Zacznę od tego, iż parę lat temu prywatnie posiadałem ASUS Zenfone 8. Marzył mi się malutki smartfon, a na rynku do wyboru był dostępny tylko iPhone Mini, natomiast ostatnim porządnym małym Androidem były Samsungi Galaxy serii S10. Od tamtego momentu pokochałem te miniaturne smartfony Asusa i bardzo chętnie przygarnąłem do zrecenzowania tegoroczny model ASUS Zenfone 10.
Po dziś dzień nie rozumiem fenomenu braku małych smartfonów na rynku. Przecież ludzie tego chcą! Wśród moich znajomych wszyscy pragną albo olbrzymów pokroju Asus ROG Phone czy też Samsung Galaxy S22/S23 Ultra, albo małych poręcznych smartfonów. I o ile tych pierwszych na rynku jest pod dostatkiem, tak z kompaktowymi telefonami sytuacja wygląda znacznie gorzej — producenci nie są zbyt chętni do wypuszczania tego typu urządzeń. Chwała niebiosom mamy Asusa, który nie boi się dostarczać konsumentom to, czego potrzebują.
Czytaj także: Recenzja ASUS ROG Strix Scar 16 G634: Szybszy, lepszy, większy
Tytułem wstępu, w tej recenzji będę od czasu do czasu odnosił się do swojego Zenfone 8, którego już sprzedałem, natomiast zmiany względem Zenfone 9 znajdziecie na samym końcu. Wracając do pudełka — wraz z Asus Zenfone 10 niezmiennie dostaniemy adapter ładowania 30W, kabel USB-C do USB-C, plastikowe, ale wciąż eleganckie etui, szpilkę do wyjmowania slotu na karty SIM, skróconą instrukcję i w sumie tyle.
Jak wygląda etui:
Naszej redakcji Asus dodatkowo wysłał jeszcze jedno etui z militarnym standardem ochrony oraz wypasione sześciowarstwowe szkło ochronne firmy Rhinoshield.
Miły, a w dodatku elegancki gest. Ale nawet bez tych „dodatkowych fantów” telefon bardzo mocno się broni pod prawie każdym względem.
Za najbliższą konkurencję Asus Zenfone 10 można uznać Xiaomi 13 oraz Samsung Galaxy S23. Z nich wszystkich Zenfone 10 wciąż będzie najmniejszy (przynajmniej odczuciowo, bo Asus jest o kilka milimetrów wyższy od Samsunga). Kiedy biorę go do rąk, odnoszę wrażenie, jakbym brał małe Tamagotchi z dzieciństwa, uczucie niesamowicie przyjemne!
A pamiętacie, kiedy za czasów Zenfone 8 wraz z wersją „mini” wychodziła jeszcze wersja Flip z obracającą się kamerą? Asus już nie produkuje modeli z takim rozwiązaniem, pozostały same maluchy, ale powiem wam, że dane mi było słyszeć, jak osoby powiązane z konkurencją chwaliły to, jak udane były wersje Flip.
Jeśli chodzi o wersje pamięciowe, to w Zenfone 10 mamy do wyboru 8GB + 128 GB, 8GB + 256 GB oraz 16GB + 512GB z typem pamięci stałej UFS 4.0. I powiem wam, że te 16 GB RAM ponownie mnie zaskakują, bo co z tego, że mamy aż tyle pamięci podręcznej (a na testy dostałem akurat wersję 16+512GB), skoro dla przykładu taki YouTube nie jest w stanie utrzymać się w tle dłużej niż przez 30 minut (na oko). A chodzi o to, że to nie jest wina Asusa czy jakiegokolwiek innego producenta smartfonów (to samo dzieje się na każdym telefonie, który miałem), tylko Google usilnie idzie w ślady Mety i nie dba o optymalizację swoich aplikacji.
Too make long story short, uważam, że na dzisiejsze realia technologiczne 8 GB w zupełności wystarczy, ale rozumiem też Asusa i jego Zenfone 10, bo nie raz słyszałem opinie, że smartfony z poniżej 12 GB RAM nie są urządzeniami flagowymi, a za takowe tegoroczna „Dziesiątka” Asusa jest uważana.
