Mogę powiedzieć, że po słuchawkach tego formatu spodziewałam się gorszego. Dźwięk był jednak wyraźny, donośny, głęboki i przestrzenny. Tylko basu prawie w ogóle nie ma, ale w “otwartym” formacie trudno go zaimplementować. Trzeba też zwracać uwagę na położenie słuchawek w uchu, tak jak pisałam powyżej, nawet nakrycie głowy czapką czy chustką może mieć wpływ na propagację dźwięku.
W każdym razie nie ma sensu porównywać Huawei FreeClip i FreeBuds Pro 3, nawet jeśli kosztują tyle samo. FreeBuds Pro to topowy model, skierowany do fanów wysokiej jakości dźwięku, wyposażony w najlepsze kodeki. Jeśli ważna jest dla Ciebie jakość dźwięku, to słuchawki Open-Ear zdecydowanie nie będą dobrym rozwiązaniem. Chociaż nadal brzmią przyjemniej niż ich odpowiedniki na przewodnictwie kostnym.
Moim zdaniem, dźwięk jest całkiem w porządku jak na słuchawki kierowane do aktywnych osób uprawiających sport. Jest mało prawdopodobne, że wspinając się w góry i obficie pocąc się, zwrócisz uwagę na szerokość sceny dźwiękowej, raczej wtedy wolisz posłuchać jakiejś muzyki dla rytmu lub podcastów/audiobooków. Ale znowu, słuchawki Huawei FreeClip do takich celów okazały się dość drogie.
Oczywiście przy otwartym formacie słuchawek wdrażanie aktywnej redukcji szumów ANC nie ma żadnego sensu, więc słuchawki jej nie mają (ale douszny model FreeBuds 5 ma – i działa to dobrze!). Musisz też zrozumieć, że w bardzo hałaśliwym otoczeniu trudno będzie słuchać muzyki w słuchawkach formatu Open-Ear.
Głośność FreeClip jest wystarczająca, zwykle słuchałam ulubionych kompozycji na poziomie 40-50%. Powstaje pytanie – czy biorąc pod uwagę otwartą konstrukcję Huawei FreeClip, zdarzy się taka sytuacja, że cały autobus będzie słuchał Twojej muzyki czy wypowiedzi twojego rozmówcy? Cóż, choć producent twierdzi, że stosuje zaawansowany system akustyczny ze odwróconym polem dźwiękowym, fizyki nie oszukamy i przy głośności 60-80% prywatności już nie będzie.
Czytaj także: Recenzja Huawei FreeBuds 5: Super słuchawki o dziwnym wyglądzie
Komplet czterech mikrofonów z inteligentną redukcją szumów i systemem przewodnictwa kostnego dobrze spełniają swoje zadanie. Słuchawki rozpoznają dźwięki otoczenia i blokują je, pozostawiając głos, który można słyszeć bez zakłóceń. Rozmówcy słyszeli mnie doskonale, a ja dobrze słyszałam ich, nawet na przepełnionej dźwiękami ulicy. Co prawda, w przeciwieństwie do innych słuchawek tej marki, model FreeClip nie oferuje opcji “rozmów HD”, więc dźwięk nie można nazwać zbyt czystym, ale tragedii też nie ma.
Tutaj nie ma na co narzekać – duże moduły zauszne pozwoliły pomieścić pojemne akumulatory, dzięki czemu podczas słuchania muzyki słuchawki działają nawet do 8-9 godzin. A ładowanie w etui pozwala uzyskać łączny czas pracy około 36 godzin. No więc nasze testy potwierdzają dane producenta.
Całkowicie rozładowane słuchawki ładują się w etui w ciągu ~40 minut. Jednocześnie 10 minut ładowania wystarczy na 3 godziny cieszenia się ulubionymi kompozycjami.
Możliwe jest bezprzewodowe ładowanie etui, jednak proces zajmuje ponad dwie godziny, w przypadku korzystania z kabla – godzinę.
Czytaj także: Recenzja słuchawek OPPO Enco X2: Czy dźwięk jest najważniejszy?
Jak sugeruje tytuł, moje wrażenia po nowym produkcie są mieszane. Jeśli pominiemy cenę, FreeClip to ciekawe słuchawki o nietypowym designie. I całkiem udana próba Huawei stworzenia produktu w nowym formacie Open-Ear. Moim zdaniem, jest to przede wszystkim model dla osób aktywnych i uprawiających sport – słuchawki nie wypadają z uszy i pozwalają słyszeć wszystko, co dzieje się wokół, co jest ważne np. dla rowerzystów. A działają przy tym bardzo długo – aż do 8-9 godzin na jednym ładowaniu. Jakość dźwięku mogę nazwać w porządku, ALE tylko biorąc pod uwagę otwarty format słuchawek. Jeśli porównamy je z modelami za 300-400 zł i więcej, to bardzo brakuje różnorodności sceny dźwiękowej, głębokości i basu.
Ponadto funkcjonalność jest ograniczona. Nie ma możliwości regulacji dźwięku ze słuchawek, w aplikacji brakuje konfigurowalnego korektora, nie ma redukcji szumów ANC (ale to wynika z formatu), nie ma wsparcia dla kodeków dźwięku wyższej jakości niż standardowe (autorski L2HC 3.0, dostępny tylko dla telefonów Huawei, się tutaj nie liczy). Design, powtarzam, jest ciekawy, ale nie każdy będzie chciał nosić takie “kolczyki”, a poza tym są niewygodne przy noszeniu z ciepłymi czapkami.
I można by nazwać Huawei FreeClip po prostu niezwykłym gadżetem, niszowym modelem nie dla każdego, ale wszystko psuje cena w 900 zł. Za nowy produkt chcą tyle samo pieniędzy, co za zaawansowane, najwyższej klasy słuchawki FreeBuds Pro 3 ze świetnym dźwiękiem i wieloma dodatkowymi funkcjami. Jest to raczej przesada.
A co ty sądzisz o Huawei FreeClip? Podziel się w komentarzach!
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie
Czytaj także:
Leave a Reply