Czytaj także: Recenzja gamingowego laptopa ASUS ROG STRIX SCAR 17 (2023)
Jak już napomknąłem, Asus Zenfone 10 to rozkosz dla moich oczu i dłoni. Mały, zgrabny, o odpowiednich kształtach i proporcjach. Swego czasu Zenfone 9 (podobnie wyglądające w przypadku „Dziesiątki”) przez niektórych był hejtowany za ogromne aparaty, natomiast ja uważam je za cechę wyróżniającą tej serii, która wnosi ciekawy akcent w wygląd urządzenia. Tegoroczny model nie zapomniał i o innym smaczku poprzednika — subtelnych napisach na pleckach telefonu.
Kolory — to jeszcze jedna rzecz, za którą ja osobiście będę chwalił małe smartfony Asusa. Zenfone 10 dostępny jest w kolorach Starry Blue, Midnight Black, Aurora Green, Eclipse Red, Comet White. Jak widzimy, w tym roku zadebiutował zielony, natomiast uwielbiany przeze mnie czerwony nieco zmienił odcień. I tu warto nadmienić, że przy Zenfone 9 plecki dość szybko się wycierały, co było widać przy tejże wersji czerwonej, więc Asus popracował nad trwałością materiałów i w tym roku sytuacja obiecuje być zupełnie inna.
Ja dostałem, jak pierwotnie myślałem, tę wersję najnudniejszą Zenfone 10 — czarną — jednak po rozpakowaniu okazało się, że nie jest to kolor jednolity, plecki miały ciekawą szarpaną teksturę porównywalną do czarnej plaży Islandii. No i te czerwone akcenty w postaci strzałeczek, elegancki napis ASUS Zenfone oraz logo w prawym dolnym rogu — całość bez dwóch zdań wygląda premiowo!
Jeśli chodzi o materiały obudowy Asus Zenfone 10, to mamy tu aluminiowe ramki, plastikowe plecki (co mi osobiście nie przeszkadza, bo jakość jest naprawdę wysoka) oraz Corning Gorilla Glass Victus z przodu.
Zapytacie, jak tam ramki dookoła wyświetlacza? Odpowiem — są praktycznie symetryczne i ciut grubsze, niż niektórym by się chciało, ale ja żadnego dyskomfortu nie odczułem i nawet po pierwszym uruchomieniu nie zwróciłem na to uwagi, więc uważam, że jest w porządku.
A co mamy na krawędziach? Zacznę od góry, mamy rok 2023, a Asus nie boi się nas rozpieszczać jackiem 3.5 mm w swoim flagowym Zenfone 10 — ogromny szacun — obok którego znajdziemy jedne z mikrofonów. Na dole slot na karty SIM (Dual Nano-SIM, dual stand-by), kolejny mikrofon, USB-C (standard 2.0, co jak na tenże 2023 rok wygląda słabiutko) oraz głośniki. Prawa strona natomiast to przyciski głośności oraz, napiszę to dużymi literami, WIELOFUNKCYJNY przycisk power z autorską funkcjonalnością ZenTouch.
Panie i Panowie, Asus Zenfone 10 ma to, o czym marzę w każdym smartfonie, skaner linii papilarnych w przycisku power. Działa dobrze? Działa dobrze, wciskasz przycisk i już masz odblokowany telefon, czy to nie jest istna frajda? A o samych funkcjach ZenTouch powiemy sobie nieco później.
Mam tylko jedną drobną (dla perfekcjonistów nie) uwagę, przyciski regulacji głośności są zbyt luźne. I mówiąc zbyt, mam na uwadze, że nie przypominam sobie, który to jeszcze smartfon miał tak dyndający (nawet nie wiem, jakiego słowa tu użyć) przycisk głośności, totalny luz względem spasowania z obudową. Może to był problem mojego egzemplarza, bo nie widziałem, żeby w innych recenzjach ktoś zwrócił na to uwagę, ale uważam, że jest to rzecz, która będzie w stanie niektórych doprowadzić do szału.
Czytaj także: Recenzja ASUS 4G-AX56: Wysokiej jakości router z LTE
Przekątna Asus Zenfone 10 to zaledwie 5,92″. Czy da się to odczuć? I tak, i nie. Podczas multitaskingu da się zauważyć, że nie jest to cegła pokroju największych na rynku smartfonów, natomiast w codziennym użytkowaniu gabaryty wyświetlacza są bardzo przyjemne i nie wywołują żadnego dyskomfortu.
Mamy tu do czynienia z Super AMOLEDem o rozdzielczości 2400 x 1080 pixeli, proporcją 20:9 oraz częstotliwością odświeżania 144 Hz, ale wyłącznie w kompatybilnych grach, na co dzień zaś uświadczymy maksymalnie 120 Hz. Jasność to 800 nitów (HBM) oraz szczytowa 1100 nitów. Mamy też obsługę HDR10+.
Jeżeli wyjdziemy poza specyfikację, to wyświetlacz Zenfone 10 bardzo przyjemnie odwzorowuje kolory, widać ogromny przeskok względem Zenfone 8, które kolory przy najnowszym modelu mogą wydawać się nawet blade. Nie znalazłem też, czego można się czepić, patrząc na ekran pod każdym kątem.
W słońcu? W naprawdę palącym słońcu bez zaskoczenia (zresztą tak jak w każdym smartfonie), za wiele i za dobrze nie zobaczymy, ale tu również nie mogę mówić o jakimś przesadnym dyskomforcie czy też sytuacji, kiedy Zenfone 10 staje się bezużyteczny. Widać, że ten maluszek się stara, daje z siebie wszystko, żebyśmy my mogli z komfortem z niego korzystać.
Spodobało mi się to, jak dużo można pozmieniać w kwestii wyświetlacza. Mamy tu ogrom presetów jeśli chodzi o barwy, dość rozbudowane funkcje ochrony wzroku, włączając w to DC dimming, którego coraz rzadziej uświadczymy u innych producentów, czy też dostosowanie palety kolorów do interfejsu, która to była bardzo okrojona w Zenfone 8 nawet po aktualizacji do najnowszego Androida.
Oczywiście na pokładzie Zenfone 10 znajdziemy również AOD i jego customizacja pod względem stylów, tarcz, kolorów czy sposobu wyświetlania także jest na odpowiednim poziomie.
Jedyne, co może wprawić niektórych w osłupienie, to obiecane 144 Hz, które de facto działają wyłącznie w niektórych grach, natomiast, uwierzcie mi, płynności 120 Hz w przypadku Zenfone 10 wystarcza aż nadto i oto dlaczego…
Czytaj także: Recenzja ASUS ROG Cetra True Wireless: gamingowe słuchawki TWS
Procesor Snapdragon 8 gen 2, co tu dużo mówić, dawno Qualcomm nie miał tak udanych procków. Sprawdził się on także w przypadku Asus Zenfone 10, telefonie, który ze względu na swoje gabaryty wymaga, żeby jego serce było zimne i energooszczędne.
Powiem tak, ten procesor w tym smartfonie ani razu mnie nie zawiódł, cokolwiek bym nie robił. A nawet powiem więcej, bo to dla niektórych bolesny temat, Zenfone 10 zawsze zostawał stosunkowo zimny nawet podczas dłuższego grania. Był tylko jeden jedyny moment, kiedy rozgrzał się tak, że aż się przestraszyłem, że coś mu się stanie.
Zdarzyło się tak po dłuższej chwili z włączonym CPU Throttling Test. Na zrzucie poniżej zobaczycie, że test musiałem przerwać po 18 minutach (zazwyczaj puszczam go na pół godziny), kiedy to parę minut wcześniej telefon zaliczył gwałtowny spadek wydajności i zrobił się gorący, jak patelnia z jajecznicą.
Po tym już nie zaryzykowałem odpalania innych testów syntetycznych, ale, myślę, że nie są one zbytnio potrzebne. Zenfone 10 działa niesamowicie płynnie i szybko. Wiadomo, mamy tu do czynienia z praktycznie czystym Androidem z autorskimi dodatkami od Asusa, ale w płynności i szybkości bez problemu może się on ścigać chociażby z Pixelami. Hej, Xiaomi, Samsungi i inne holdingi BBK, uczcie się od Asusa, co to jest płynnie i szybko!
Swoją drogą, podczas pierwszej konfiguracji Zenfone 10 oraz później w ustawieniach (jakbyśmy zmienili zdanie lub chcieli spróbować czegoś innego) Asus proponuje do wyboru dwie opcje wyglądu elementów interfejsu — a la stockowy Android oraz autorski design Asusa. Jeszcze na Zenfone 8 próbowałem zarówno jednej, jak i drugiej opcji i muszę przyznać, że Asus umie w UI.
I teraz mam przed sobą bardzo trudne zadanie, ponieważ smaczków interfejsu jest na tyle dużo, że można je opisywać godzinami, a boję się cokolwiek pominąć. Zacznę może od tzw. Edge tool, czyli pływającego paska nawigacyjnego przy krawędzi, który pozwala na szybki dostęp do wybranych aplikacji lub funkcji telefonu.
Swoją drogą wraz z kolejną aktualizacją trafił on na staruszka Zenfone 8. Co do samego narzędzia, to coś podobnego można spotkać w Samsungu, Moto, Xiaomi itd. i jest to bardzo przydatne rozwiązanie. Spodobał mi się minimalizm, z jakim ta funkcja została zrealizowana w najnowszym Asus Zenfone 10. Oraz wybór opcji.
Wszystkie Zenfony, w tym Zenfone 10 mają też specjalne rozbudowane narzędzie do zarządzania dźwiękiem — AudioWizard. Przydatna rzecz dla audiofilów i fajny dodatek do jacka 3.5 mm.
Są też dostępne różne gesty, te bardziej standardowe i znane z innych smartfonów (na przykład podświetlanie ekranu po podniesieniu urządzenia), jak i te rzadko spotykane (podwójne lub potrójne tapnięcie w plecki telefonu do zrobienia zrzutu ekranu lub innych czynności).
W Zenfone 10 mamy także narzędzia optymalizacyjne takie jak Mobile Manager oraz Game Genie, przy czym bardzo mi się podoba wygląd i funkcjonalność tego drugiego.
I oczywiście gwóźdź programu, Smart key czyli inaczej ZenTouch. Pamiętacie, jak wspominałem, że przycisk power w Asus Zenfone 10 ma w sobie wiele ciekawych funkcjonalności (nawiasem mówiąc, Zenfone 8 takiego przycisku nie miał)? Otóż, w przypadku Smart key można wyznaczyć różne rzeczy na gesty podwójnego naciśnięcia, przytrzymania lub swipe’a przycisku.
Na screenach zobaczycie, jakie akcje są dostępne, a ja zwrócę waszą uwagę na dwie, moim zdaniem, najciekawsze, czyli możliwość przeskrolowania strony w przeglądarce czy też ściągnięcie górnej belki powiadomień za pomocą swipe’a w górę/dół po przycisku power. Autentycznie siedziałem i przez 3 minuty bawiłem się tym gestem.
Czytaj także: Recenzja Motorola Edge 40: Najlepsza w swojej cenie
Asus Zenfone 10 niezmiennie posiada dwie tylne kamery oraz jedną kamerę selfie w lewym górnym rogu wyświetlacza (bardzo lubię taki układ z przodu, bo kamera umieszczona centralnie wydaje się bardziej przeszkadzać w konsumowaniu kontentu).
Zacznijmy od aparatów tylnych, główny moduł to 50 MP, natomiast szerokokątny — 13 MP. W oczy rzucają się dwie rzeczy — różnica kolorów na zrobionych zdjęciach pomiędzy obiektywami oraz problemy z robieniem ostrych zdjęć obiektów z bliska. I oczywiście detale, zarówno w przypadku jednego, jak i drugiego obiektywu po przybliżeniu widać, że nie jest to realizacja aparatów na najwyższym poziomie.
Oto kilka przykładów:
Po prawej zwykły obiektyw, po lewej szerokokątny:
Jeśli chodzi o zdjęcia nocą, to tu widzimy jeszcze większą różnicę między obiektywem głównym a tym ultraszerokokątnym (przykład niżej).
Natomiast zauważyłem, że aparat główny potrafi nieźle sobie poradzić z tego typu warunkami nawet bez włączonego trybu nocnego. Ale nie zawsze, czasami mamy rozmyte fotki, jak niżej (tryb nocny po prawej):
Główny sensor, tryb nocny po prawej:
Szerokokątny sensor, tryb nocny po prawej:
Oczywiście nie ma co też liczyć na jakiś porządny zoom, cyfrowe 8x to wszystko, na co będzie stać tegoroczny Zenfone 10.
Wideo jest możliwe maksymalnie w 4K@60fps, natomiast warto zwrócić uwagę na nowość w przypadku modelu Zenfone 10, tzw. tryb Hyper Steady, czyli superstabilizację. Dzięki tej sześcioosiowej gimbalowej stabilizacji nagrania wychodzą naprawdę elegancko, jednak mają jeden mały niuans, skorzystanie z tej funkcji jest możliwe wyłącznie w rozdzielczości 1080p@30fps.
W tymże trybie FullHD można przełączać się między obiektywami, ale czasami jest zauważalne szarpanie podczas tego procesu. Zauważyłem też, że aparaty Zenfone 10 mają problem z łapaniem ostrości podczas przejścia od pobliskich obiektów do planu ogólnego w trakcie nagrywania wideo.
Natomiast kamera selfie (32 MP) potrafi przyciemnić obraz (głównie twarz), jeśli uprzednio nie stukniemy w punkt ujęcia, który ma być wyostrzony.
Z rzeczy, które mi się bardzo spodobały, to interfejs kamery. Po pierwsze, jest zrobiony minimalistycznie i ma elegancki design elementów, a po drugie, oferuje ogromną ilość podpowiedzi zarówno przed zrobieniem zdjęcia lub nagraniem filmików, jak też w trakcie i po (dla przykładu notyfikacje, że zdjęcie lub filmik mogą być rozmazane, bo trzęsą nam się ręce).
Czytaj także: Recenzja OPPO Reno10 Pro 5G: Pięknie, tylko za drogo
Asus Zenfone 10 względem Zenfone 8 to niebo a ziemia. I chociaż pod kątem baterii nie ma aż tak drastycznej zmiany — 4300 mAh w porównaniu do 4000 mAh, a prędkość ładowania to wciąż 30W, to pod kątem wytrzymałości Zenfone 10 robi niesamowitą robotę. U mnie potrafił wytrzymać nawet 2 dni, przy czym niezbyt siebie ograniczałem w sposobie jego użytkowania.
Dodatkowo w Zenfone 10 pojawiło się ładowanie bezprzewodowe 15W oraz ładowanie zwrotne 5W (przewodowe!). A jeśli chodzi o te 30W ładowania po kablu, to w 15 minut naładujemy baterię do ok. 30%, w mniej niż pół godziny do 50% i w lekko ponad godzinę do 100%. Mi starcza, Zenfone 10 ładuje się naprawdę szybko, chociaż zdaję sobie sprawę, że współcześnie jesteśmy przyzwyczajeni do ładowania powyżej 90W.
Powiem tak, w Zenfone 8 było lepiej. I nie jestem w stanie stwierdzić, co się stało. Z drugiej zaś strony dźwięk Asus Zenfone 10 wciąż jest cudowny, muzy słucha się przyjemnie, aż chce się tańczyć, poziomu głośności starcza na tyle, że nigdy nie podkręcałem jej powyżej 50%, może czasami 60%.
Mamy tu do czynienia z głośnikami stereo i sprawdzają się one zarówno podczas grania, słuchania muzyki, jak i oglądania filmów czy filmików popularno-naukowych na YouTube.
Pod kątem łączności full wypas, WiFi 7, Bluetooth 5.3 z topowymi kodekami, NFC, nie raz wspomniany jack 3.5 mm. Jedyny mankament to tak naprawdę wolny port USB-C wersji 2.0.
Sama łączność nigdy mnie nie zawiodła, nic się nie rozłączało, był stabilny zasięg każdego z modułów. Zauważyłem jedynie mały bug, kiedy od czasu do czasu w górnej belce pojawiały się od razu 2 ikonki WiFi zamiast jednej, co możecie zobaczyć na zrzucie ekranu poniżej.
Czytaj także: Recenzja Huawei nova 11 Pro: Takiego jeszcze nie widzieliście!
Specjalnie nic nie wspominałem o poprzedniku, a całość porównywałem do Zenfone 8, żeby wspomnieć o poprzednim modelu w tym fragmencie recenzji. Co się zatem zmieniło w Zenfone 10 względem Zenfone 9?
Pod kątem przycisków, aparatów, głośników stereo, przekątnej, rozmiarów czy też wyświetlacza to jest ten sam zeszłoroczny model. W dodatku pojemność baterii oraz soft również są te same. Boli też w dalszym ciągu brak eSIM, chociaż jest to niedociągnięcie, o którym szybko się zapomina, ponieważ wciąż nie jest to rozwiązanie powszechnie stosowane od strony konsumenta.
Ze zmian to najnowszy Snapdragon 8 Gen 2, rodzaj pamięci UFS 4.0 względem 3.1 w Zenfone 9, dostępne w grach 144 Hz, ładowanie indukcyjne oraz zwrotne, kamera selfie podrosła z 12 MP do 32 MP (warto zwrócić uwagę, że fizyczny rozmiar pojedynczego pixela jest mniejszy, brak też autofokusu), zmienił się także obiektyw szerokokątny, dodany został tryb Hyper Stady w FullHD, Bluetooth 5.3 względem 5.2 poprzednika.
Generalnie Asus Zenfone 10 łatwo jest pomylić z Zenfone 9, natomiast w tegorocznym modelu niewątpliwie znalazły się kluczowe zmiany, które większość z nas tak bardzo wyczekiwała.
Tak samo, jak Zenfone 8 czy Zenfone 9, Asus Zenfone 10 warto kupić. Ciekawostką będzie, że cena względem zeszłorocznego modelu nie uległa zmianie, przykładowa minimalna wersja 8 GB + 128 GB wciąż kosztuje 3 799 zł. Jest to cena jak najbardziej akceptowalna za tak dobre urządzenie.
Do plusów warto odnieść oczywiście małe gabaryty, jakość wykonania, procesor, płynność działania oraz rozwiązania softowe, które oferuje ASUS w połączeniu z podrasowanym czystym Androidem, jack 3.5 mm, design oraz długotrzymającą baterię, czym nie mógł się poszczycić Zenfone 8, którego musiałem ładować czasami nawet 3 razy dziennie.
Minusy to nieco słabsze kamery względem konkurencji, brak nawet większej ewolucji względem poprzednika, brak eSIM, dla kogoś „jedynie” 30W ładowanie oraz (i tu ogromny minus dla Asusa, naprawdę nad tym ubolewam) krótkie wsparcie (do dwóch wersji Androida) oraz opieszałe i niestabilne aktualizacje oprogramowania.
Jeśli posiadacie Zenfone 8, to przesiadka na Zenfone 10 będzie dla was ogromnym pozytywnym przeskokiem, jeśli zaś jesteście właścicielami Zenfone 9, to do „Dziesiątki” warto dołożyć tylko w tym przypadku, kiedy chcecie mieć ładowanie bezprzewodowe oraz najnowszego Androida jak najdłużej.
Dla wszystkich, którzy nie posiadają małego ASUSa, ale pragną kompaktowego smartfona, Zenfone 10 jest jedną z najlepszych opcji na rynku, która jest warta każdej wydanej złotówki.
Śledź nas na Twitterze, Facebooku i Instagramie
Czytaj także:
View Comments
Zenfone 8 miał 32 bitowy podwójny DAC qualcoma, zenfone 9 już tylko 24 bitowy (nie wiem czy podwójny) i pewnie podobny jest w zenfone 10
chyba dla większości nie jest to aż tak ważne, ale dla melomanów zdecydowanie :)